W pierwszym kwartale tego roku aż o 40 proc. zmniejszyła się kwota świadczeń niewypłaconych pracownikom. Inspekcja chce zmian w prawie, które zapobiegną zaleganiu z wypłatami.
Ponad 19 tys. przypadków niewypłacenia pensji ujawniła w I kwartale tego roku Państwowa Inspekcja Pracy (PIP). W porównaniu z tym samym okresem 2010 r. liczba ta spadła aż o 10 tys. (36 proc.).
– Inspektorzy nakazali wypłatę świadczeń na kwotę 33 mln zł, czyli o 22 mln zł mniejszą niż rok wcześniej. Nadal jednak jest ona zbyt duża – mówi Tadeusz Zając, główny inspektor pracy.
Podkreśla, że w pięciu okręgowych inspektoratach pracy (bydgoskim, kieleckim, łódzkim, olsztyńskim i rzeszowskim) kwota niewypłaconych pensji była nawet wyższa niż rok temu. Oznacza to, że niektórzy pracodawcy nadal mają problemy ekonomiczne lub wydają pieniądze na inwestycje w działalność, a nie pensje. Część firm, w tym przede wszystkim małe przedsiębiorstwa, nadal mają też problemy ze stosowaniem przepisów dotyczących wynagrodzeń. Dlatego mimo poprawy sytuacji dotyczącej wypłaty wynagrodzeń PIP nadal chce pracować nad zmianami w prawie, które uprościłyby przepisy dotyczące pensji i jednocześnie zapobiegały przypadkom zalegania z ich wypłatą.
– Do Komisji Trójstronnej trafił już pakiet propozycji prawnych, jakie udało się nam opracować wspólnie z partnerami społecznymi – mówi Anna Tomczyk, zastępca głównego inspektora pracy.
Obejmują one m.in. propozycje ułatwienia procedury ubiegania się o wypłatę zaległych pensji z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych oraz zapłaty przez pracodawcę odsetek od nieterminowych wypłat.
Już teraz pracownik, który nie otrzymuje wynagrodzenia w terminie, nie jest bezbronny. Może np. rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia.
– Niewypłacanie wynagrodzeń jest bowiem traktowane jako ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków wobec pracownika. W takim przypadku podwładnemu przysługuje odszkodowanie w wysokości wynagrodzenia za czas wypowiedzenia – mówi Marian Liwo, zastępca głównego inspektora pracy.
Podkreśla, że pracownicy rzadko podejmują takie decyzje, bo oznaczają one utratę pracy. Podwładni mogą więc najpierw np. poinformować o zaległościach PIP. Inspektor pracy ma prawo nakazać pracodawcy wypłatę zaległego świadczenia. Podobnie mogą też złożyć pozew o zapłatę do sądu pracy. Jeżeli firma jest objęta likwidacją lub ogłasza upadłość, pracownicy mogą też otrzymać zaległe wynagrodzenia z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
– Warto podkreślić, że pracodawca nie może tłumaczyć zaległości trudną sytuacją ekonomiczną. To on ponosi ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej i zatrudniania pracowników – dodaje Marian Liwo.