W ciągu dwóch lat szef służby cywilnej tylko dwa razy nakazał ponowne przeprowadzenie konkursu na stanowiska urzędnicze. Brakuje mu pracowników, którzy mogą zająć się kontrolą.
Od marca 2009 r. obowiązuje nowa ustawa o służbie cywilnej, która stosuje się do osób zatrudnionych w całej administracji rządowej. Z danych otrzymanych z kancelarii premiera wynika, że od tego czasu do chwili obecnej rozpisano ponad 16,5 tys. konkursów, w tym blisko 500 na wyższe stanowiska. Nadzór nad prawidłowym ich przebiegiem sprawuje m.in. rada służby cywilnej (RSC) i szef służby cywilnej.
Ten ostatni tylko w dwóch przypadkach nakazał ponowne przeprowadzenie naboru na wyższe stanowisko, a w dwóch innych nakazał niezwłoczne usunięcie stwierdzonych nieprawidłowości poprzez ponowne przeprowadzenie badania kompetencji kierowniczych. Co więcej tylko 48 razy oddelegował on swoich przedstawicieli jako obserwatorów, którzy mieli skontrolować, czy nabory są właściwie przeprowadzane. Jeszcze mniejsze zainteresowanie wykazała RSC, która tylko trzy razy skorzystała z wysłania obserwatorów.
– Poza tymi nieprawidłowościami otrzymałem 50 skarg od kandydatów, którzy nie byli zadowoleni z wyników naboru – mówi Sławomir Brodziński, szef służby cywilnej.
Podkreśla, że jego kompetencje kontrolne ograniczają się tylko do wyższych stanowisk. W przypadku pozostałych podlegli mu pracownicy sprawdzają tylko wybiórczo wymagania, jakie urzędy zamieszczają w ogłoszeniach o wolnych stanowiskach publikowanych w internecie.
Eksperci wskazują, że wyniki te świadczą tylko o tym, że kontrola prawidłowości przeprowadzanych naborów jest nieskuteczna.
– Szef służby cywilnej ma ograniczone możliwości kontrolne, bo nawet wysyłając obserwatora na ustawiony konkurs nie jest w stanie tego udowodnić – mówi Stefan Płażek, adwokat, adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Dodaje, że mała liczba wykrytych nieprawidłowości nie świadczy o tym, że w urzędach zatrudniani są tylko najlepsi kandydaci.