Samorządy szukają oszczędności w wydatkach na oświatę. Dlatego wydały specjalne zarządzenia lub wytyczne (formalne lub nieformalne) dla dyrektorów szkół, w których nakazały im ograniczenie zatrudnienia. Do końca kwietnia muszą przedstawić samorządom, jak wywiązały się z tych zaleceń.
Wtedy mija termin na przesłanie gminom do akceptacji tzw. arkusza organizacyjnego szkoły, w którym dyrektorzy szkół określają m.in. liczbę nauczycieli, zajęć oraz uczniów. Wcześniej ich opiniowaniem zajmowały się kuratoria oświaty. Obecnie to, ilu nauczycieli będzie pracować od nowego roku szkolnego, zależy już wyłącznie od samorządów.
Sposobów na zmniejszenie kosztów funkcjonowania szkół jest co najmniej kilka. Dyrektorom np. nie wolno zatrudniać nowych nauczycieli. Z kolei ci, którzy pobierają emerytury, nie mają co liczyć na dodatkową pracę w szkole.
– Na spotkaniu z dyrektorami szkół zabroniliśmy im ponownego zatrudnienia nauczycieli, którzy mają prawo do emerytury – mówi Maria Kulbicka, kierownik wydziału edukacji Urzędu Miasta w Gdańsku.
Organy prowadzące szkoły nakazały też przyznawanie nauczycielom dodatkowych godzin. Tak aby w efekcie zamiast 18 zajęć tygodniowo mieli o dziewięć więcej, a więc pracowali na półtora etatu. Takie rozwiązanie pozwala samorządom uniknąć wyrównań do wynagrodzeń do średnich pensji nauczycieli gwarantowanych przez przepisy. Na przykład Urząd Miasta Częstochowy wydał na ten cel w tym roku ponad 14 mln zł. Tam prezydent w zarządzeniu nakazał powierzanie nauczycielom dodatkowych godzin.
Realizacja planów zawartych w arkuszach organizacyjnych rozpocznie się już w maju.
Samorządy nie czekają na przeciągające się w czasie obietnice Ministerstwa Edukacji Narodowej dotyczące zmian w Karcie nauczyciela. Wciąż muszą się do niej stosować i nie mogą zatrudniać pedagogów na własnych warunkach. Dlatego korzystają z innych możliwości wpływania na funkcjonowanie szkół, które przyniosłyby im oszczędności. W lutym podjęły decyzje o likwidacji blisko pół tysiąca placówek oświatowych. Teraz zmuszają dyrektorów szkół do szukania kolejnych oszczędności. Otrzymali oni w tym roku od wójtów, burmistrzów i prezydentów miast zarządzenie (formalne lub nieformalne), aby zmniejszać liczbę oddziałów, zwalniać i nie zatrudniać nowych nauczycieli, a tych, którzy pozostaną – namawiać do pracy na półtora etatu. Te wytyczne dyrektorzy szkół muszą zrealizować do końca tygodnia. Inaczej gminy nie zatwierdzą ich planu organizacyjnego na kolejny rok szkolny.
Samorządy tłumaczą się, że do tych działań zmusił ich rząd, który przed dwoma laty wprowadził wymóg wyrównywania pensji pedagogom. Szukają więc wszelkich możliwych rozwiązań, aby tego uniknąć. Nawet jeśli działają na granicy obowiązujących przepisów.

Zarządzenie gmin

Od dwóch lat kuratoria oświaty nie opiniują już tzw. arkuszy organizacyjnych. To w nich dyrektorzy szkół określają m.in. liczbę klas i nauczycieli wraz z przydzielonymi im zajęciami na kolejny rok szkolny. Jego zatwierdzenie pozostaje obecnie wyłącznie w gestii samorządów.
– Prezydent miasta wydał zarządzenie, w którym nakazał dyrektorom szkół zwiększanie liczy zajęć prowadzonych przez nauczycieli, tak aby wzrosła ona do półtora etatu – mówi Anna Kowalczyk, kierownik wydziału edukacji w urzędzie miasta w Częstochowie.
Tłumaczy, że drugi rok z rzędu miasto musiało wydać kilkanaście milionów złotych na wyrównanie pensji pedagogom. Dzieje się tak dlatego, że na jednego nauczyciela przypada niepełny etat. Osoba pracująca w pełnym wymiarze poza tzw. godzinami karcianymi przypisane ma 18 godzin pensum. Dyrektor może jej powierzyć jednak dodatkowe 9 godzin. Wtedy nauczyciel zarabia więcej, niż musi mu zagwarantować samorząd. W efekcie ma zapewnioną średnią płacę, a gmina nie musi mu wypłacać wyrównania.
Podobne zarządzenie wydał już w poprzednim roku prezydent Radomia.
– W ten sposób doprowadziliśmy do zmniejszenia kosztów wyrównywania pensji nauczycieli z 6 mln zł w pierwszym roku do 3 mln zł w tym – potwierdza Leszek Pożyczka, dyrektor wydziału edukacji i sportu Urzędu Miejskiego w Radomiu.
Wskazuje, że w tym roku planuje kolejne oszczędności, które są związane z redukcją zatrudnienia w szkołach.



