Zbyt duża liczba związków w jednej firmie utrudnia jej podejmowanie decyzji wymuszonych sytuacją finansową zakładu.
Od kilku lat w większości związków zawodowych trwa stagnacja lub odczuwalny jest nieznaczny spadek liczby ich członków. Na przykład w Forum Związków Zawodowych w ostatnich trzech latach liczba członków nie wzrosła i wynosi 400 tys. W NSZZ „Solidarność” w 1999 roku było 1,1 mln członków. Ich liczba spadła w 2008 roku do 680 tys. Obecnie związek zrzesza 650 tys. osób.
W części firm spadek liczby związkowców przełożył się na zmniejszenie liczby organizacji. Tak się stało m.in. w PLL LOT SA. Tam pozostało osiem z dziewięciu związków. Podobna sytuacja jest też w Kompanii Węglowej.
– Ze względów organizacyjnych zmniejszyła się liczba pracowników. Liczba związków w przedsiębiorstwie też się zmniejszyła – mówi Leszek Chorzewski, rzecznik PLL Lot.
Takiej tendencji nie zauważa Poczta Polska. Tam liczba związków wzrosła z 54 w 2008 r. do 71 obecnie. To, jak przyznają jej przedstawiciele, utrudnia przeprowadzenie zmian i reorganizacji.
– Prowadzenie uzgodnień z tak dużą grupą związków jest utrudnione, a wprowadzane zmiany odsuwają się w czasie. Nie jest to jednak niemożliwe – potwierdza Zbigniew Baranowski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej SA.
Przyznaje, że w ubiegłym roku firmie udało się zawrzeć układ zbiorowy pracy z większością działających związków.
Dodatkowym obciążeniem dla firm jest dzielenie związków na kilka mniejszych. W ten sposób tworzą kolejne etaty dla ich działaczy.
– Firma musi finansować takiej osobie etat, zapewnić pokój i wyposażenie, a dodatkowo nie może tego wpisać w koszty uzyskania przychodów – mówi Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP.
Tłumaczy, że związki wciąż dążą do zwiększenia liczby etatów dla działaczy, którzy podlegają szczególnej ochronie przed zwolnieniem. Z kolei pracodawcy domagają się, aby tak liczne związki działające w ramach jednej firmy wyłaniały jednego przedstawiciela – reprezentanta organizacji związkowych.