Przedstawiając projekt szef rządu powiedział, że podczas wcześniejszej dyskusji nad tymi propozycjami podpowiadano rządowi radykalne rozwiązania - likwidację drugiego filara, jak to się stało na Węgrzech. "Uznaliśmy, że ze względu na przewidywalność państwa, bezpieczeństwo emerytur i systemu finansowego (...) celem naszych prac nie jest likwidacja tego systemu, tylko jego naprawa" - podkreślił.
Dodał, że były też podpowiedzi, by zachować obecne status quo. Jego zdaniem nie ma jednak wątpliwości, że po 11 latach doświadczeń i wielomiesięcznych debatach na temat zmian trzeba mieć odwagę powiedzieć, że system ten nie jest doskonały.
Zapewnienie waloryzacji rent i emerytur
Szef rządu przekonywał, że dla niego ważniejszą rzeczą jest możliwość zapewnienia waloryzacji rent i emerytur niż komfort niektórych instytucji finansowych albo twórców reformy emerytalnej. "Pomysły, aby zostawić OFE w spokoju, a jednocześnie uzyskać kryteria bezpieczeństwa finansowego - a więc zejście z deficytem budżetowym do upragnionych przez nas i Europę 3 proc. (PKB) wymaga działań na kieszeni zwykłych ludzi" - zaznaczył.
W ocenie premiera, bez bezpiecznych finansów państwa nie ma mowy o bezpiecznym systemie wypłat emerytur. Dlatego - jak mówił - rząd zdecydował się na wariant najbezpieczniejszy z punktu widzenia dzisiejszych i przyszłych emerytów, stabilny i nienarażający państwa na finansowe perturbacje. Jak zaznaczył, kryzys finansowy pokazał w ostatnich trzech latach, że prawdziwym gwarantem emerytur jest państwo, nawet w tej części dotyczącej OFE.
"Zmiany w OFE ograniczą przyrost długu publicznego o ok. 200 mld zł w ciągu 10 lat"
Premier zwrócił uwagę, że proponowane przez rząd zmiany w OFE ograniczą przyrost długu publicznego o ok. 200 mld zł w najbliższych 10 latach. Dodał, że system OFE odpowiada za już zaciągnięte 200 mld zł z 700 mld zł długu Skarbu Państwa. Powodem podejmowanych przez rząd zmian - jak mówił - jest sytuacja budżetu państwa. "To w dużej mierze prawda - że system jest źródłem zadłużenia państwa i zmiany mają zapobiec narastaniu tego zadłużenia w przyszłości. Na samych odsetkach od obligacji kupowanych przez OFE, można tak powiedzieć, tracimy miliardy złotych" - mówił, dodając, że rocznie ok. 360 zł na głowę mieszkańca kosztuje obsługa obligacji skarbu państwa.
Zaznaczył, że utrzymywanie obecnego systemu emerytalnego oznacza miesięcznie 2 mld zł dodatkowego wypływu pieniędzy, więc "szkoda każdego miesiąca". Zwrócił się do opozycji, by skorzystała z szansy, bo to ten rząd bierze odpowiedzialność za zmiany. "Każdy następny rząd (...) będzie miał dużo, dużo łatwiej, jeśli my dzisiaj przeprowadzimy te zmiany. Łatwiej, to znaczy, że nie będzie musiał podejmować decyzji z krzywdą dla ludzi. Pomóżcie dzisiaj w przeprowadzeniu szybko tej zmiany, bo to jest w interesie ludzi, to jest w interesie państwa i także w interesie tych, którzy myślą o sobie, że w przyszłości będą rządzili" - powiedział.
Zmiany w emeryturach mundurowych
Zapowiedział, że jeszcze w tej kadencji rząd przedstawi propozycje dotyczące zmian w emeryturach mundurowych. Dodał, że trwa dyskusja, czy zmieniać te elementy systemu, które nie są w systemie powszechnym.
Zgodnie z przyjętym przez rząd projektem zmian w systemie emerytalnym, składka do OFE zostanie zmniejszona z 7,3 proc. do 2,3 proc., a potem będzie stopniowo wzrastać, by w 2017 r. osiągnąć 3,5 proc. Pozostała część składki, która zamiast do OFE zostanie przekazana do ZUS, trafi na specjalne indywidualne subkonta. Zasady dziedziczenia na subkontach w ZUS będą takie same jak w OFE. Środki te będą też waloryzowane o wskaźnik wzrostu gospodarczego z ostatnich pięciu lat i inflację. Rząd chce, by zmiany weszły w życie od 1 maja 2011 r.
Komentarze (15)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszePrzede wszystkim Przewodniczący Związku, a następnie nieśmiało kilku innych mówców, wspomniało wreszcie o oczywistej zależności pomiędzy poziomem wynagrodzeń za pracę, a ilością środków, z których wypłaca się emerytury. Nie dostrzeżono jednak szansy zapobieżenia problemom systemu emerytalnego przez doprowadzenie w najbliższej przyszłości poziomu wynagrodzeń w Polsce do wartości obowiązujących w krajach Starej Unii (co istotnie zwiększyłoby wpływy nie tylko do ZUS, ale i do skarbu państwa)..