Łączenie klas

Innym sposobem na szukanie oszczędności w oświacie jest łączenie oddziałów. MEN mimo próśb rzecznika praw obywatelskich i rzecznika praw dziecka nie zdecydowało się określić, ile maksymalnie uczniów może liczyć oddział. W efekcie o tym decydują gminy.
– Wójtowie gmin Goraj i Frampol wysłali do dyrektorów szkół zarządzenie, aby szukać oszczędności dzięki łączeniu klas – potwierdza Andrzej Antolak z Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.
Jego zdaniem tego typu działania spowodują, że dzieci trafią do przepełnionych klas, a zwolnieni nauczyciele z odprawami wrócą ponownie za rok, gdy do szkół trafią łącznie sześcio- i siedmiolatki.
Podobnie dzieje się w innych gminach.
– Poleciliśmy dyrektorom łączenie mniej licznych klas w większe – mówi Marek Ziaja, dyrektor gminnego zespołu obsługi szkół w Limanowej.
Dodaje, że w efekcie tych łączeń w pierwszej kolejności pracę stracą nauczyciele dojeżdżający do pracy spoza gminy.

Przymusowa emerytura

Samorządy przy okazji redukcji zatrudnienia w szkołach często chcą się rozstać się z najstarszymi nauczycielami, którzy kosztują ich najwięcej. Możliwość taką stwarzają im przepisy. Zgodnie bowiem z ustawą z 16 grudnia 2010 r. o zmianie ustawy o finansach publicznych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. nr 257, poz. 1726) osoby łączące pobieranie emerytury z pracą zawodową do końca września muszą wybrać, czy nadal chcą pracować w szkole, czy też wolą pobierać emeryturę.
– Jeśli nauczyciel do końca września nie rozwiąże umowy o pracę, to ZUS zawiesi mu wypłatę świadczenia – mówi Tomasz Malicki, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. B. Nowodworskiego w Krakowie.
Zasada ta dotyczy emerytów, którzy od 8 stycznia 2009 r. do końca grudnia 2010 r. przeszli na emeryturę bez konieczności rozwiązania umowy o pracę z dotychczasowym pracodawcą. W praktyce więc takie osoby jednocześnie pobierały i nadal pobierają pensję i emeryturę.
– Mogą się oni też zwolnić z pracy na jeden dzień, ale w takim przypadku od decyzji dyrektora szkoły zależy, czy zostaną ponownie zatrudnieni – dodaje Tomasz Malicki.
Takie rozwiązanie przewiduje art. 103a ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (Dz.U. z 2009 r. nr 153, poz. 1227 z późn. zm.).
Samorządy wykorzystują tę możliwość i w ten sposób chcą pozbyć się ze szkół nauczycieli pobierających emerytury.
– Wydaliśmy dyrektorom szkół zakaz ponownego zatrudniania nauczycieli z prawem do emerytury – mówi Maria Kulbicka.
Dodaje, że jeśli będzie potrzeba zatrudnić w szkole nowego pedagoga, to będą to młode osoby.
Oświatowe związki zawodowe na razie nie zamierzają interweniować w tej sprawie i czekają na koniec maja. Wtedy będzie już wiadomo, ilu nauczycieli zostanie zwolnionych.
– Dzisiaj trudno jest ocenić, ile osób będzie w takiej sytuacji. Pierwsze informacje o skali takiego zjawiska poznamy dopiero na początku czerwca – mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Dwuletni urlop

Sami nauczyciele szukają sposobów na uniknięcie zwolnienia. Z obawy przed redukcjami etatów uciekają na urlopy dla poratowania zdrowia.
– W szkołach mamy nowe zjawisko, bo pojawili się pedagodzy, którzy korzystają z tego urlopu od kwietnia, a nie jak to było przyjęte, od września – mówi Maria Kulbicka, kierownik wydziału edukacji Urzędu Miasta w Gdańsku.
Tłumaczy, że w ten sposób nauczyciele gwarantują sobie zatrudnienie nie przez rok, ale aż przez dwa lata. Dzieje się tak dlatego, bo w razie konieczności redukowania etatów w szkołach wypowiedzenia są wręczane nauczycielom z początkiem maja. Nie jest to możliwe w momencie korzystania z urlopu na poratowanie zdrowia.