W jednej ze spółek PKP działa ponad 280 związków zawodowych. W sektorach górniczych uzwiązkowienie często wynosi ponad 100 proc. załogi, bo prawo nie zabrania członkostwa w kilku tego typu organizacjach. W KGHM pensje etatowych działaczy, czyli oddelegowanych do wykonywania zadań związkowych, kosztują ok. 8 mln zł rocznie. Rekordziści dostają co miesiąc grubo ponad 20 tys., a średnia płaca wynosi tam ok. 9 tys. zł. Kompania Węglowa dwa lata temu na utrzymanie 200 central związkowych wydała 20 mln zł.
Poczta Polska od lat nie może się zrestrukturyzować, bo każda zapowiedź zmian natychmiast spotyka się z groźbą strajku. Działa tam blisko 70 związków, wiele z nich ma rozbieżne interesy. Podobnie jest w Locie. Interesy związku pilotów są tam rozbieżne z kontrolerami lotów. To tylko kilka przykładów patologii, do których doprowadziły napisana w 1991 r. ustawa o związkach zawodowych oraz inne tzw. ustawy okołozwiązkowe, jak choćby ta dotycząca sporów zbiorowych.
Pracodawcy od wielu już lat domagają się likwidacji związkowych przywilejów, ale partie polityczne stały się zakładnikami związków i pozostają głuche na ich apele. Po wiosennej, niekiedy brutalnej eskalacji roszczeń, organizacje zrzeszające pracodawców postanowiły więc same przygotować zmiany prawa. Pracodawcy RP proponują następujący pakiet:
● zmiany zasad reprezentatywności związkowej przez podwyższenie progu liczbowego (do 20 proc. pracowników danego zakładu pracy). Obecnie reprezentatywność to 10 proc. załogi dla małych związków i 7 proc. dla dużych, czyli takich, które mają struktury ponadzakładowe. Istotą tej zmiany ma być przyznanie kompetencji w zakresie zbiorowego prawa pracy wyłącznie reprezentatywnym organizacjom związkowym. Jedynie takie miałyby prawo do prowadzenia negocjacji i konsultacji z pracodawcą w sprawie układu zbiorowego pracy, porozumień zbiorowych i regulaminów wynagradzania czy pracy oraz prowadzenia sporu zbiorowego, w tym strajku;
● doprecyzowanie przepisów ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych – ich najważniejszy postulat dotyczy prawa wystąpienia przez strony sporu z wnioskiem do sądu pracy o zbadanie legalności wszczęcia sporu zbiorowego już w momencie, gdy zostaje rozpoczęty, a nie po jego zakończeniu; Przykładowo jeden dzień strajku kosztuje Jastrzębską Spółkę Węglową 30 mln zł.
● zmiany w kwestiach sposobu finansowania związków, miejsca ich działalności, a także ochrony przysługującej związkowcom.
O potrzebie zmian mówią też eksperci zajmujący się prawem pracy. – Uwagi pracodawców są słuszne, nie można jednak doprowadzić do marginalizacji związków. Trzeba też przyznać, że niektóre przepisy, jak choćby mówiące o oddelegowaniu do pracy związkowej czy finansowaniu związków, przystają do minionej epoki – mówi prof. Jerzy Wratny z Uczelni Łazarskiego i członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy.
Wskazuje też, że nieprzystające do rzeczywistości prawo może wpływać na dość niski stan uzwiązkowienia w Polsce. Obecnie wynosi on ok. 15 proc. Pracodawcy boją się związków jak ognia i za wszelką cenę starają się nie dopuścić do ich zawiązania w firmie. Potem okazuje się, że gdy pracownicy hipermarketów czy firm ochroniarskich są zmuszani do pracy niezgodnej z prawem, nie ma ich kto bronić.