Projekt ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych to sztandarowy pomysł resortu zdrowia na skrócenie szpitalnych kolejek i szansa dla szpitali na zarobienie pieniędzy. Właśnie zakończyły się jego konsultacje. Na projekcie ustawy suchej nitki nie zostawiły resort finansów i pracy, Rządowe Centrum Legislacji (RCL) oraz NFZ. Ich uwagi zajmują ponad 100 stron.
Jutro zarówno projekt, jak i zgłoszone uwagi mają być omawiane w Komisji Trójstronnej. Jak zapewnia „DGP” Jakub Szulc, wiceminister zdrowia, część zgłoszonych poprawek już zostało uwzględnionych.
– Jesteśmy już po komisji uzgodnieniowej. Nie wykluczam, że projekt trafi pod obrady rządu jeszcze przed wakacjami – dodaje.

Bez ulgi na polisy

Główną zachętą, która miała spowodować, że Polacy zaczną masowo kupować prywatne polisy zdrowotne, miała być ulga podatkowa. Resort zdrowia przekonywał, że tylko w ten sposób można spowodować, że dodatkowe ubezpieczenie wykupi na tyle dużo osób, że ich cena będzie na przystępnym poziomie.
Tyle że Jacek Rostowski, minister finansów, nie zgadza się na jej wprowadzenie. W uwagach przesłanych do resortu zdrowia wyjaśnia, że Polska jest objęta procedurą ograniczenia nadmiernego deficytu. W związku z tym rząd nie może przyjmować projektów ustaw, które wprowadzają nowe zwolnienia i ulgi powodujące obniżenie dochodów budżetu.
– Wprowadzenie ulgi zmniejszyłoby dochody sektora finansów publicznych o około 230 mln zł – mówi Małgorzata Brzoza, rzecznik Ministerstwa Finansów.
Takie stanowisko resortu przekreśla, zdaniem ekspertów, szanse projektu na sukces.
– Sama perspektywa uzyskania świadczenia zdrowotnego w szybszym czasie lub w podwyższonym standardzie to za mało, żeby skutecznie zachęcić do wykupienia prywatnej polisy – mówi Jerzy Gryglewicz ekspert ds. ochrony zdrowia z Uczelni Łazarskiego.

Równi i równiejsi

Brak zgody ministra Rostowskiego na wprowadzenie dodatkowej ulgi to niejedyny problem związany z projektem. Zdaniem RCL jego wejście w życie w obecnym kształcie niesie ze sobą zagrożenie, że osoby przewlekle chore lub powyżej 65. roku życia tylko ze względu na stan zdrowia lub wiek zostaną pozbawione możliwości wykupienia dodatkowej polisy zdrowotnej. Tym samym może dojść do naruszenia przepisów konstytucji o równości w dostępie do świadczeń zdrowotnych.
Projekt resortu zdrowia nie przewiduje natomiast żadnych rozwiązań uniemożliwiających firmom ubezpieczeniowym dokonywania selekcji zgłaszających się do nich osób. Mogą więc odmawiać zawierania umów z osobami często korzystającymi ze świadczeń. Z tymi zarzutami nie zgadza się resort zdrowia.
– Ten projekt odnosi się do prywatnego systemu, a nie powszechnego. Nie ma możliwości wprowadzenia prywatnego ubezpieczenia bez jednoczesnego zapewnienia ubezpieczycielowi, który ma je sprzedawać, prawa oceny ryzyka zdrowotnego. W efekcie osoby, które np. palą czy cierpią na przewlekłe schorzenia, muszą liczyć się z tym, że ich składka będzie wyższa – tłumaczy Jakub Szulc.



Niezgodne z konstytucją

Wśród uwag zgłoszonych do projektu zarzut o jego niekonstytucyjność pojawia się również w innym kontekście. Uwagę na to zwraca RCL. Zgodnie z art. 8 projektu jeżeli osoba ubezpieczona w NFZ posiada dodatkową polisę zdrowotną, to w pierwszej kolejności koszt świadczenia ma być pokryty właśnie przez prywatnego ubezpieczyciela. Tym samym pozbawia się te osoby możliwości korzystania ze świadczeń finansowanych przez NFZ.
– Osoba ubezpieczona w NFZ nie może zrzec się prawa do objęcia nim. Tym samym za świadczenia w pierwszej kolejności płaci fundusz – mówi Tomasz Filarski z Polskiego Towarzystwa Prawa Medycznego.
Jak ustalił „DGP”, Ministerstwo Zdrowia w nowej wersji projektu wycofało się z art. 8. Jakub Szulc mówi, że to pacjent będzie decydował, z którego ubezpieczenia – powszechnego czy prywatnego – ma być sfinansowany koszt świadczenia.
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów zwraca natomiast uwagę na brak precyzyjnej definicji, czym jest dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne, nie określa też jego zakresu.
– Brak definicji, czym jest dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne powoduje, że ustawa nie spełni swojej funkcji, bo nie określa przedmiotu, którego dotyczy – mówi Dorota Fal, ekspert rynku ubezpieczeniowego.
Jak zapewnia resort zdrowia, uwagi te zostały uwzględnione i definicja została już doprecyzowana.
– Po pierwsze będzie ona dokładnie wymieniać zakres ubezpieczenia, a nie tylko odsyłać do ustawy o działalności ubezpieczeniowej. Po drugie precyzuje procedurę odwoławczą – mówi Jakub Szulc.

Zagrożona medycyna pracy

Projekt ustawy, zdaniem pracodawców i związków zawodowych, niesie również zagrożenie dla systemu medycyny pracy. Resort zdrowia proponuje w nim objęcie usług z tego zakresu ubezpieczeniami dodatkowymi. Natomiast w opinii ekspertów świadczenia medycyny pracy nie są skutkiem zdarzenia losowego. Nie mogą więc być objęte umową ubezpieczenia.
Ponadto, jeśli nowe rozwiązania wejdą w życie, opieka nad pracownikami jednego przedsiębiorstwa będzie mogła być świadczona przez wiele podmiotów.
– Zasadniczym celem obowiązujących przepisów jest, aby podstawowa jednostka służby medycyny pracy miała kompleksową wiedzę na temat zagrożeń zdrowotnych występujących w konkretnym zakładzie pracy – mówi dr Patrycja Krawczyk-Szulc z Instytutu Medycyny Pracy im. prof. Jerzego Nofera w Łodzi.
Projektem ustawy rząd może zająć się jeszcze przed wakacjami. Biorąc jednak pod uwagę zbliżającą się przerwę w pracach Sejmu oraz wybory, posłowie zajmą się nim nie wcześniej niż jesienią. Oznacza to, że od momentu przedstawienia przez resort zdrowia pierwszego projektu w tej sprawie miną prawie cztery lata.