Premier Donald Tusk przestrzega, że alternatywą dla rządowego pomysłu reformy systemu emerytur jest likwidacja zasiłków chorobowych i ulgi prorodzinnej, zniesienie waloryzacji rent i emerytur oraz być może ich obniżenie.

Na sugestię, że rząd przez reformę systemu emerytalnego chce zmniejszyć zadłużenie państwa, premier odparł w poniedziałek w programie "Kropka nad i" TVN24: "oczywiście, że tak, przecież my tego nie ukrywamy, mówimy o tym od początku".

Jak mówił oczekuje od wszystkich ekspertów "uczciwego sformułowania alternatywy" wobec rządowego pomysłu zmian w systemie emerytalnym. "To jest proste, mogę to za was zrobić: alternatywą jest - akurat Leszek Balcerowicz jako jeden z nielicznych ma przynajmniej cywilną odwagę, żeby powiedzieć co jest alternatywą - to jest likwidacja zasiłków chorobowych, likwidacja ulgi prorodzinnej (...), zniesienie waloryzacji rent i emerytur dzisiejszym emerytom, być może obniżenie emerytur i rent" - podkreślił Tusk.

Jak zaznaczył, dzisiaj państwo polskie szuka rozwiązań, "które przyniosą efekty natychmiast" z uwagi na "zakręt i kryzys w jakim jest i Europa i świat i w którym Polska może się znaleźć". "Moim zadaniem jest nie dopuścić do tego, by Polska w takim ostrym wirażu się znalazła. My potrzebujemy decyzji, które przyniosą skutek w 2011, 2012, 2013 roku, powiem brutalnie: za naszego życia" - mówił szef rządu.

Podkreślił, że jako premier ma prawo do uczciwego stawiania sprawy, "czy mamy dzisiaj ostro pójść po pensjach dla nauczycieli, po aktualnych emeryturach po to, żeby twórcy tego systemu mieli dzisiaj satysfakcję, czy mamy szukać takich sposobów, które uchronią dzisiejszych emerytów, dzisiejszych nauczycieli, ale też dzisiejszych studentów".

Jak zaznaczył, propozycje rządowe są wynikiem wielomiesięcznej pracy całego zespołu ekonomistów i specjalistów. Powtórzył, że jednym z celów rządu jest przezwyciężenie wad obecnego systemu emerytalnego, m.in. negatywnego wpływu na zadłużenie państwa oraz to, że daje dużą satysfakcję instytucjom finansowym, a nieszczególnie dużo emerytom.

"Warto wiedzieć, że OFE inwestowało 60 proc. środków w obligacje Skarbu Państwa, więc tak naprawdę czy to jest na kontach prowadzonych przez ZUS, czy przez OFE i tak państwo musi gwarantować wypłatę tych emerytur" - mówił.

Jak zaznaczył, rząd znalazł sposób, dzięki któremu emerytury "są tak samo bezpieczne, a jest realna szansa, że będą trochę wyższe niż wtedy, kiedy w tak dużej części składka była operowana przez OFE".

"Nie pozwoliłbym na najmniejsze ryzyko, które mogłoby obarczyć dzisiejszych i przyszłych emerytów i dlatego postanowiliśmy podjąć decyzję, która jest pewnym obciążeniem dla instytucji finansowych, które są operatorami tego systemu, ale która w najmniejszym stopniu nie jest ryzykowna dla przyszłych i dzisiejszych emerytów" - wyliczał premier.

Jak mówił, broni przyszłych i dzisiejszych emerytów przed wadami obecnego systemu, "który powoduje, że co prawda buduje się takie złudzenie bezpieczeństwa emerytalnego, ale to jest złudzenie w tym sensie, że (za) to bezpieczeństwo musimy i tak zapłacić my obywatele w postaci podatków czy wyższych składek".

W miniony czwartek premier zapowiedział, że Otwarte Fundusze Emerytalne będą otrzymywać 2,3 proc. składek zamiast 7,3 proc. Pozostałe 5 proc. trafi na indywidualne konta osobiste zarządzane przez ZUS. Dzięki temu OFE nie będą zwiększać długu państwa.