Rząd użyje wszystkich metod, by doprowadzić do redukcji zatrudnienia w administracji - powiedział rzecznik rządu Paweł Graś. Po decyzji prezydenta Bronisława Komorowskiego o skierowaniu ustawy o racjonalizacji zatrudnienie do TK "będzie to trudniejsze, ale i tak to zrobimy" - mówił.

"Niezależnie od tego, co stanie się z tą ustawą i co Trybunał Konstytucyjny w tej sprawie powie, rząd użyje wszystkich innych metod, żeby efekt tej ustawy osiągnąć, czyli redukcję przeprowadzić" - powiedział Graś, który był w niedzielę gościem Radia ZET.

"Będziemy szukać innych możliwości po to, żeby cel, który sobie założyliśmy czyli redukcję zatrudnienia w administracji, która ma przynieść około 1 mld oszczędności, osiągnąć innymi drogami. Będzie to trudniejsze, ale i tak to zrobimy" - powiedział później dziennikarzom.

Jak mówił na antenie radia, "w polskiej administracji, a zwłaszcza w służbie cywilnej przyjąć człowieka to żaden problem natomiast zwolnić go, jest praktycznie niemożliwe; trzeba człowieka złapać na gorącym uczynku, na przestępstwie". Graś zaznaczył, że służba cywilna została stworzona po to, by "dobrze służyła państwu a nie, by były bezpieczne synekury do końca życia czy do emerytury".

"Zatrudnienie (w administracji) rośnie, ponieważ dziedziczymy po poprzednikach urzędników, funkcjonariuszy, z którymi nie chcemy pracować, którzy się nie sprawdzają, ale których nie można zwolnić" - ocenił rzecznik rządu. Jak powiedział, "można udawać, można robić restrukturyzację, można ich przesuwać, ale nie można tych ludzi zwalniać".

Zaznaczył, że skierowana przez prezydenta do TK ustawa o racjonalizacji zatrudnienia miała służyć temu, by "rozwiązać ręce administracji, zwłaszcza centralnej, zwłaszcza ministerstwom, bo tam jest największy problem". Jak mówił, jej celem było, aby "po prostu tych, którzy źle pracują zwalniać".

Jak powiedział rzecznik rządu, w ustawie świadomie nie zostały podane kryteria, według których te zwolnienia powinny następować, "tylko złożone zostało to na dyrektorów generalnych instytucji". Jak mówił, każda instytucja ma bowiem inną formułę funkcjonowania.

Graś zapewnił ponadto, że "pan premier absolutnie nie jest zły na pana prezydenta" za decyzję o skierowaniu ustawy do TK. "Premier rozumie, że skoro pan prezydent po naradach i konsultacjach z doradcami nabrał wątpliwości konstytucyjnych, to oczywiście jest to jego prawo, żeby taki ruch wykonać" - zaznaczył.

"To jest decyzja, która świadczy o tym, że w przeciwieństwie do poprzedników pan prezydent nie jest zakładnikiem jednej formacji, nie jest prezydentem jednego ugrupowania parlamentarnego, ale jest prezydentem wszystkich Polaków" - ocenił Graś w rozmowie z dziennikarzami.

W piątek prezydent Bronisław Komorowski skierował do TK przygotowaną przez rząd ustawę o racjonalizacji zatrudnienia w państwowych jednostkach budżetowych. Jest to pierwsza przygotowana przez rząd Donalda Tuska ustawa, która nie została podpisana przez Komorowskiego.

W uzasadnieniu wniosku do TK Kancelaria Prezydenta podkreśliła, że ustawa dopuszczała do zmniejszania zatrudnienia przez "arbitralne rozwiązywanie stosunków pracy z pracownikami zatrudnionymi na podstawie mianowania", co mogło naruszać zasadę państwa prawnego, a szczególnie zasadę bezpieczeństwa prawnego i zasadę ochrony praw nabytych.

Ustawa dotyczy zwolnienia w latach 2011-2013 w ramach oszczędności budżetowych 10 proc. pracowników administracji. Utrzymanie zatrudnienia na zmniejszonym poziomie miałoby obowiązywać do końca grudnia 2013 r. Przepisy miałyby wejść w życie 1 lutego 2011 r. Cięcia etatów nie dotyczyłyby m.in. policji, straży pożarnej i granicznej oraz jednostek organizacyjnych prokuratur.