Inicjatorzy reformy prezentowali ewentualne fatalne skutki demograficznych prognoz operując aktualnym poziomem płac, co z punktu widzenia poprawności metodologicznej jest niedopuszczalną manipulacją, a z punktu widzenia politycznej poprawności jest poważnym błędem, bo wyznacza cel demobilizujący...
Minister finansów pozwolił sobie na powtórzenie popularnego (ale fałszywego) argumentu, iż podniesienie płacy minimalnej spowoduje zwiększenie bezrobocia. Łatwo widać, że istnieje zależność całkowicie odwrotna: zbyt niski poziom płac (tj. taki, który nie wystarcza na pokrycie kosztów utrzymania rodziny) powoduje zwiększenie bezrobocia, ponieważ co najmniej dwie osoby muszą pracować na utrzymanie jednej rodziny.
Obowiązująca w UE zasada, że płaca minimalna powinna wystarczyć na pokrycie kosztów utrzymania czteroosobowej rodziny nadal jest u nas ignorowana, a Rząd (zamiast majstrowania przy emeryturach) miał dobrą okazję sprawić, aby stała się celem polityki społecznej na najbliższe lata, mobilizując społeczeństwo do dłuższej pracy za godziwe wynagrodzenia. (Dobrze jest pamiętać, że fatalna ustawa o minimalnym wynagrodzeniu za pracę (na podstawie której określa się najniższą płacę na poziomie nie wystarczającym na utrzymanie samego pracownika) była oceniana przez Rząd w 2006 roku i została utrzymana w mocy przez Sejm V kadencji).
Godne refleksji były także niektóre argumenty Premiera np. twierdził, że Rząd nie jest ekipą notorycznych reformatorów, tylko zespołem, który ocenia sytuację zdroworozsądkowo i forsuje jedynie zmiany konieczne... W tym kontekście pojawiają się zasadnicze pytania:
- Skoro nie zawsze wiadomo, czyj rozsądek jest zdrowy, to czy nie lepiej podejmować działania, których konieczność potwierdzają fakty i naukowo określone normy?
- Czy nie należy pilnie zająć się reformą płac, których fatalny poziom łatwo ocenić właśnie na podstawie faktów (cen i norm) zamiast zaprzątać uwagę Sejmu i społeczeństwa forsowaniem zmiany, której skuteczność jest co najmniej wątpliwa?
Razem ma 710 E .Zniszczyliscie mi moje zycie za komuny .Nie jestescie warci zeby was olac cieplym moczem.
4000 zł dajcie każdemu tą średnią a i emerytury wzrosną .Ponoć Polska jest krajem katolików ale tylko baranów straszą piekłem a pozostała elita jakoś nie boi się ognia piekielnego to ciekawe.
Czas wreszcie ruszyć przywileje mundurowych Krusu a nam dać pożyć .
Człowiek tyra 40 lat i wciąż za mało do emerytury -najpierw Hausner narobił bałaganu a później TUSK PAWLAK I OLEJNICZAK to przez nich pracujemy 5 lat dłużej !
Złodzieje okradają nas cały czas .
Hańba wstyd że musimy pracować na tych darmozjadów ,którzy uchwalają takie reformy na kolanie pisane.
wasz koniec będzie bliski jeszcze tylko do jesieni !
Młodzi tez przejrzą na oczy i zobaczą jak ich kosztem Tusk i Boni chcą ratować budżet - panowie może tak zaczniecie od siebie i sobie od korytka odbierzecie?
Nawet nie myślą aby cokolwiek zrobić z przywilejami mundurowych , sędziów , prokuratorów , rolników ,górników , ...
A wypowiedź powyżej ( 5) Ekonomisty , śmierdzi wazeliniarstwem aktywisty , aparatczyka Platformy pełniącego dyżur na tym forum.
Dzisiejsze wystąpienie w Sejmie Pani Kluzik - Rostkowskiej uczciwe , logiczne i bardzo odpowiedzialne. Pełen szacunek i podziękowanie.
W ostatnich wyborach głosowałem na PO , za co wszystkich w Polsce przepraszam. Obiecuję , że nie powtórze tego błędu.
Tusk i PO to moje największe rozczarowanie .
Premiera ,który precezyjnie i niezwykle logicznie wypowiada się na tematy ekonomiczne.
Tragiczny poziom P.Kuzik-Rostkowskiej ,dwója z logiki i z rachunków,nie wierzę ,
że można aż tak nie rozumieć tego jakie są skutki absurdalnego obiegu
pieniędzy w związku z OFE,te wypowiedzi są przeciwko interesowi Polski.Radzę tej Pani niech zajmie się czyms innym !