Po dwóch latach realizacji na uczelniach unijnych projektów z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki nadal nie wiadomo, czy szkoły wyższe, angażując do nich własnych nauczycieli akademickich, nie łamią prawa pracy.

Uczelnie chcą jednoznacznej wykładni dotyczącej zatrudniania własnych pracowników dydaktycznych w projektach realizowanych z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki (PO KL). Chodzi o sytuację, gdy ten sam wykładowca zatrudniony w uczelni na etacie prowadzi zajęcia w ramach swoich podstawowych obowiązków oraz dodatkowo w projekcie unijnym. Kontrole projektów prowadzone m.in. przez inspekcję pracy kwestionują zawieranie z dydaktykami kolejnych dodatkowych umów cywilnoprawnych. Jednak zgodnie z najnowszymi zaleceniami ministerstw nauki i rozwoju regionalnego wykładowców można angażować do prowadzenia wykładów na studiach podyplomowych. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego twierdzi bowiem, że jest to praca rodzajowo różna.

Problem w tym, że w maju oba resorty zalecały, aby umów cywilnoprawnych w projektach PO KL unikać. Zgodnie z tamtą interpretacja zawarcie z własnym pracownikiem drugiej umowy za wynagrodzeniem jest dopuszczalne tylko w wyjątkowych sytuacjach gdy chodzi o rodzaj pracy wyraźnie inny i tylko w sytuacji, gdy charakter tej świadczonej na podstawie umowy cywilnoprawnej nie ma cech umowy o pracę. Uczelnie są więc zdezorientowane.

– Po tej poprzedniej interpretacji wstrzymaliśmy podpisywanie umów cywilnoprawnych z własnymi pracownikami. Zdecydowaliśmy się na szukanie zewnętrznych wykładowców w trybie konkursu, choć nie jest to najlepsze rozwiązanie, ponieważ o wyborze oferty decyduje cena usług, a ta nie gwarantuje najwyższej jakości zajęć – podkreśla Dorota Bociąga, koordynator projektu realizowanego przez Politechnikę Łódzką.

Wiele uczelni szuka więc sposobu, aby zatrudnić w projekcie własną kadrę. Obawiają się jednak kontroli i zarzutów o łamanie prawa.

– Nasi prawnicy mają zastrzeżenia do ostatniej interpretacji ministerstwa. Ich zdaniem prowadzenie takich samych zajęć ze studentami na uczelni w ramach umowy o pracę oraz na wykładach przewidzianych w projekcie jest pracą rodzajowo tożsamą – mówi Remigiusz Wałejko z Akademii Morskiej w Szczecinie.

Dlatego szczecińska placówka nie zatrudnia swoich etatowych pracowników na umowach cywilnoprawnych, a jedynie w ramach ich umów o prace płaci im ze środków unijnych nadgodziny. Jednak nie wszystkie szkoły wyższe chcą przyjąć takie rozwiązanie, ponieważ musiałyby płacić maksymalnie takie stawki nadgodzin, jakie określiły w swoim statucie. A często nie są one satysfakcjonujące dla wykładowców, którzy oczekują wyższych wynagrodzeń ze środków UE.