Mamy najniższy odsetek studentów przyjeżdżających do Polski, jak też ten dotyczący wyjazdów polskich studentów na zagraniczne staże.
Studenci mało mobilni
Według ostatnich danych GUS w Polsce studiuje 17 tys. obcokrajowców – to niespełna procent spośród wszystkich studentów w naszym kraju. Dla porównania średnia dla krajów OECD wynosi 9,6 proc. W Wielkiej Brytanii obcokrajowcy stanowią 17,9 proc. studentów, w Niemczech – 11,4 proc., we Francji – 11,2 proc. W tych statystykach kilkukrotnie przewyższają nas Węgrzy, Czesi czy Słowacy.
– Niestety wciąż jesteśmy postrzegani jako akademicka prowincja – przyznaje prof. Jerzy Woźnicki, prezes Fundacji Rektorów Polskich.
Źle jest także, jeżeli chodzi o mobilność polskich studentów. W ciągu trzech ostatnich lat na zagraniczne wymiany wyjechało 2 proc. naszych żaków. Dla porównania z Rumunii – 5 proc., z Czech – 7 proc., z Niemiec – 9 proc. z Finlandii – 14 proc.
Wymiana ta ma się jeszcze zwiększyć. KE, ogłaszając ponad 70-proc. podwyżkę nakładów na migrację studentów, tak ją argumentowała: „zapotrzebowanie na miejsca jest ogromne i co drugi wniosek zostaje odrzucony ze względu na brak środków”. Nowa pula pieniędzy ma podwoić ten ruch.
Pod tym względem Polska może być atrakcyjna, bo kształcenie u nas jest jednym z najtańszych w Europie. O ile u nas rok studiów kosztuje średnio 2,5 tys. dolarów (prawie 7,5 tys. zł), to na Węgrzech dwukrotnie więcej, w Niemczech – czterokrotnie, a w Danii – blisko dziesięciokrotnie. Rok nauki na Uniwersytecie Warszawskim kosztuje średnio 11 tys. zł, a na brytyjskim Cambridge ponad 200 tys. zł.
Musimy się promować
By przyciągnąć zagranicznych studentów, Polska jednak musi rozpocząć długofalowe działania promujące markę naszej nauki. Chodzi o wzmacnianie zaplecza akademickiego przez światowej sławy profesorów, udzielanie grantów na badania o Polsce, tworzenie międzynarodowych kierunków studiów, także doktoranckich, wspieranie tworzenia katedr studiów polskich za granicą.
W celu likwidacji barier językowych niezbędne jest rozszerzanie oferty poprzez prowadzenie studiów w językach obcych. Resort nauki zapewnia, że część tych propozycji zostanie zrealizowana, gdy 1 października wejdzie w życie znowelizowana ustawa o szkolnictwie wyższym.
– To np. otwarte konkursy na wszystkie stanowiska uczelniane z obowiązkową informacją na stronach uczelni, ministerstwa i portalach europejskich, automatyczna uznawalność dyplomów i zaliczonych semestrów w krajach UE i OECD, a także specjalne środki dla wybitnych zagranicznych naukowców w krajowych naukowych ośrodkach wiodących – przekonuje minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka.
Wskazuje też na ostatnie działania, które podjęła po przejęciu przez Polskę prezydencji UE. Chodzi o rozszerzenie programu Erasmus na kraje Partnerstwa Wschodniego, dzięki czemu polskie uczelnie mogą być częściej odwiedzane przez naszych sąsiadów.
Komentarze (17)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeNie zgadzam się. U nas też studia są płatne, bo wieczorowi płacą. Np. w Szwecji uczelnie dla obcorajowców są darmowe a we Francji opłata jest symboliczna dla każdego etc. Poza tym system odpowiednich kredytów studenckich rozwiązuje problem odpłatności za studia. Jeśli chodzi o uznawalność dyplomu to nie wiem o czym mówisz. Pracodawcy sami oceniają czy dyplom jest coś warty czy nie. Nie wiem jak by miało wyglądać "uznanie" dyplomu socjologa, informatyka czy lingwisty. liczy się wartość uniwersytetu i już, rynek jest wolny.
Co do komentarzy na temat obecnej pani minister, nie chce mi się komentować, problem jest głęboki i systemowy, i zrzucanie całej winy na obecnego ministra jest po prostu naiwne.
Co do stwierdzenia, że w każdym kraju są uczelnie lepsze i gorsze, to prawda. Tak samo jak w UE są uczelnie lepsze i gorsze. I niestety "te gorsze" są w ogromnej mierze u nas. Zresztą wystarczy spojrzeć na rankingi światowych uniwersytetów i jakie miejsca w nich zajmują niż nasze cudne przybytki oświaty.
Komentarza o prawnikach nie zrozumiałem (o co chodzi z tym Krakowem? przecież akurat ci z aplikacji ogólnej są chyba finansowani, a oni i tak stanowią margines aplikantów)
Co do doceniania tożsamości, to nie o tym dyskusja i nie ma żadnego związku z tematem a odbieranie każdej krytyki Polsk jako antypolonizmu jest mało konstruktywne.
Na uczelniach zagranicznych studia są przede wszystkim płatne, ale i pomoc dla studentów znacznie szersza, nie wspomnę o płacach nauczycieli akademickich i znacznie mniejszym bezrobociu niż w Polsce. Poza tym w każdym kraju unijnym (z wyłączeniem Polski) dba się o zatrudnianie absolwentów krajowych uczelni, a nie z zagranicy (wyjątek specjaliści). Większość naszych absolwentów "ląduje na zmywaku", bo NIE MA SZANSY NA UZNANIE POLSKIEGO DYPLOMU: BRAK JEST UMÓW DWUSTRONNYCH, a dyrektywy unijne dotyczą wyłącnie zawodów medycznych i architektów.
Zasadniczo studenci, którzy obecnie przychodzą na uczelnie, są znacznie gorzej przygotowani niż ich poprzednicy, ich wiedza ogólna wprawia w rozpacz, ZNAJOMOŚĆ JĘZYKA POLSKIEGO, umiejetność kojarzenia, formułowania WŁASNYCH OPINII I SĄDÓW przeraża! Ale to w dużej mierze "zasługa" obecnej minister, jej pseudoreform i "dopasowywania się do kluczy egzaminacyjnych". Tragedią polskiego szkolnictwa jest to, że "reformują" je ci, którzy ze szkolnictwem i z dpowiedzialnością niewiele mają wspólnego: albo nigdy nie uczyli, albo nigdy nie byli dobrymi nauczycielami.
Całkowicie zgadzam się z Delacroix. W kazdym kraju są uczelnie lepsze i gorsze, studenci zdolni i nie, więc mówienie, że uczelnie zagraniczne są lepsze od polskich, to nieprawda.
A jeśli chodzi o prawników, to przyczyny upatrywałabym w zamknięciu zawodów prawniczych, które ma miejsce w Polsce. 5 lat studiów i państwowy egzamin - to za mało. Kogo stać na kształcenie w Krakowie?
Nawt najlepsze wykształcenie nie pomoże, jeśli nie będzie się dbać o tworzenie nowych miejsc pracy i rozwijanie gospodarki.
Do Phd: Nauczyciele akademiccy są albo dobrzy, albo źli, a nie młodzi wybitni, "staruchy" do niczego. Każdy z nas kiedyś będzie stary. O poziomie kultury człowieka świadczy m.in. jego stosunek do ludzi starszych.
Cóż, KULTURA i SZACUNEK DLA JĘZYKA POLSKIEGO są dziś w POLSCE niemodne i wyszydzane. To, co polskie - złe, zagraniczne - dobre. Kiedyś mówiono "kosmopolityzm", dziś "europejskość" czyli NIJAKOŚĆ. Gdy główne kraje unijne podkreślają swoją TOŻSAMOŚĆ, polscy rządzący promują NIJAKOŚĆ i DEPRECJONOWANIE TEGO, CO POLSKIE.
