Tak źle z ofertami pracy kierowanymi przez firmy do urzędów pracy nie było od ośmiu lat. To m.in. efekt cięcia pieniędzy na aktywizację bezrobotnych i lęku firm przed zatrudnianiem nowych osób.
W pierwszym kwartale firmy zgłosiły do urzędów pracy chęć zatrudnienia zaledwie 180,5 tys. osób. To aż o 31 proc. mniej niż przed rokiem – wynika z danych GUS. Znaczny spadek ofert potwierdza Bożena Stępniewska, wicedyrektor powiatowego urzędu pracy we Włocławku. – To między innymi skutek tego, że radykalnie, bo o 60 proc. zmniejszyła się kwota, jaką otrzymaliśmy na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu – mówi.
W tym roku Fundusz Pracy przeznaczy na aktywne przeciwdziałanie bezrobociu tylko 3,2 mld zł. W ubiegłym było to ponad 7 mld zł. Stępniewska podkreśla, że w związku z tym brakuje pieniędzy m.in. na dofinansowywane z FP firmowych staży dla bezrobotnych czy doposażenia ich miejsc pracy. A z tych form wsparcia korzystają pracodawcy. Na tę statystykę nie ma wpływu zniesienie w 2009 r. obowiązku zgłaszania wolnych etatów w pierwszej kolejności do urzędów pracy. – Zarówno wcześniej, jak i później oferty pracy zgłaszali głównie ci, którzy rzeczywiście poszukiwali pracowników wśród bezrobotnych – wyjaśnia Hanna Subotowicz, dyrektor powiatowego urzędu pracy w Gostyninie.
Część pracodawców zniechęciła się do urzędów pracy i nie zgłasza do nich wolnych etatów, ponieważ w przeszłości nie znalazła wśród bezrobotnych potrzebnych im fachowców. Na przykład obecnie PUP we Włocławku dysponuje ofertami pracy dla doświadczonych pracowników budowlanych, operatorów koparek i innego sprzętu oraz spawaczy. Ale chętnych na te stanowiska nie ma.
Są też inne problemy. – Często jeśli firma zdobywa dodatkowe zamówienia, to woli dać pracownikom nadliczbowe godziny niż tworzyć nowe etaty. Między innymi dlatego mało jest ofert zatrudnienia – ocenia Karolina Sędzimir, ekspert rynku pracy w PKO BP.
A Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych dodaje: – Mimo że do urzędów pracy trafia 25 – 30 proc. ofert, które się pojawiają, to ich wyraźny spadek pokazuje niekorzystną tendencję na rynku pracy.
Mała liczba ofert pracy wskazuje, że nieprzypadkowo stopa bezrobocia wyniosła w marcu 13,1 proc. i była wyższa niż przed rokiem. Ale eksperci są umiarkowanymi optymistami, jeśli chodzi o przyszłość. – Przy wzroście gospodarczym w okolicach 4 proc. powstawać będą nowe miejsca pracy. W efekcie stopa bezrobocia powinna w końcu roku spaść do 10,9 proc., tak jak oczekuje rząd, a liczba zarejestrowanych bezrobotnych zmniejszy się z 2,1 mln do 1,8 mln – twierdzi Karolina Sędzimir.