NOWE PRAWO - Podpisane wczoraj przez Katarzynę Hall, minister edukacji narodowej, rozporządzenie w sprawie małych przedszkoli pozwala tworzyć aż 25-osobowe grupy.

Alternatywne przedszkola miały ułatwić dostęp wiejskim dzieciom w wieku od trzech do pięciu lat do edukacji. Zdaniem Moniki Ebert ze Stowarzyszenia Rodziców TU w Zalesiu Górnym (woj. mazowieckie), podpisane wczoraj przez minister edukacji narodowej rozporządzenie, umożliwiające rejestrację takich placówek, jest krzywdzące dla dzieci.
Zgodnie z nim, zarówno w zespole wychowania przedszkolnego, jak i w punkcie przedszkolnym grupy mogą liczyć od 3 do 25 dzieci.
- Niedopuszczalne jest, aby tak duża liczba dzieci była pod opieką jednej osoby - uważa Monika Ebert.
Wyjaśnia, że gdy nauczycielka będzie musiała zaprowadzić trzylatka do toalety, pozostałe dzieci zostaną bez opieki. Tak liczne grupy mogą być tworzone w normalnych przedszkolach, gdzie wychowawcy pomaga jeszcze jedna, a czasem dwie osoby. Monika Rościszewska-Woźniak z Fundacji Rozwoju Dzieci im. A. Komeńskiego uważa, że do jednej grupy powinno chodzić maksymalnie 15 dzieci. Wówczas nawet w przypadku braku drugiego opiekuna, nauczycielce będzie łatwiej zadbać o bezpieczeństwo.
Według Zbigniewa Włodkowskiego, podsekretarza stanu w MEN, przepisy mają służyć aktywizacji rodziców, którzy powinni brać czynny udział w zajęciach.
Ponadto eksperci podkreślają, że nie ma jasnego rozgraniczenia pomiędzy przedszkolem niepublicznym, a punktem przedszkolnym.
- Zapisano jedynie, że minimalny dzienny wymiar zajęć wynosi 3 godziny, a tygodniowy 12 godzin - tłumaczy Monika Ebert.
Jej zdaniem powinno być wyraźnie zapisane, że zajęcia w punkcie trwają maksymalnie pięć godzin dziennie, a w przedszkolu minimalnie pięć godzin. Brak takiej definicji może spowodować, że samorządy nie będą chciały rejestrować przedszkoli niepublicznych, którym muszą wypłacać dotację w wysokości 75 proc. kosztów utrzymania dziecka w przedszkolu publicznym. W ich interesie będzie zmuszanie do rejestracji punktów przedszkolnych, dla których dotacja wynosi jedynie 40 proc. W efekcie zmniejszy się dostęp do edukacji przedszkolnej. W miastach bowiem nikt nie odważy się założyć przedszkola prywatnego, trudnego do utrzymania w przypadku tak niskiej dotacji.
JOLANTA GÓRA