Nic nie jest dane na zawsze. Piąta edycja rankingu „DGP” wyłoniła nowego lidera na liście najlepszych wydziałów prawa w Polsce. Ale co ważniejsze, czołówka polskich uczelni musi ciężko pracować na utrzymanie się w peletonie. W tym roku zwyciężył Kraków.
Już w ubiegłym roku widać było, że dotychczasowa triumfatorka Warszawa czuła na plecach oddech konkurencji. Dwa lata temu jej przewaga była większa. Rok temu Kraków, Wrocław czy Białystok były coraz bliżej. Aż wreszcie nastąpił moment detronizacji lidera. W górę pnie się także Poznań, który nigdy jeszcze w naszym rankingu nie był tak wysoko. W tej edycji ociera się o podium.
To, co niepokoi, to utrzymywanie się trendu z poprzednich lat – słabsze uczelnie publiczne nie podciągają się zwykle do liderów, ale uzyskują coraz słabsze wyniki. Co warto odnotować i co budzi nadzieję na dalszy rozkwit nauk prawniczych, to coraz lepsze notowania prywatnych uczelni. Trzy pierwsze uczelnie prywatne są już na tyle mocne, że konkurują z bardzo solidnymi uniwersytetami znajdującymi się w środku stawki. Walka o podium w przyszłym roku będzie jeszcze bardziej zażarta.
Uczelnie muszą się też bardzo solidnie przygotować na niż demograficzny – od tego roku akademickiego maleje liczba studentów. Konkurujące o nich uczelnie będą musiały zapewnić coraz wyższy poziom nauczania. Dyplom uczelni nie gwarantuje dziś pracy. Ale dyplom z dobrej uczelni znacząco zwiększa szanse. Według tygodnika „Economist” zwrot z inwestycji wydanych na renomowane studia prawnicze to dziś 60–70 proc. na przestrzeni 10 lat. Życząc wszystkim uczelniom sukcesów w rywalizacji, sobie, przyszłym studentom i całej gospodarce życzymy równie zażartej konkurencji za rok.