Urzędnicy ARiMR niewiele robią, żeby sprawnie wydać 4 mld zł na tworzenie firm na wsi. Za te pieniądze na obszarach wiejskich mogłoby powstać 40 tys. nowych miejsc pracy. Z 10 tys. wniosków od przedsiębiorców, które przyjęto do oceny w 2010 roku, agencja rozpatrzyła pozytywnie zaledwie 190.
Wnioski potencjalnych przedsiębiorców, którzy wystąpili do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) o pomoc na tworzenie nowych firm na wsi, zalegają w szufladach. Urzędnicy mnożą absurdalne wymogi, nie wywiązują się z zobowiązań i opóźniają podejmowanie decyzji. Zniechęceni inwestorzy mówią, że agencja nie radzi sobie z obsługą programu. W efekcie rezygnują z planowanych przedsięwzięć i nie tworzą nowych miejsc pracy na wsi.

Wnioski czekają w kolejce

Na tworzenie nowych małych firm na wsi oraz rozwój już istniejących Polska otrzymała z UE ponad 4 mld zł. Z tej kwoty agencja rozdysponowała jedynie 327 mln zł. W ubiegłorocznym naborze do ARiMR wpłynęło ponad 10,5 tys. wniosków. Agencja do końca 2010 roku rozpatrzyła zaledwie 190.
– Samą liczbą podpisanych umów z beneficjentami nie można mierzyć i oceniać stanu faktycznego zaawansowania rozpatrywania wniosków – mówi Marek Kassa, rzecznik ARiMR.
Dodaje, że blisko 90 proc. złożonych wniosków wymaga uzupełnienia i poprawienia.
Eksperci ostrzegają, że jeśli Polska nie przyspieszy tempa wydawania tych pieniędzy, większość przepadnie. Czasu jest coraz mniej, ponieważ do 30 czerwca 2015 r. ARiMR musi rozdysponować całą kwotę, a inwestorzy rozliczyć się z otrzymanych pieniędzy. Każdy z nich ma dwa lata od zawarcia umowy z agencją na zrealizowanie inwestycji. W programie są dostępne pieniądze nawet dla 40 tys. potencjalnych inwestorów. Tyle samo mogłoby powstać na wsi miejsc pracy. Przy tak dużych opóźnieniach, jakie już teraz ma ARiMR, nie ma szans na wykorzystanie całej tej kwoty. Nawet jeśli zwiększy przyjmowanie wniosków w naborze w 2011 roku i kolejnym, to jej system informatyczny ich nie obsłuży.

Trudna ocena biznesplanu

Jak podkreślają doradcy rolniczy, wnioski przyszłych przedsiębiorców są bardziej skomplikowane niż w przypadku innych programów obsługiwanych przez ARiMR. Trudniej je przygotować, ale również oceniać, ponieważ wymagają szczegółowego biznesplanu inwestycji. Oceniający je urzędnicy muszą mieć dużą wiedzę ekonomiczną i marketingową. Zdaniem doradców urzędnicy sobie z tym nie radzą. Jak twierdzi Jolanta Fiejka z Mazowieckiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego, tego typu wnioski w ogóle nie są rozpatrywane. Urzędnicy obsługują w pierwszej kolejności inne działania, przy których jest mniej pracy i które są adresowane do rolników.
– Tworzenie nowych miejsc pracy i nowych źródeł dochodów na wsi nie należy do priorytetów agencji – uważa Anna Potok z Fundacji Aktywizacji Obszarów Wiejskich.



Najważniejsi rolnicy

Na Mazowszu, gdzie z unijnej pomocy w ubiegłym roku chciało skorzystać 1230 inwestorów, środki przyznano tylko 34 z nich. 510 wniosków po wstępnej ocenie musi zostać uzupełnionych, a pozostałe czekają. Jednak urzędnicy bronią się przed zarzutami, że przedsiębiorcy są dyskryminowani, a priorytetem dla agencji są wyłącznie działania rolnicze.
– W sumie mamy ponad 11 tysięcy wszystkich wniosków do rozpatrzenia. W przypadku tworzenia mikroprzedsiębiorstw prawie każdy wniosek wymaga uzupełnień, dlatego to tak długo trwa – uważa Mariusz Kostka, dyrektor mazowieckiego oddziału regionalnego ARiMR w Warszawie.
Agencja na rozpatrzenie wniosków mikroprzedsiębiorców ma pięć miesięcy od momentu opublikowania na swojej stronie internetowej informacji o kolejności przysługiwania pomocy w ramach danego naboru. Dla ubiegłorocznego naboru ten termin upłynął 23 grudnia 2010 r. W Wielkopolskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Poznaniu dowiedzieliśmy się, że Agencja w pismach rozsyłanych przedsiębiorcom domaga się coraz więcej wyjaśnień, uzupełnień i oświadczeń. Sprawia to wrażenie, że urzędnikom nie zależy na tym, żeby te pieniądze wydawać sprawnie. Dzięki temu zyskują też na czasie, bo każde uzupełnienie powoduje wstrzymanie biegu terminu. Potencjalnych inwestorów to zniechęca.
– Bardzo dużo osób, które przed rokiem planowały uruchomić jakąś działalność, po tak długim czekaniu na rozpatrzenie wniosku zniechęca się i rezygnuje z realizacji tego przedsięwzięcia. Po co był nabór, skoro wnioski nie są rozpatrywane – pyta Jolanta Fiejka z Mazowieckiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego.

W Leaderze jeszcze gorzej

Wolne tempo rozpatrywania wniosków przez ARiMR to niejedyny problem osób, które chciałyby dzięki pieniądzom z UE uruchomić firmę na wsi. Co z tego, że mogą oni również ubiegać się o środki na ten cel w ramach programu Leader, skoro i tu wnioski zalegają w urzędniczych szufladach. Z 675 wniosków złożonych dotychczas w całym kraju pozytywnie zostało rozpatrzonych tylko 59. Dodatkowo planowana inwestycja musi być zgodna ze strategią rozwoju obszaru, który obejmuje dana lokalna grupa działania (to do niej trafiają wnioski, które są następnie przekazywane do ARiMR). Lokalne grupy działania nie potrafią udzielić żadnych informacji przedsiębiorcom. W Oławie ubiegłoroczny nabór wniosków odbył się w kwietniu. O unijne pieniądze na rozwój firmy starały się dwie osoby. Nie wiadomo z jakim skutkiem.
– Nie mamy żadnych informacji z agencji, co się dzieje z wnioskami przyjętymi w ubiegłorocznym naborze – mówi Justyna Kata z Lokalnej Grupy Działania w Oławie.
W Stowarzyszeniu Kapitał-Rozwój-Praca z Siedlec złożono 12 wniosków. Pieniądze przyznano tylko jednemu przedsiębiorcy. Pozostałe wnioski odpadły, bo były błędne.