Placówki medyczne, które chcą, aby ich karetki działały na podstawie umowy z NFZ, muszą wyposażyć część z nich w dodatkowy sprzęt.
Stacje pogotowia ratunkowego, które dysponują karetkami, mają podpisane z NFZ jedynie aneksy do zeszłorocznych umów, które wygasają z końcem czerwca. Dlatego fundusz ogłosił konkurs na zawarcie nowych umów. Zgodnie z grudniową nowelizacją ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym powinny być one podpisywane nawet na 5 lat. Praktyka jednak poszczególnych oddziałów jest różna. Część z nich, jak np. małopolski NFZ, proponuje umowy na 1,5 roku, ale warunki finansowe tylko do końca tego. Natomiast w warmińsko-mazurskim kontrakty będą od razu zawierane na 5 lat.
Jak na razie NFZ wciąż czeka na oferty ze strony świadczeniodawców. W województwie małopolskim wpłynęło ich 20, w pomorskim 24, a na Śląsku – 16. Część świadczeniodawców podkreśla, że zmienione warunki, jakie muszą spełnić, są zaostrzone w porównaniu z tymi obowiązującymi w poprzednich latach. Zespoły podstawowe (czyli takie, w których skład nie wchodzi lekarz) muszą np. mieć kapnometr (służy do pomiaru stężenia lub ciśnienia parcjalnego dwutlenku węgla we krwi lub powietrzu wydychanym). Wcześniej taki wymóg był stawiany tylko karetkom typu „S”, czyli takim, w których jeździ lekarz (a nie tylko ratownik i pielęgniarka). Z tymi zarzutami nie zgadza się NFZ.
– Wymogi dotyczące personelu i sprzętu nie uległy zmianie. Inne są jedynie zasady kontraktowania. Wcześniej dotyczyły one zakresu świadczeń, a teraz rejonu objętego działaniem poszczególnych zespołów ratowniczych – mówi Jacek Kopocz, rzecznik prasowy śląskiego NFZ.
NFZ płaci karetkom dobowy ryczałt. W przypadku zespołów, w skład których w chodzi lekarz – wynosi on 3,5 tys. do ponad 4 tys. Dla zespołów, gdzie jest tylko ratownik i pielęgniarka, wysokość opłaty waha się od 2,7 tys. zł do 3 tys. zł.