Szpitale wydają unijne miliardy na zakup sprzętu, remonty i budowę specjalistycznych bloków operacyjnych, które niszczeją nieużywane. W sumie przeznaczyły już 3,5 mld zł na zakup najnowocześniejszych technologii, które nie mogą służyć pacjentom, bo NFZ nie ma pieniędzy na ich zakontraktowanie.
Samorządy, czyli właściciele szpitali, nie uzgadniają między sobą, gdzie jaka aparatura jest potrzebna i ma szanse na umowę z NFZ. Nikt nie kontroluje tego, jak wydawane są pieniądze i co dalej dzieje się ze sprzętem.
W szpitalu w Blachowni (woj. śląskie) od półtora roku pustkami świecą sale hematologii wyremontowane kosztem 0,5 mln zł. Podobnie jest w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Czerwonej Górze (woj. świętokrzyskie), który kończy budowę bloku operacyjnego złożonego z sześciu sal. Szanse na kontrakt z NFZ są mizerne.
Centrum Medyczne Aldemed z Zielonej Góry nie otrzymało kontraktu na usługi, które mogłoby świadczyć na nowoczesnym bloku operacyjnym, mimo że wydało na niego 8 mln zł, w tym połowę ze środków unijnych. – Odpłatnie wykonujemy kilka zabiegów tygodniowo, a moglibyśmy ich robić kilkanaście dziennie – mówi Wioletta Cieślikowska z Aldemedu.
W każdym szpitalu, gdzie marnuje się unijny sprzęt, słyszeliśmy to samo. – NFZ rozstrzygnął wcześniej konkurs i przydzielił pieniądze innym ośrodkom. O tym, że szpitale zainwestowały grube miliony w specjalistyczny sprzęt, często nawet nie wiedział. Szpitale i samorządy nie informowały funduszu, bo jak twierdzą, nie mają takiego obowiązku. To prawda, ale jak twierdzi Dorota Suchy, wicedyrektor śląskiego oddziału NFZ, jeżeli kupują sprzęt, to powinny wcześniej ustalić, czy NFZ podpisze z nimi umowy.
Z rozmów, jakie przeprowadziliśmy z ekspertami, wynika, że problem będzie narastał. Okazuje się, że starosta o swoich zakupach nie informuje nie tylko NFZ, resortu zdrowia, ale nawet sąsiadującego starosty, który zarządza pobliskim szpitalem. Państwo, które na co dzień odgórnie kontroluje dystrybucję funduszy na zdrowie, w żaden sposób nie synchronizuje przepływu pieniędzy między regionami.
Zdaniem Adama Kozierkiewicza, eksperta rynku zdrowia z UJ, politykę szpitali powinni kreować marszałkowie wspólnie z NFZ. Jedną z metod jest wydawanie przez fundusz promes. Bez nich szpitale nie kupowałyby sprzętu, bo wiedziałyby, że nie dostaną na nie kontraktu. Tyle że taka zaoczna zgoda nigdy nie oznacza stuprocentowej gwarancji, że NFZ nie wycofa się z wcześniej danego słowa. W efekcie szpital zostanie ze sprzętem, ale bez kontraktu, a dla pacjentów szpitalne kolejki i tak się nie skrócą.
Szpitale pozyskały już z Unii Europejskiej blisko 3,5 mld zł. Za unijne fundusze remontują i wyposażają oddziały oraz kupują nowoczesny sprzęt. Teraz zgłaszają się do NFZ, bo chcą, żeby za świadczenia na nim wykonywane płacił NFZ. Tyle że Fundusz nie zawsze chce z nimi podpisywać kontrakty. W efekcie część nowych oddziałów stoi pustych, a sprzęt, jeżeli jest wykorzystywany, to tylko częściowo. Zamiast więc przynosić szpitalom dodatkowe zyski, a pacjentom skracać kolejki do badań i zabiegów, unijne inwestycje powiększają straty placówek.

Bez szans na kontrakt

Z odmową funduszu spotkał się m.in. Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej w Staszowie (woj. świętokrzyskie), który za 13,5 mln zł z funduszy UE i starostwa wybudował nowoczesny blok operacyjny. Szpitalowi brakuje ok. 4 – 5 mln zł na wykończenie inwestycji. Ale nawet po jej zakończeniu nie ma szans na pełne wykorzystanie czterech sal operacyjnych. Powód – NFZ nie chce podpisać ze szpitalem dodatkowego kontraktu.
– Szpital jest prawie oddłużony, bo zamknął ubiegły rok stratą pół miliona, ale obawiamy się, że koszty bieżącego utrzymania bloku operacyjnego powiększą jego ujemny wynik – mówi Andrzej Kruzel, starosta staszowski.
Dodaje, że powiat dołożył do unijnej inwestycji około 5 mln zł, ponieważ liczył, że podniesienie standardu świadczonych usług spowoduje zwiększenie przychodów, w tym kontraktu z NFZ.
To nie jest odosobniony przypadek. Prawie w każdym województwie NFZ odmawia zakontraktowania świadczeń, które mogłyby być wykonywane na sprzęcie kupionym za unijne pieniądze. Płatnik tłumaczy, że rozstrzygnął już konkursy na określone usługi medyczne i rozdysponował pieniądze na najbliższe trzy lata.
– Nie ma możliwości zawierania dodatkowych kontraktów na życzenie szpitali, tylko dlatego że kupiły jakiś sprzęt lub zrealizowały inną inwestycję za pieniądze UE. Nie widzimy potrzeby powielania świadczeń, które są już w regionie dostatecznie zabezpieczone – podkreśla Małgorzata Koszur, rzecznik zachodniopomorskiego oddziału NFZ.



