Większość uczelni zamyka pierwszy etap zapisów i za chwilę wywiesi listy przyjętych. Największe zainteresowanie budzi jak zwykle prawo i psychologia. Jednak walkę o studenta mogą wygrać szkoły z kierunkami ścisłymi, bo po nich jest praca - donosi "Metro".

"Na naszą rekrutację wpłynął gaz łupkowy" - mówi Bartosz Dembiński z krakowskiej Akademii Górniczo-Technicznej. O jeden indeks na geofizyce, po której można m.in. poszukiwać złóż surowców, walczy 3,2 osoby. Górnictwo i geologię chce studiować ponad 1,5 tys. osób. Około tysiąc jest przekonanych do wiertnictwa, gdzie na trzecim roku już się przebiera w ofertach pracy.

Na energetykę i chemię jądrową postawił w tym roku Uniwersytet Warszawski. I się nie przeliczył. O 40 miejsc walczy 170 osób. Chętni znaleźli się nawet na zazwyczaj mocno niepopularną fizykę. Interdyscyplinarne specjalności na tym kierunku zanotowały średnio 2-3 osoby na miejsce.

Mimo wzrostu zainteresowania kierunkami ścisłymi, dotychczasowi faworyci trzymają się nieźle. Prawo i zarządzanie są najpopularniejsze m.in.: na UW, KUL-u, a psychologia na UMCS-ie w Lublinie. Studia lingwistyczne nadal pozostają elitarne. Najtrudniej się dostać na filologię norweską na UAM-ie w Poznaniu (22 osoby na miejsce) i iberystykę na UMCS (11 osób na miejsce). Na Uniwersytecie Łódzkim rekord należy do filologii hiszpańskiej z językiem angielskim (14 osób na miejsce).

Według ekspertów dane z rekrutacji wskazują, iż maleje zainteresowanie humanistyką. "Nie ma co liczyć, że wszyscy młodzi przeniosą się z humanistyki na kierunki ścisłe. Ale ważne, że udało się odwrócić tendencję" - podkreśla Wiktor Wojciechowski, ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Z kolei prof. Krystyna Szafraniec, współautorka raportu o młodych przygotowywanego na zlecenie rządu, zauważa, że nowością jest spadek zainteresowania studiami w ogóle (nawet o 8 pkt proc. w ostatnich 3-4 latach). "Młodzi widzą, że po studiach nie ma pracy, a np. mechanicy czy glazurnicy żyją na poziomie" - mówi socjolog młodzieży.