To uczelnie, a nie przepisy, zabraniają podejmowania pracy uczestnikom studiów doktoranckich.
Mimo że prawo nie zabrania doktorantom pracy w czasie studiów, to w praktyce często nie mogą oni jej podejmować. Ustalane przez uczelnie regulaminy uzależniają bowiem możliwość zatrudnienia od zgody kierownika studiów. A ci często nie wyrażają na nią zgody.
– Jeśli osoba wybiera studia doktoranckie, to musi zdawać sobie sprawę z tego, że nauka na nich trwa cztery lata. W tym czasie powinna skupić się na prowadzeniu badań – uważa prof. Martyna Kandefer-Szerszeń, kierownik studiów doktoranckich na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Zdaniem resortu nauki ograniczanie możliwości zatrudnienia jest niezgodne z prawem. Każdy człowiek ma bowiem prawo do pracy. Doktoranci uważają, że zakaz jej podjęcia prowadzi do rezygnacji ze studiów.
– Obecnie najniższe stypendium doktoranckie wynosi 1044 zł miesięcznie. Jeśli jest to jedyny dochód doktoranta, to nie jest on w stanie samodzielnie się utrzymać – mówi Jacek Lewicki, wiceprzewodniczący Krajowej Reprezentacji Doktorantów.
Dodatkowo doktoranci traktowani są jak pracownicy wydziału uczelni i angażowani do rozmaitych zajęć, które wykonują bezpłatnie. Przepisy nie wskazują, ile czasu powinni poświęcić na takie obowiązki. Dlatego od jednych kierownicy wymagają codziennej obecności, a na innych nie nakładają takiego obowiązku.