Jesienią na rynek pracy trafi ok. 600 tys. tegorocznych absolwentów szkół zawodowych i techników oraz uczelmi. Wielu z nich zasili szeregi bezrobotnych albo wyląduje w szarej strefie, bo pracy dla młodych jest niewiele.
Firmy nie chcą ich zatrudniać, twierdząc, że brakuje im doświadczenia. W sytuacji wciąż wysokiego bezrobocia wolą 30 – 40-latków, których nie muszą przyuczać do zawodu. To m.in. dlatego stopa bezrobocia wśród młodzieży do 25. roku przekracza 25 proc. Trzeba jednak pamiętać, że z reguły jest ono dwukrotnie wyższa niż dla pozostałych osób. Młodzi mają niewielkie doświadczenie, a w razie kłopotów na rynku pracy to oni w pierwszej kolejności są zwalniani – firmy oszczędzają wtedy kluczowych, zwykle starszych, pracowników.
Nic jednak nie zapowiada, że ta sytuacja w najbliższym czasie się poprawi, bo prognozowany w tym roku 4-proc. wzrost PKB nie będzie generował nowych miejsc pracy. W przyszłym roku wzrost ma być jeszcze niższy. – Młodzi czują się jak w potrzasku, bo nie mają nawet gdzie zdobyć potrzebnych praktycznych umiejętności – mówi prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego.
W tym roku pracodawcy nie chcą ich przyjmować na bezpłatne staże, bo rząd o połowę zmniejszył środki na aktywizację zawodową: zamiast 7 mld zł jest na to tylko 3,3 mld zł. – A to właśnie absolwenci byli głównie beneficjentami tych pieniędzy – dodaje Kryńska.
Jedną z młodych bezrobotnych jest Maria Jabłczewska, ubiegłoroczna absolwentka politologii w Łodzi. Od wielu miesięcy szuka pracy. – Byłam we wszystkich urzędach i instytucjach państwowych w mieście, ale wszędzie odsyłali mniej z kwitkiem – mówi. – Poszłam nawet na rekrutację do supermarketu, ale nic z tego nie wyszło, bo nie umiem obsługiwać kasy fiskalnej. Teraz pracuję dorywczo w barze, bez żadnej umowy.
Nie ona jedna. Profesor Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych wskazuje, że absolwenci pracujący na czarno najczęściej znajdują zatrudnienie w handlu, gastronomii, rzemiośle albo przy pracach sezonowych. W najgorszej sytuacji są absolwenci wydziałów humanistycznych oraz liceów ogólnokształcących, którzy dalej się nie kształcą: aż 70 proc. z nich ma obniżone poczucie własnej wartości, a 50 proc. nie widzi możliwości zrobienia kariery w Polsce. Sęk w tym, że za granicą wcale nie jest wiele lepiej. Rzesze młodych bezrobotnych są także w Irlandii, Portugalii, Grecji, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii. – Tylko znacząca poprawa koniunktury może poprawić sytuację absolwentów na rynku pracy – przekonuje prof. Kryńska.
Ekonomiści sceptycznie podchodzą też do ewentualnego wprowadzania rządowych programów pomocy. – Do tej pory większość programów, które miały wyrównać szanse na rynku pracy, nie przyniosło spektakularnych efektów – twierdzi Maciej Bukowski z Instytutu Badań Strukturalnych. – Tak było z programem „Pierwsza praca” czy Solidarni 50+.
Jego zdaniem jedynym rozwiązaniem jest wcześniejsze rozpoczynanie kariery zawodowej przez młodych ludzi, a także większa współpraca biznesu z uczelniami i szkołami. Przełomowy może być ten rok, bo wiele uczelni już proponuje nowe kierunki, które mają kształcić młodych ludzi na potrzeby konkretnych firm. A od października szkoły będą musiały monitorować kariery swoich uczniów. Te, które nie będą mogły się niczym pochwalić, znikną z rynku.
Co piąty młody Europejczyk bez pracy
Z danych Eurostatu wynika, że stopa bezrobocia wśród ludzi do 25. roku życia w UE wynosi 20,3 proc., a w strefie euro 19,6 proc. Najtrudniejsza sytuacja jest w Hiszpanii, gdzie pracy nie może znaleźć aż 44 proc. młodych. Sytuację nie do pozazdroszczenia mają także Słowacy, Litwini i Irlandczycy, gdzie bezrobocie wśród młodych wynosi odpowiednio 35, 34 i 31 proc. Praktycznie we wszystkich krajach UE bezrobocie wśród młodych jest znacznie wyższe niż w pozostałych grupach wiekowych. Przykładowo w Szwecji wynosi ono ponad 20 proc., podczas gdy bezrobocie ogólne to 7,4 proc. We Włoszech stopa bezrobocia młodych jest aż 3,5 razy wyższa od ogólnej i wynosi 28,5 proc. Na tym tle korzystnie wypadają Niemcy – 7,9 proc. bezrobotnych wśród młodych i 6 proc. ogółem.