Państwowa służba zdrowia to mit. Na rynku przeważają niepubliczne placówki. Zdominowały podstawową opiekę zdrowotną, stomatologię i rehabilitację. Mają 90 proc. rynku. Teraz prywatne firmy wchodzą w usługi specjalistyczne i walczą o pieniądze z NFZ.
Polska służba zdrowia jest publiczna tylko z nazwy. Według krajowego rejestru zakładów opieki zdrowotnej w Polsce działają 17 754 placówki medyczne. 87 proc. spośród nich jest prywatnych. Na koniec września 2010 r. na rynku usług zdrowotnych działało zaledwie 2331 publicznych ZOZ (szpitale, ambulatoria, jednostki badawczo-rozwojowe, zakłady budżetowe).
Prywatni świadczeniodawcy praktycznie zdominowali podstawową opiekę zdrowotną, leczenie stomatologiczne oraz świadczenia z zakresu rehabilitacji. Coraz odważniej wchodzą w specjalistyczne i drogie usługi będące dotychczas domeną publicznych szpitali.
Rocznie na świadczenia komercyjne Polacy wydają 28 mld zł. Prywatni świadczeniodawcy chcą jednak pewnego i stałego źródła finansowania. A takim jest kontrakt z NFZ. Dyrektorzy szpitali publicznych argumentują, że pieniądze z funduszu powinny trafiać głównie do nich, bo wykonują najbardziej skomplikowane zabiegi i operacje – przeszczepy, zabiegi z zakresu kardiochirurgii inwazyjnej czy onkologiczne. Ale to się zmienia.

Specjalizacja się opłaca

W ostatnim czasie tylko w Warszawie trzy duże firmy medyczne, specjalizoujące się w opiece abonamentowej, postawiły na świadczenia specjalistyczne. Jako pierwszy szpital otworzył Medicover, później Enel-Med i Lux Med. Ten pierwszy w ubiegłym roku usiłował działać bez podpisanej umowy z NFZ, bazując tylko na pacjentach komercyjnych. W tym roku zamierza zawrzeć kontrakt z funduszem. Ma już podpisane porozumienie w tej sprawie.
– W ramach kontraktu szpital Medicover świadczy pacjentom ubezpieczonym w NFZ usługi z zakresu kardiologii w trybie planowym i pilnym, z dostępem do 24-godzinnego dyżuru kardiologicznego oraz z zakresu chirurgii ogólnej – mówi Paweł Kacprzyk, prezes Medicover w Polsce.
Centrum Medicover nie podaje, na jaką sumę podpisał kontrakt z NFZ. Jego konkurent – Enel-Med – ma kontrakt o wartości przekraczającej 14,5 mln zł.
– Dzięki umowie z funduszem w naszym szpitalu odbywać się będzie hospitalizacja planowa w zakresie chirurgii ogólnej i naczyniowej, neurochirurgii, ortopedii i traumatologii narządów ruchu, okulistyki i otolaryngologii – wymienia Małgorzata Sankowska-Wójcik, dyrektor departamentu medycznego w Centrum Medycznym Enel-Med.

NFZ zły, ale dzieli pieniądze

Jak tłumaczy Agnieszka Sowa, ekspert medyczny CASE, centra medyczne doceniły możliwości, jakie daje kontrakt z NFZ. Jego budżet w ciągu ostatnich lat powiększył się dwukrotnie. Tylko w tym roku fundusz zakontraktował świadczenia na 56,4 mld zł. Na same świadczenia szpitalne fundusz wyda 23,1 mld zł. I chociaż wciąż tylko niewielka część trafi do prywatnych szpitali, to te pieniądze są pewne. A ponieważ świadczeniodawcy nie mają wyboru, bo NFZ to monopolista, musieli nauczyć się z nim współpracować. – Właściwie w każdej dziedzinie specjalistyki pojawili się nowi oferenci. Trudno nawet powiedzieć, że jakieś świadczenia cieszą się szczególnym powodzeniem. Niemal w każdym zakresie świadczeń są po trzy, cztery nowe placówki – mówi Beata Szczepanek, rzecznik prasowy świętokrzyskiego oddziału NFZ.
Podobnie jest w innych województwach. W zachodniopomorskim działają 32 szpitale, z czego 3 to niepubliczne zakłady. – Jest też 17 podmiotów, które nie są szpitalami, ale wykonują świadczenia szpitalne. Aż 7 z nich to nowie podmioty – mówi Małgorzata Koszur, rzecznik zachodniopomorskiego NFZ.
Przykładem, że o pieniądze z NFZ warto walczyć mimo znikomych możliwości negocjowania cen i warunków udzielania świadczeń (te określa NFZ i resort zdrowia w tzw. rozporządzeniach koszykowych) są Polsko-Amerykańskie Kliniki Serca. Oferują one wysokospecjalistyczne świadczenia kardiologiczne. Mają swoje placówki w kilku miastach, współpracują też z publicznymi szpitalami.
– Komercjalizacja usług medycznych jest nie tylko odpowiedzią na niewydolność systemu publicznych placówek medycznych. Rozwój prywatnej opieki zdrowotnej jest naturalnym procesem powstawania konkurencyjnego rynku – tłumaczy Agnieszka Sowa.



