Zapisy rządowej ustawy o refundacji leków mogą doprowadzić do ograniczenia dostępu pacjentów do niektórych leków - uważa Naczelna Rada Lekarska. List z zastrzeżeniami dotyczącymi ustawy skierowała do prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Ustawa refundacyjna spośród pakietu ustaw zdrowotnych wzbudza najwięcej kontrowersji. Sejm uchwalił ją 25 marca. Ma być tematem debaty zdrowotnej na posiedzeniu Senatu, które rozpoczyna się w środę.

W czwartek prezydent Komorowski wystosował list do premiera Donalda Tuska, w którym przedstawił swoje wątpliwości natury konstytucyjnej w sprawie ustawy. W liście do Tuska prezydent - wynika z informacji PAP - zasugerował "ponowne rozważenie rozwiązań, które budzą jego wątpliwości". Miałoby to nastąpić na etapie senackich prac nad ustawą.

Z kolei w piśmie skierowanym do prezydenta, o którym informacja znajduje się na stronie NRL, Rada podkreśla, że mechanizm zwrotów (tzw. pay back) zapisany w ustawie może "nie tylko zagrozić stabilności krajowych producentów leków generycznych, ale przede wszystkim przez swoje dalsze oddziaływanie może doprowadzić do ograniczenia dostępności niektórych leków dla pacjentów". Mechanizm ten określa, że firmy farmaceutyczne miałyby zwracać część przychodu ze sprzedaży leków refundowanych w przypadku przekroczenia budżetu NFZ na refundację leków.

Zastrzeżenia NRL dotyczą też wprowadzenia obowiązku podpisywania przez lekarzy umów z NFZ na wypisywanie recept na leki refundowane. Ocenia, że zwiększa to obciążenia administracyjne dla lekarzy.

W ocenie NRL ustawa wprowadza nieproporcjonalną do stopnia winy odpowiedzialność lekarza za błędy przy wystawianiu recept na leki refundowane. Jak zaznacza, umożliwia to nałożenie kary w razie niezawinionego błędu oraz niewielkiej pomyłki w dokumentacji medycznej. "Wymiar kary odpowiadający zawsze kwocie refundacji leku jest niezależny od stopnia zawinienia lekarza i straty poniesionej przez Narodowy Fundusz Zdrowia" - dodaje.

Zwraca uwagę, że zapisy ustawy mogą skutkować nakładaniem na lekarzy kar za przyjmowanie materiałów informacyjnych lub za udział w konferencji naukowej sponsorowanej przez firmę farmaceutyczną. W ocenie Rady, kara do ośmiu lat pozbawienia wolności za przyjmowanie korzyści za wystawienie recepty na lek refundowany jest "zupełnie nieproporcjonalna do stopnia przewinienia".

NRL pozytywnie ocenia zaś rozwiązania w ustawie zmierzające do bardziej racjonalnego używania leków.

Ustawa refundacyjna wprowadza urzędowe ceny i marże leków finansowanych przez NFZ. Stałą cenę leku refundowanego Ministerstwo Zdrowia będzie negocjowało z producentem. Od jej wartości będzie ustalana urzędowa marża - w wysokości 5 proc. (obecnie 8,91 proc.). Oznacza to, że ceny leków refundowanych nie będą mogły być ani niższe, ani wyższe od ustalonych. Obecnie apteki stosują często promocje na leki finansowane przez NFZ, niektóre z nich można kupić nawet za kilka groszy lub złotówkę. MZ uważa, że ustawa refundacyjna zakończy "grę pacjentem" - chodzi o sytuacje, gdy pacjenci zachęcani przez koncerny farmaceutyczne niskimi cenami leków (do których dopłaca państwo) nabywają je bez potrzeby. W ustawie określono limit na refundację ze środków NFZ na poziomie 17 proc.

W ustawie przewidziano podatek od refundacji leków. Płacić go będą koncerny farmaceutyczne, które będą musiały oddawać 3 proc. zysku z refundacji. Te środki będą przekazywane na konto Agencji Oceny Technologii Medycznych. M.in. to rozwiązanie wzbudza wątpliwości prezydenta Komorowskiego.

Jak wynika z informacji PAP, chodzi o system poboru i egzekucji opłat, "który nie dopuszcza kontroli prawidłowości naliczania opłat oraz prawa do odwołania". Zaniepokojenie prezydenta - jak dowiedziała się PAP - "budzi też brak precyzji, jeśli chodzi o określanie terminów, których niezachowanie niesie za sobą określone represje dla obywatela czy przedsiębiorcy".

Z kolei UOKiK ocenia, że wprowadzenie sztywnych cen i marż przeczy zasadom wolnego rynku, a hurtownie i apteki pozbawia możliwości konkurowania. Prawnicy mieli do tej ustawy wątpliwości dotyczące zgodności z konstytucją w zakresie swobody działalności gospodarczej. Zwracali na to uwagę m.in. profesorowie: Zbigniew Ćwiąkalski i Michał Kulesza.