Dziś kończymy cykl „DGP” poświęcony związkom zawodowym. Przez dwa tygodnie prezentowaliśmy, jak funkcjonują. Pokazaliśmy wiele patologii, do których zdaniem ekspertów doprowadziło nieprzystające do rzeczywistości prawo związkowe. Ale napisaliśmy też o pozytywnych przykładach, gdy związki potrafiły iść ramię w ramię z pracodawcą, aby ratować firmę przed zapaścią, jednocześnie chroniąc miejsca pracy.

Związki są nieodłącznym elementem demokracji. I nikt nie kwestionuje potrzeby ich istnienia. Można natomiast mieć wiele zastrzeżeń do modelu ich funkcjonowania – szczególnie w spółkach należących do Skarbu Państwa. Tylko przykłady z kilku ostatnich tygodni pokazują, że coś musi się zmienić. Związki zawodowe nie mogą bowiem blokować prywatyzacji, grożąc pracodawcy strajkiem, bo nie mają mandatu do tego, by decydować o tym, kto jest właścicielem firmy, w której działają. A taka sytuacja ma obecnie miejsce w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Do protestu nie doszło, bo interweniowali minister gospodarki, szef resortu skarbu oraz wojewoda śląski. Ale sprawa jest otwarta. Z kolei związkowcy z KGHM pobili ochroniarzy, bo zarząd firmy nie godzi się na model podwyżki, jakiego się domagają.

To dlatego przedsiębiorcy robią wszystko, aby nie dopuścić do powstania związków w swojej firmie.

Tak czy inaczej zrzeszeni w swoich strukturach pracodawcy przygotowują właśnie założenia do projektu nowelizacji ustaw okołozwiązkowych. A związkowcy mówią, że są gotowi do dialogu. I przyznają, że zgodzą się np. na zmiany dotyczące reprezentatywności, bo dostrzegają problemy, do jakich prowadzi rozdrobnienie związkowych central.

Wygląda na to, że tym razem dyskusja nad zmianami 20-letniego prawa może się wreszcie zakończyć sukcesem. Z naszych informacji wynika, że do takich rozmów może dojść już wkrótce na posiedzeniu komisji trójstronnej. Będziemy się im bacznie przyglądać i je opisywać.

Duda: Niech pracodawcy dostrzegą też problemy w swoich szeregach

Piotr Duda | szef NSZZ „Solidarność”

W ostatnich tygodniach pracodawcy coraz głośniej narzekają na związki zawodowe.

Bo od zawsze szukają pretekstu, aby zmienić ustawę o związkach zawodowych i mieć święty spokój z reprezentacją pracowników. Od zawsze też posługują się do tego kilkoma przykładami patologii w związkach, do których przy ich mnogości musi dochodzić. Ale od zwalczania patologii są inne organy. Nie trzeba psuć tego, co jest dobre, wystarczy dbać o przestrzeganie przepisów.

Eksperci wskazują, że problem leży w prawie, którego związkowcy nadużywają. Chcą brać udział w debacie na temat prywatyzacji JSW, choć nie mają do tego mandatu, więc wysuwają roszczenia płacowe.

Tam osią konfliktu są gwarancje zatrudnienia. To jak najbardziej jest domena związków zawodowych, mamy prawo się na ten temat wypowiadać i protestować, jeśli sprawy idą w złym kierunku. JSW to nie jest spółka ministra Grada czy PO, ale Skarbu Państwa, wszystkich Polaków, także tych zatrudnionych w JSW. Pracownicy JSW zabierają po prostu głos we własnej sprawie.

Związki nie mają prawa głosu w kwestiach własności.

Ale mogą interweniować, by po zmianie właściciela został zachowany okres gwarancji zatrudnienia. Zresztą rozmowy z szefostwem JSW trudno nazwać dialogiem. Gdy prezes spółki jedzie na rozmowy ze stroną społeczną, jego prawnicy blokują akcję protestacyjną.

O tym zadecydował sąd. Coś było zatem na rzeczy.

Niestety, decyzje wymiaru sprawiedliwości coraz częściej są nieadekwatne do tego, co się dzieje w zakładach pracy. Umarzane są np. postępowania w sprawie pracodawców, którzy nie wypłacają ludziom wynagrodzeń, jest przyzwolenie na szykanowanie działaczy związkowych. Trwa konflikt.

A jest szansa na rozejm?

Tak, ale pod warunkiem, że pracodawcy szczebla centralnego dostrzegą problem nie tylko w działalności związków zawodowych, lecz także w swoich szeregach. Dlaczego nie interweniują, gdy należący do ich związków pracodawcy łamią prawa pracownicze, nie wypłacają świadczeń itd.? Dialog na dole się nie układa właśnie dlatego, że tam często mamy do czynienia z pseudopracodawcami mającymi w pogardzie pracowników i ich prawa.

Są też pseudozwiązkowcy, którzy biją ochroniarzy.

Ja natomiast znam wiele sytuacji, kiedy ochrona na polecenie pracodawcy wyrzuciła z zakładu czy nawet pobiła pracowników. W Bydgoszczy na zlecenie pracodawcy firma detektywistyczna śledziła przewodniczącą, by znaleźć pretekst do wyrzucenia jej z pracy. Inny przykład: pracodawcy organizują szkolenia, jak nie dopuścić do założenia organizacji związkowej na terenie zakładu pracy. Czy to są działania zgodne z prawem?

Będzie trudno o kompromis.

Jako NSZZ „Solidarność” jesteśmy pełni dobrej woli, bo związki zawodowe i pracodawcy są na siebie skazani. My piętnujemy tych działaczy, którzy łamią prawo. Niech więc pracodawcy zaczną robić to samo. Szukajmy kompromisu – jestem np. gotów do rozmowy na temat reprezentatywności. W przypadku innych przepisów nie widzę raczej potrzeby zmian.

Pracodawcy wymieniają ich co najmniej kilka.

To będziemy rozmawiać o tym na forum komisji trójstronnej. Choć mówiąc szczerze, nigdy podczas tych rozmów nie usłyszałem od pracodawcy: „Za bardzo panoszycie się w firmach, trzeba wam przyciąć skrzydła”.