Rozluźnienie wymagań dla studiów przez internet przewiduje projekt rozporządzenia resortu nauki. Tylko zajęcia ściśle praktyczne będą musiały odbywać się na uczelni. Projekt nie wyklucza też egzaminów przez internet.

Na razie studiów prowadzonych przez internet jest w Polsce niewiele. Przede wszystkim są to studia podyplomowe, kursy językowe i specjalistyczne szkolenia. Studia w standardowych trybach - licencjackim i magisterskim to rzadkość ze względu na wymogi formalne. 40 proc. zajęć musi się odbywać na uczelni. To sprawia, że studia przez internet w praktyce niewiele różnią się od zaocznych.

Przepisy można też interpretować na korzyść lub niekorzyść e-learningu. Polski Uniwersytet Wirtualny (PUW) np. zlikwidował swoje e-studia z pielęgniarstwa - chociaż, jak zapewnia jego przedstawiciel, kształciły na wysokim poziomie - właśnie z powodu zastrzeżeń formalnych. "Powodem zaprzestania kształcenia była w tym przypadku opinia prawna Krajowej Rady Akredytacyjnej Szkolnictwa Medycznego. W ubiegłych latach nasi studenci pielęgniarstwa realizowali część zajęć na platformie zdalnego nauczania - wyłącznie przedmioty teoretyczne" - wyjaśnił pełnomocnik rektora ds. studiów zdalnych Akademii Humanistyczno Ekonomicznej w Łodzi (współprowadzącej PUW) dr Wiesław Przybyła.

Obecnie projekt nowelizacji rozporządzenia ministra nauki w sprawie warunków kształcenia na odległość jest poddawany konsultacjom społecznym. Jak powiedział PAP rzecznik Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego Bartosz Loba, nowe prawo będzie dopuszczało prowadzenie przez internet wszystkich studiów, nawet tych, których ukończenie jest niezbędne do wykonywania niektórych zawodów - np. lekarza lub prawnika. Postawione zostaną tylko dwa warunki.

"W paragrafie 5. określono, iż kształcenie praktyczne, w tym zajęcia laboratoryjne, terenowe i warsztatowe, powinno odbywać się w warunkach rzeczywistych, przy udziale nauczycieli akademickich i studentów. Mimo że wirtualne laboratoria dają możliwość zdalnego udostępnienia zasobów aparaturowych, powinny stanowić metodę wspomagania nowoczesnej edukacji" - podkreślił Loba.

Ten zapis zliberalizuje, według uczelni prowadzących zajęcia przez internet, obecnie obowiązujące prawo. "Projektowana zmiana utrzymuje w mocy obowiązek organizowania zajęć o charakterze praktycznym i laboratoryjnym, z czym należy się w pełni zgodzić. Korzystny kierunek zmian zawiera się natomiast w tym, co zostało w projekcie przemilczane. Wszystkie zajęcia pozapraktyczne i nielaboratoryjne mogą być realizowane na platformie zdalnego nauczania w dowolnym wymiarze godzinowym" - wyjaśnił Przybyła.

Drugi warunek, który stawia nowe rozporządzenie, to rzetelność egzaminów

Według Magdaleny Eliaszuk z Centrum Otwartej i Multimedialnej Edukacji Uniwersytetu Warszawskiego, niektóre zajęcia nie muszą odbywać się na sali wykładowej. Jej zdaniem, wszyscy wykładowcy uniwersyteccy powinni przeanalizować programy swoich zajęć, bo w większości z nich jest sporo treści, które można by przenieść do internetu.

"Myślę, że przyszłością są kursy mieszane, czyli takie, gdzie część kursu odbywa się w internecie, a część na uczelni. W ten sposób wszyscy zyskują, bo sale na uniwersytecie są wykorzystywane tylko wtedy, kiedy są naprawdę potrzebne, a student zyskuje możliwość bardziej elastycznego dysponowania swoim czasem" - powiedziała Eliaszuk.

Drugi warunek, który stawia nowe rozporządzenie, to rzetelność egzaminów. Przepis mówi, że "uzyskane przez studenta (...) efekty kształcenia (...) będą weryfikowane w sposób pozwalający na potwierdzenie ich uzyskania przez studenta".

Nie ma więc bezpośredniego wymogu przeprowadzania egzaminów w siedzibie uczelni. W praktyce co prawda przeważnie tak to się odbywa, ale Eliaszuk podkreśliła, że są alternatywne sposoby.

"Np. na Zachodzie istnieje instytucja męża zaufania. Osoba, która studiuje zdalnie w USA, a fizycznie znajduje się w Polsce, może skorzystać z pomocy męża zaufania np. na Uniwersytecie Warszawskim" - wyjaśniła i dodała, że na UW było to już praktykowane. Internetowy student amerykańskiej uczelni został przeegzaminowany w Warszawie. Pytania otrzymywał od swojego wykładowcy przez internet, a mąż zaufania w Polsce potwierdzał jego tożsamość i samodzielność pracy.