Szara strefa wytwarza ponad 13 proc. PKB. Szybko się to nie zmieni, bo utrzymuje się wysokie bezrobocie i w gospodarce jest dużo niepewności. Finanse publiczne tracą na tym kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie.
Według najnowszych informacji GUS w 2009 r. w szarej strefie powstało o 1,3 pkt proc. PKB więcej niż w roku poprzednim. Było to 13,1 proc. Dokładnie tak samo było w 2010 r. – wynika z naszych szacunków oraz opinii ekspertów, z którymi rozmawialiśmy. Powszechna jest także nierejestrowana praca. W ubiegłym roku w szarej strefie zatrudnionych było ponad 1,4 mln osób. W tym roku ich liczba może być nawet większa, bo bezrobocie jest wyższe niż w 2010 r.
– Wzrost szarej strefy jest zrozumiały, bo rośnie ona szybciej w okresie spowolnienia gospodarczego lub kryzysu – mówi prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów, główny ekonomista BCC. Dodaje, że prawdopodobnie rosła również w 2010 r.
Prof. Elżbieta Mączyńska z SGH podkreśla, że przenoszenie biznesu do szarej strefy związane jest z inflacją prawa. – Ciągle wprowadza się szczegółowe rozwiązania, w których przedsiębiorcy się gubią, np. związane z VAT. Między innymi dlatego część z nich popełnia błędy podatkowe, potem płaci kary i w efekcie skłonna jest do zaprzestania legalnej działalności i do uruchomienia jej w szarej strefie – twierdzi prof. Mączyńska. Dodaje, że szara strefa jest tym większa, im gorsze są regulacje związane z rynkiem pracy.

Szare mięso i chleb

Najwięcej szarej strefy jest w handlu, firmach specjalizujących się w naprawach, a także w gastronomii i hotelarstwie. – Od 20 lat pracuję w hotelarstwie oraz turystyce i zawsze był problem z szarą strefą, głównie w małych obiektach: hotelikach, pensjonatach i w prywatnym wynajmie kwater. Część z nich psuje rynek, oferując usługi po zaniżonych cenach, bez rachunku – mówi Tomasz Droszcz, dyrektor hotelu Park w Poznaniu.
Bardzo dużo usług ukrytych przed fiskusem jest w budownictwie, głównie w małych i średnich firmach. – Nie znam firmy budowlanej, która by nie zatrudniała na czarno i której finanse byłyby przejrzyste – przyznaje Zenon Heimowski, właściciel firmy Nordipol. Natomiast w branży mięsnej aż 20 proc. rynku przypada na szarą strefę – szacuje Związek Polskie Mięso. – Nie tylko zabija ona legalny biznes. Produkty, które z niej pochodzą, narażają zdrowie ludzi, ponieważ są wytwarzane poza kontrolą i często w urągających standardom warunkach sanitarnych – ocenia Andrzej Stania, prezes Cechu Rzeźników i Wędliniarzy w Katowicach.
Z kolei piekarze oceniają, że w branży na szarą strefę przypada aż 30 proc. rynku. – To jest bardzo dobrze zorganizowany proceder – twierdzi Roman Kopiński, współwłaściciel piekarni Asprod w Szczecinie.



Straty dla budżetu

Na szarej strefie (jej ubiegłoroczną wartość szacuje się na 185 mld zł) tracą finanse publiczne – nawet kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie. Tyle można by uzyskać, gdyby pracujący w szarej strefie rozpoczęli legalną działalność. Firmy z szarej strefy ani pracujące w niej osoby nie płacą podatków i składek. O precyzyjny szacunek strat dla budżetu jest niezwykle trudno, bo część uzyskiwanych poza legalnym obiegiem pieniędzy wraca do kasy państwa np. w formie VAT przy zakupach dokonywanych przez pracowników zatrudnionych bez umów.
Drugi obieg gospodarki pogarsza sytuację legalnie działających przedsiębiorców – opłacając wszystkie daniny, mają oni wyższe koszty. A firmy, które funkcjonują w szarej strefie, oferują usługi po zaniżonych cenach.
Pracujące nielegalnie osoby nie mogą liczyć na świadczenia, jakie przysługują im z tytułu opłacania składek do ZUS – od zasiłku chorobowego przez rentę po emeryturę.
Eksperci nie mają wątpliwości. Szarej strefy nie da się zlikwidować całkowicie. To się nie udało w żadnym kraju. Specjaliści wskazują, że często jest też ona buforem gospodarki – gdyby jej nie było, to np. część osób w ogóle by nie pracowała.
– Można ją ograniczać, ale nie nasilonymi kontrolami i karami, tylko tworząc logiczne i przejrzyste prawo, które ułatwi prowadzenie legalnego biznesu – podsumowuje prof. Mączyńska.
Ile szarej strefy na świecie
Szara strefa stanowi znaczącą część gospodarki europejskiej – wynika z najnowszego raportu przygotowanego przez prof. Friedricha Schneidera z Uniwersytetu Johannesa Keplera w Linzu wspólnie z firmą konsultingową A.T. Kearney. Według niego najwięcej gospodarki ukrytej przed fiskusem jest w krajach Europy Środkowo-Wschodniej oraz Europy Południowej – tam udział w PKB wynosi 27 – 42 proc. W tej grupie mieści się także Polska z 27-proc. udziałem nierejestrowanej działalności w PKB – jest to ponad dwa razy więcej, niż podaje GUS (szacunki się różnią, ponieważ gospodarka ukryta przed fiskusem już z samej swej natury jest trudna do badania i wymierzenia). – Nasze badania pokazały, że wysoki udział szarej strefy w krajach Europy Środkowo-Wschodniej oraz Europy Południowej wynika m.in. z tradycji kulturowych. W tych krajach nie ma ostracyzmu wobec szarej strefy, ich mieszkańcy są na ogół łagodniej nastawieni do przestrzegania uczciwości – mówi Jacek Krawczyński, dyrektor w polskim oddziale firmy A.T. Kearney.
Natomiast najmniej szarej strefy jest w Szwajcarii (8 proc.), Austrii (9 proc.) i Wielkiej Brytanii (11 proc.). A więc w krajach o tradycyjnie przejrzystych gospodarkach, gdzie m.in. przeważają płatności elektroniczne, które można monitorować.