W maju do Niemiec wyjechało dwa razy mniej osób, niż szacowali eksperci. Szanse na dobrze płatne zajęcie mają dziś głównie pracownicy z doświadczeniem i dobrą znajomością niemieckiego. A takich jest niewielu.
Z informacji, jakie uzyskaliśmy w największych agencjach pracy tymczasowej, ambasadzie niemieckiej, a także w polskich i niemieckich izbach rzemieślniczych, wynika, że w pierwszym miesiącu po otwarciu rynku pracy z pomocą specjalistycznych firm pośrednictwa pracy za Odrę wyjechało około 10 tys. Polaków. To dwa razy mniej, niż szacowali eksperci.
Zainteresowanie Polaków jest duże, ale wielu zgłaszających się do agencji pośrednictwa pracy, a także do punktów konsultacyjnych działających w różnych województwach, nie ma wystarczających kwalifikacji.
– Główną barierą jest język – mówi Lucyna Królikowska, prezes Stowarzyszenia NIKE Polska Przedsiębiorczość z Berlina. Niemieccy pracodawcy potrzebują rąk do pracy, ale nie chcą zatrudniać osób, z którymi mają problemy z komunikacją. – Wielu już się na tym sparzyło – dodaje Królikowska i przytacza przykład właścicielki dużego zakładu kosmetycznego z Meklemburgii, która musiała zwolnić dwie fryzjerki, bo nie były w stanie dogadać się z klientami. Podobne problemy są z kierowcami, mechanikami samochodowymi, a także z opiekunkami do ludzi starszych.
– Na 50 chętnych tylko 3 – 4 osoby wystarczająco mówią po niemiecku i spełniają wymagania naszych klientów – mówi Katarzyna Szajca z agencji pośrednictwa pracy Club Silesius.
Niektóre agencje, takie jak Work Express czy Adecco, organizują intensywne kursy językowe dla kandydatów do pracy. Kilka dni temu zakończyły się takie szkolenia dla pielęgniarek, a w czerwcu dla pracowników magazynów i rzeźników.
Do tej pory największe zainteresowanie pracą w Niemczech wykazują mieszkańcy województw przygranicznych. Mają znajomych po drugiej stronie granicy, znają język, wielu tam pracowało, a nawet ma podwójne obywatelstwo. – Najlepsi bez problemu znajdują pracę – mówi Krzysztof Gnat z Izby Rzemieślniczej w Zielonej Górze. Jego zdaniem niektóre firmy po naszej stronie Odry już zaczynają mieć problemy z niedoborem pracowników.
Przykładem jest spółka Franciszka Gorczycy – który bezskutecznie szuka fachowców do układania kanalizacji, a także firma budowlana Romana Kuzery, który aby skończyć inwestycję w terminie, musiał ściągać cieśli i murarzy aż z podlaskiego. – Trzech ludzi wybrało pracę u konkurencji za Odrą – mówi Kuzera. – To im się bardziej opłaca, bo zarabiają trzy razy więcej, a ponieważ mieszkają w Zielonej Górze, koszty życia im nie wzrosły. Liczba zarejestrowanych bezrobotnych w tym mieście spadła w ciągu ostatniego miesiąca o 2,5 tys. osób. – To największy okresowy skok od kilku lat – mówi Małgorzata Kordian z wojewódzkiego urzędu pracy. Przed 1 maja zarejestrowanych było ponad 9 tys. bezrobotnych.
Na razie Polacy są zatrudniani jako prości robotnicy produkcyjni: np. do pakowania towarów czy nieskomplikowanych prac przy budowie. To wkrótce może się zmienić. Do niemieckiego parlamentu trafiła już ustawa o uznawaniu wykształcenia z kraju pochodzenia emigranta. Zobowiązuje ona m.in. lokalne władze i pracodawców do kierowania zagranicznych pracowników na specjalistyczne kursy. – To umożliwi łatwiejsze znalezienie pracy i da szansę na awans – mówi Królikowska.
PRAWO
Nie daj się oszukać pośrednikowi
Zanim skorzystasz z usług agencji pośrednictwa pracy, sprawdź, czy figuruje ona w rejestrze agencji zatrudnienia i czy ma certyfikat ministra gospodarki (jeśli dokonano go do 31 października 2005 r.) lub marszałka województwa (kiedy wpisu dokonano później). Najprościej sprawdzić to na stronie www.kraz.praca.gov.pl, na stronach urzędów pracy, a także telefonicznie lub pisemnie. Pamiętaj też, że pośrednik nie ma prawa zabrać ci paszportu ani pobierać opłat za znalezienie pracy.