Szkoły niepubliczne, które kształcą dorosłych, dostaną pieniądze tylko za tych, którzy zdadzą egzaminy. Problem w tym, że większość z nich nigdy do nich nie przystępuje.
Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) pracuje nad zmianą systemu finansowania kształcenia dorosłych. Szkoły będą otrzymywały pieniądze, dopiero gdy uczeń zda egzamin kończący naukę. Obecnie jest tak, że budżet płaci za wszystkich słuchaczy, za każdy miesiąc ich edukacji. Nowe regulacje przewiduje projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty, którym ma zająć się rząd. Wejdą w życie 1 września 2012 r.
Budżetowa dotacja, którą otrzyma szkoła, pokryje 100 proc. kosztów kształcenia słuchacza. Teraz budżet dopłaca jej tylko 50 proc., ale za każdy miesiąc nauki.
Zmiany sposobu finansowania obawiają się szkoły policealne.
– Z jednej strony dotacja ma być wyższa, ale z drugiej wiele osób dorosłych zapisuje się do szkoły i uczęszcza kilka miesięcy na zajęcia, ale egzaminu nigdy nie zdaje – mówi Renata Iłeczko, dyrektor Ogólnopolskiego Ośrodka Rozwoju Zawodowego Progres w Olsztynie.
Dodaje, że szkoła poniesie koszty organizacji zajęć, za które MEN jej nie zapłaci.
– Obawiam się, że zmiany, które chce wprowadzić ministerstwo, mogą doprowadzić do upadku kształcenia zaocznego – mówi Renata Iłeczko.
Resort edukacji tłumaczy, że taka zmiana sposobu finansowania szkół policealnych wynika z nadużyć ze strony placówek i wpisywania na listy fikcyjnych uczniów tylko po to, żeby dostać pieniądze z budżetu.
Często też nie skreślają słuchaczy, którzy po miesiącu rezygnują z nauki, a widnieją w wykazie przez cały rok szkolny.