Aż 80 proc. pracodawców uważa, że kandydaci podają nieprawdziwe informacje na temat znajomości obcych języków.
Dlatego 29 proc. żąda certyfikatów, 25 proc. sprawdza znajomość języka podczas rozmowy kwalifikacyjnej, a 19 proc. oczekuje poświadczeń dowodzących, że kandydat ukończył kurs za granicą. Takie wymagania stawiają coraz częściej duże korporacje, firmy specjalistyczne branży IT, medycznej i finansowej – wynika z ankiety przeprowadzonej przez agencję edukacyjną Language Abroad.
Rosnące wymagania pracodawców sprawiają, że coraz więcej Polaków decyduje się na kursy za granicą. Z szacunków największych firm organizujących naukę poza Polską, takich jak np. Study Globar czy Ravel Exchange & Education, wynika, że w tym roku z ich oferty skorzysta ok. 200 tys. osób. To prawie dwa razy więcej niż w 2010 roku.
Ceny najtańszych, tygodniowych kursów zaczynają się od 2 tys. zł, a najdroższe z indywidualnymi lekcjami i pobytem w pięciogwiazdkowym hotelu kosztują 15 tys. zł. Do tego trzeba jeszcze doliczyć ubezpieczenia. Jesienne lub zimowe kursy mogą być nawet o 20 proc. tańsze.
Najpopularniejszym kierunkiem jest Wielka Brytania, dokąd wyjeżdża ok. 90 proc. wszystkich kursantów. Brytyjskie szkoły np. oferują prawnikom dyplomy kursu prawniczego i certyfikaty ILEC, finansiści mogą wrócić z certyfikatami ICEF i dyplomem kursu języka finansowego. Piloci z kolei mogą zdawać wymagane prawem lotniczym certyfikaty ICAO-4. Większość szkół przyznaje popularne w Polsce certyfikaty Cambridge.
Kierunkiem numer dwa są Stany Zjednoczone. Za Atlantyk jeżdżą najczęściej menedżerowie wyższego szczebla i kadra zarządzająca.