NFZ bez informacji

Jak podkreśla Dorota Suchy, zastępca dyrektora śląskiego oddziału NFZ, o wielu zakupach i inwestycjach szpitali realizowanych za unijne środki fundusz nie był informowany. Dowiaduje się o nich dopiero wtedy, gdy świadczeniodawca występuje o kontrakt. Jej zdaniem to podstawowy błąd szpitali. Jeżeli kupują sprzęt, to powinny wcześniej wiedzieć, czy NFZ podpisze z nimi umowy na jego wykorzystywanie.
– Jeżeli świadczeniodawca planuje zakup jakiegoś sprzętu, którego w naszym regionie brakuje, powinien zwrócić się do funduszu z prośbą o tzw. promesę, czyli przyrzeczenie otrzymania kontraktu na określone usługi medyczne. W tym roku wydaliśmy tylko dwie takie zgody – podkreśla Dorota Suchy.
Szpitale nie zwracają się o zgodę do NFZ, ponieważ nikt jej od nich nie wymaga.

Wystarczyło oświadczenie

W konkursach organizowanych przez marszałków województw rozdysponowano już na infrastrukturę szpitalną ponad 2,2 mld zł. Jednak, jak informuje Przemysław Janiszewski z urzędu marszałkowskiego w Kielcach, od potencjalnych beneficjentów wymagane było tylko oświadczenie o tym, że działają w publicznym systemie zdrowia (tzn. mają lub będą miały kontrakt z NFZ).
Leszek Sikorski, dyrektor Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia, które wypłaciło szpitalom już prawie 1,3 mld zł z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko, przyznaje, że instytucje liczyły na rozsądek szpitali i ich organów założycielskich. Uważały, że to oni wiedzą najlepiej, jakie urządzenia są im potrzebne i jakimi usługami będzie zainteresowany NFZ.
Teraz szpitale mogą liczyć tylko na to, że w oddziałach NFZ pojawią się dodatkowe środki i zostaną rozpisane nowe konkursy. Na to jednak szanse są małe, bo fundusz ani nie ma więcej pieniędzy, ani tym bardziej nie jest gotowy na podwyższanie tzw. limitów, czyli liczby nieodpłatnych świadczeń wykonywanych przez placówki medyczne.

Najpierw plan, potem zakup

Zdaniem ekspertów część unijnych środków zostanie zmarnowana. Wszystko dlatego, że rozwój infrastruktury w polskiej ochronie zdrowia odbywa się w sposób niekontrolowany.
Jak podkreśla Adam Kozierkiewicz, ekspert w dziedzinie ekonomiki zdrowia, w wielu krajach UE każda inwestycja w ochronie zdrowia musi być poprzedzona decyzją administracyjną. W Niemczech np., chcąc rozbudować szpital ze środków publicznych, trzeba uzyskać zgodę władz regionalnych oraz płatnika na sfinansowanie tej inwestycji.
– W Polsce rozwój infrastruktury szpitalnej nie jest planowany, a powinien być realizowany według priorytetów ustalanych regionalnie przez marszałka i NFZ. Inwestowanie powinno być skoordynowane z kontraktowaniem – podkreśla Adam Kozierkiewicz.

Bez dochodów przez 5 lat

Dodatkowym utrudnieniem dla szpitali jest brak zgody Komisji Europejskiej na odpłatne wykorzystywanie sprzętu zakupionego przez publiczne szpitale za unijne środki. Przez pięć lat nie będą mogły na nim leczyć prywatnych pacjentów, nawet wtedy gdy przekształcą się w spółki. Świadczenie usług odpłatnych spowodowałoby udzielenie bezprawnej pomocy publicznej. Resort zdrowia twierdzi, że placówki, które starały się o dofinansowanie z UE, były o tym informowane.
Dla szpitali, które nie otrzymają zwiększonego kontraktu z NFZ, może to oznaczać spore problemy finansowe. Zniechęci także szpitale do przekształcania się w spółki. Dlatego gorączkowo poszukują one sposobu na obejście tego zakazu.
– Może jakimś rozwiązaniem byłoby zlecanie podwykonawstwa na sprzęcie kupionym za środki z UE innym podmiotom, które mają kontrakt z NFZ – zastanawia się Leszek Sikorski.
Wtedy aparatura nadal byłaby wykorzystywana nieodpłatnie, a to pozwoliłoby szpitalowi utrzymać trwałość unijnego projektu. Dodaje jednak, że ostateczna interpretacja przepisów należy do Ministerstwa Zdrowia. Resort na razie nie wypowiada się w tej sprawie.