POZ prywatny od dawna

Podstawowa opieka zdrowotna oraz stomatologia są sprywatyzowane w 90 proc.
– To tam udzielane są świadczenia podstawowe, jak np. badania diagnostyczne, świadczenia z zakresu medycyny pracy. Lekarze rodzinni zajmują się również leczeniem pacjentów z chorobami przewlekłymi, np. z cukrzycą. Wystawią skierowania do innych specjalistów, na leczenie szpitalne czy uzdrowiskowe – mówi Bożena Janicka, prezes wielkopolskiego Porozumienia Zielonogórskiego skupiającego lekarzy rodzinnych.
Dodaje, że prywatyzacja POZ (ale również stomatologii) trwa od lat 90. W 2005 roku NFZ wydawał tylko na POZ 3,6 mld zł. W tym roku ma to być 7,3 mld zł. Tyle samo co rok wcześniej i w 2009 r. I to jest największy problem lekarzy rodzinnych. Ci bowiem uważają, że brak wyraźnego wzrostu nakładów na ich usługi powoduje, że przy rosnącej liczbie porad (18 mln rocznie) nie ma szans na poprawę dostępu do nich.
Rynek prywatnych usług to jednak nie tylko szpitale czy POZ. To również coraz większa liczba prywatnych laboratoriów, które przeprowadzają badania i testy m.in. dla publicznych placówek. Z szacunków ekspertów wynika, że prywatny sektor wykonuje już ok. 33 proc. wszystkich testów. Z 1,5 tys. wszystkich laboratoriów ok. 600 jest w prywatnych rękach. Według szacunków usługi diagnostyczne warte są prawie 2 mld zł rocznie.
Z roku na rok będzie przybywać prywatnych świadczeniodawców. Do tego nie są potrzebne ustawy. O tym, że jest taka potrzeba, decyduje rynek. A im większa konkurencja, tym lepsza jakość usług dla pacjentów.
PRAWO
Kolejne uzdrowiska do prywatyzacji
Prywatyzacja nie omija także uzdrowisk. Z 43 uzdrowisk już tylko 24 należą do państwa. W ciągu ostatnich lat sprzedano m.in. te w Nałęczowie i Szczawnicy. W 2010 r. hotel Lubicz zapłacił za przejęcie 92 proc. udziałów w uzdrowisku Ustka 14,2 mln zł. Za blisko 18 mln zł Skarb Państwa sprzedał uzdrowisko Kraków-Swoszowice oraz za 20,5 mln zł Solanki w Inowrocławiu. Minister Skarbu Państwa ogłosił na początku tego roku, że na liście uzdrowisk przeznaczonych do prywatyzacji znajduje się 9 placówek: Przerzeczyn, Szczawno-Jedlina, Świeradów, Kamień Pomorski, Horyniec, Iwonicz-Zdrój, Konstancin, Rabka i Wysowa. Zgodnie z przepisami ustawy o lecznictwie uzdrowiskowym siedem uzdrowisk jest wyłączonych z prywatyzacji, m.in.: Krynica-Żegiestów, Świnoujście, Ciechocinek czy Busko-Zdrój. Sanatoria i szpitale uzdrowiskowe dysponują 45 tys. miejsc. Tylko w tym roku na leczenie uzdrowiskowe NFZ zamierza przeznaczyć ponad 550 mln zł.
Kontrakt z NFZ to stabilizacja ekonomiczna placówki

Krzysztof Macha, wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Niepublicznych

Coraz więcej niepublicznych ZOZ-ów walczy o pieniądze z NFZ. Warto?
Oczywiście, że warto. Kontrakt z NFZ zwykle stabilizuje placówki ekonomicznie. Nawet jeśli przychody z funduszu to tylko część budżetu NZOZ-ów, to współpraca z nim jest otwarciem się w kierunku pacjentów o różnym statusie ekonomicznym. A wiadomo, że pozycja ośrodka budowana jest głównie przez rekomendacje pacjentów. Umowa z NFZ narzuca też pewne standardy jakości.
Czy w ciągu ostatnich lat podejście NFZ do prywatnych świadczeniodawców się zmieniło? Czy fundusz chętniej z nimi rozmawia, podpisuje umowy?
Powiedziałbym, że niepubliczni świadczeniodawcy przestali straszyć. Natomiast relacje z NFZ zależą wciąż od wielu, bywa że także pozamerytorycznych, aspektów. Tam, gdzie środowisko jest hermetyczne, ośrodkowi prywatnemu nie jest łatwo się przebić z ofertą.
Przekłada się to na wartość kontraktów?
Z tym jest różnie. Przedstawiciele NFZ są poddawani naciskom wielu gremiów społecznych, nie chcą być ojcami prywatnej służby zdrowia. Ostatnio jeden z oddziałów wojewódzkich funduszu tłumaczył się z rozdawania pieniędzy NZOZ-om przed ciałem o wyjątkowo nietrafionej nazwie – Komitetem Dialogu Społecznego. Kontrakty rosną tam, gdzie jest wyraźne zapotrzebowanie na dane usługi lub w wyniku gry rynkowej między placówkami.
Niepubliczne ZOZ-y zmieniają zakres swoich świadczeń. Z czego to wynika?
Lekarze, którzy odeszli do NZOZ-ów, są zwykle specjalistami wysokiej klasy. Teraz okrzepli, zebrali doświadczenia zarządcze, zbudowali zręby kapitału. To ich naturalna droga rozwoju. Tym bardziej trafna, że wychodząca naprzeciw rozwojowi rynku usług medycznych, który stara się przenieść jak najwięcej procedur do ambulatorium, a często wręcz do domu pacjenta. Przykładowo Francuzi zbudowali w ciągu ostatnich 3 – 4 lat prawie 10 tys. domowych łóżek szpitalnych. Być może przyszłość w niektórych zakresach leczenia to wąska wysoka specjalizacja i wręcz wirtualny szpital.