Tak na marginesie, żadne reformy nie pomogą na niedofinansowanie, 70% pieniędzy PRZEJADAJĄ członkowie wielkiej bandy (UW, UJ, UG, itd), a dla mniejszych państwowych uczelni zostają ochłapy, teraz zostanie jeszcze mniej, bo po nowej reformie szanownej pani Kudryckiej państwo będzie finansowało też "uczelnie” prywatne, których mamy ponad 300 (ogółem mamy ponad 400 szkół wyższych, Chiny mają 200), a one ciągną poziom w dół, moim zdaniem szkoły powstałe po 90 roku powinno się zlikwidować, bo to nastawione na masę maszynki do robienia pieniędzy i wydawania bezwartościowych dyplomów, dlatego magister się zdewaluował, bo jest ich jak psów po takich szkołach.
Polski system rang uczelni też jest archaiczny, uniwersytet od szkoły wyższej nie różni się poziomem, tylko tym, że może na 8 czy 10 (nie pamiętam) kierunkach przyznawać doktoraty. Zagraniczni pracodawcy wymagający studiów na poziomie uniwersyteckim i nie mają o tym pojęcia, że w Polsce szkoła wyższa od uniwersytetu nie różni się poziomem, i nie ma co im tłumaczyć, nie masz poziomu uniwersyteckiego, to nie spełniasz wymagań. Moim zdaniem wszystkie szkoły państwowe mogące przyznawać doktoraty na więcej niż jednym kierunku powinny być uniwersytetami. Mógłbym napisać więcej o reformie pani kudryckiej, która będzie przyczyną największej patologii w historii polskiego szkolnictwa wyższego, ale nie ma na to miejsca i wątpię, żeby ktoś przeczytał tak długi post.
Pozdrawiam Szanownych Czytelników i proszę o wybaczenie za literówki, jest rano.
Kto skończył 65 lat wypad na emerture. Staruchy wnuki bawić.
habilitacja precz - każdy od sprzątaczki do dziekana. Cztery lata kontraktu w którym każdy ma zrobić określoną liczbę punktów stosownych do stanowiska . Dziekan/rektor nie naukowiec -menadżer. - I tyle i aż tyle
Mlodzi ludzie chca jechac tam gdzie bedzie ciekawie, gdzie z latwoscia zwiedza caly kraj i byc moze tez sasiednie panstwa.
A w naszej cudownej ojczyznie wiadomo jak jest z podrozowaniem np. kolejami, o sieci niezliczonych hipertanich polaczen lotniczych nie wspomne...
Panie prof. czego wymagac od trampkarzy ?
Po pierwsze polscy studenci wyjezdzajacy w ramach Erasmusa maja klopoty z zaliczeniem semestru/roku po powrocie dokraju. Uczelnie rzadzace sie ministerialnymi standardami programowymi nie chca im zaliczac zdobytych poza krajem punktow ETCS. Ciekawe co na ten temat dziennikarka DGP cytujaca w swoim ostatnim artykule dosc kuriozalna wypowiedz, ze odejscie od standardow ksztalcenia utrudni studentom zmiane uczelni!!!
Po drugie MENTALNOSC srodowiska i polskich rektorow. Cytuje za GW Lublin, 12. 08.2011 Rektor czyli menedzer?]
"- Traktuję taką możliwość jako pewnego rodzaju eksperyment - mówi o zmianach prof. Jerzy Woź nicki, prezes Fundacji Rektorów Polskich. - Ten sposób wyłaniania rektora, czyli menedżera, z pewnością ma pewne zalety dla uczelni, które są stosunkowo w małym stopniu uniwersyteckie, prowadzą mało badań, nie mają uprawnień do nadawania stopni naukowych. Tyle tylko, że taki sposób wyboru władz powoduje, że szkoła wyższa w jakimś stopniu przestaje być wspólnotą uczonych i studentów, a zamienia się w firmę. Nie spodziewam się rewolucji, jestem przekonany, że duża część uczelni publicznych zachowa tradycyjny tryb wyboru. Bo on zapewnia poczucie, że rektor jest „naszym“przedstawicielem, liderem, kimś, kto pochodzi z naszej wspólnoty, w którą z definicji wpisana jest zasada autonomii i wolności badań."
Stan i pozxycja polskich uczelni sa wlasnie odbiciem tej "autonomii" i "wolnosci badan: