Pracodawcy znaleźli sposób na obchodzenie przepisów o czasie pracy. Od poniedziałku do piątku ich pracownicy normalnie wykonują swoje obowiązki. A w soboty i niedziele nadal świadczą pracę w tym samym miejscu, tyle że na podstawie umowy z inną firmą, która zawarła z macierzystym pracodawcą umowę o współpracy i świadczy dla niego usługi. Tak wynika ze sprawozdania Państwowej Inspekcji Pracy za 2010 rok.
– W naszym regionie takie przypadki dotyczą zwłaszcza górników i lekarzy – mówi Michał Olesiak, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach.
Podkreśla, że w takich przypadkach formalnie nie dochodzi do naruszenia prawa, bo obaj pracodawcy formalnie zapewniają pracownikowi należny mu nieprzerwany odpoczynek dobowy (11 godz.) i tygodniowy (35 godz.). To, że w czasie wolnym z punktu widzenia jednego pracodawcy podwładny pracuje w drugiej firmie, nie ma dla niego znaczenia. Pracownicy sami przecież decydują o korzystaniu z czasu wolnego i samodzielnie podejmują dodatkowe zatrudnienie.
– W razie stwierdzenia takich przypadków inspektorzy kontynuują kontrolę. Sprawdzają np., czy prawidłowo zawarto umowy o pracę – tłumaczy Maria Kacprzak-Rawa, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy w Warszawie.
PIP podkreśla, że podwójne zatrudnienie umożliwia pracodawcom oszczędności na dodatkach z tytułu pracy w godzinach nadliczbowych. Musieliby je wypłacić, gdyby np. w soboty pracownicy wykonywali pracę na ich rzecz, a nie zaprzyjaźnionej firmy.
– Przypadki takie nadal będą się zdarzały, dopóki podwójne zatrudnienie opłaca się nie tylko firmom, ale także pracownikom. Podwładni, którym etat nie zapewnia wystarczających dochodów, chcą w ten sposób dorobić, a pracodawcy wolą powierzyć dodatkową pracę sprawdzonym osobom, a nie pracownikom z zewnątrz firmy, którzy nie mają odpowiedniego doświadczenia – mówi Grzegorz Orłowski, radca prawny z Orłowski Patulski Walczak.
Podkreśla, że wielu pracowników poza etatem stara się także samodzielnie dorobić. Przytacza znany mu przykład firmy, która zaproponowała pracownikom zarabiającym niskie stawki dodatkową pracą w godzinach nadliczbowych. Podwładni odmówili, bo okazało się, że prawie każdy z nich po pracy wykonywał dodatkową działalność, najczęściej prowadził mały biznes.
Sama inspekcja wskazuje jednak także, że częstym powodem nieprawidłowości jest niedostateczna znajomość przepisów dotyczących czasu pracy albo ich nieprawidłowa interpretacja.
– Samo uproszczenie przepisów na pewno nie zlikwiduje wszystkich nieprawidłowości, bo zawsze znajdą się pracodawcy, którzy chcą wbrew prawu minimalizować koszty pracy. Na pewno jednak przyczyniłoby się do poprawy sytuacji i firm, i pracowników – mówi Grzegorz Orłowski.
Przytacza przykłady wręcz absurdalnych rozwiązań, które w praktyce uniemożliwiają firmom elastyczne zarządzanie czasem pracy w zależności od potrzeb prowadzonej działalności. Jego zdaniem prawdziwym przekleństwem dla pracodawców są przepisy o dobie pracowniczej. Przewidują one, że jeśli w danym dniu pracownik rozpocznie pracę wcześniej niż dnia poprzedniego (np. w poniedziałek o godz. 9.00, a we wtorek o 8.00), to należy mu wypłacić dodatek za pracę w nadgodzinach (w przedstawionym przykładzie za czas od 8.00 do 9.00 we wtorek). Jest to konieczne, mimo że w praktyce pracownik ani w poniedziałek, ani we wtorek nie będzie pracował ponad normę (bo w poniedziałek skończy pracę o 17.00, a we wtorek o 16.00).
– To rozwiązanie w nieuzasadniony sposób utrudnia zarządzanie czasem pracy. Prawo pracownika do czasu wolnego i tak chroni przecież przepis o konieczności zapewniania co najmniej 11-godzinnego dobowego odpoczynku – mówi Grzegorz Orłowski.
Przykładów absurdalnych rozwiązań dotyczących czasu pracy jest więcej. Np. prawo bardziej chroni prawo do wolnej soboty niż niedzieli lub świąt. W razie gdy pracownik będzie świadczył pracę w niedzielę lub dzień świąteczny, firma może wybrać, czy udzieli mu w zamian czasu wolnego w innym terminie, czy też zapłaci dodatek. Za pracę w sobotę może tylko udzielić mu innego dnia wolnego w innym terminie. I w rezultacie w ubiegłym roku 42 proc. pracodawców nie oddało czasu wolnego pracownikom za pracę w sobotę.
– Dzieje się tak nie tylko dlatego, że firmom zależy na dłuższym czasie pracy. Często wolnego dnia nie chcą też pracownicy, jeśli są wynagradzani stawkami godzinowymi – mówi Małgorzata Gossens, prawnik z kancelarii Kobierzyński i Wspólnicy.
Kłopotów firmom przysparzają też liczne ograniczenia w stosowaniu wymienionych w kodeksie systemów czasu pracy lub dłuższych okresów rozliczeniowych. Np. zwykłe firmy mogą wprowadzić maksymalnie 12-miesięczne okresy rozliczeniowe czasu pracy tylko do końca tego roku na podstawie ustawy antykryzysowej. A firmom, w tym zwłaszcza uzależnionym od wahań na rynku, umożliwia to dostosowanie czasu pracy do potrzeb produkcji. Prace nad wprowadzeniem na stałe takiej możliwości (do kodeksu pracy) trwają w Komisji Trójstronnej. Jednak ze względu na sceptyczne stanowisko związków zawodowych szanse na to są niewielkie.
Pozostało
89%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama