Pracodawcy negatywnie odnoszą się do rządowego pomysłu ewentualnego podniesienia składki rentowej. Takie rozwiązanie zaproponował minister Michał Boni w liście otwartym o reformie OFE. Pracodawcy boją się, że wywoła to wzrost bezrobocia i szarej strefy.

Boni w liście opublikowanym w poniedziałkowej "GW" zapewnia, że OFE w wyniku zmian zaproponowanych przez rząd nie upadną. Jego zdaniem trzeba jednak dokończyć reformę emerytalną, zrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn i być może ponieść składkę rentową oraz zmodyfikować KRUS.

Boni tłumaczy, że Polski nie stać już na przekazywanie do OFE składki w obecnej wysokości 7,3 proc. Po wprowadzeniu zapowiadanych przez rząd zmian fundusze dostaną tylko 2,3 proc. składki. Jednak doradca premiera podkreśla, że "drugi filar zostaje w formie zintegrowanej, tylko lokowanie walorów odbywa się inaczej: w gotówce do OFE oraz w zobowiązaniu na indywidualnym koncie w specjalnym subfunduszu. Nikt tych zobowiązań nie może wymazać, a jak trzeba, to należy nawet w tej materii wprowadzić zapisy konstytucyjne". Według niego należy też szukać formuły prawnej, która pozwoliłaby te pieniądze dziedziczyć, tak jak to się dzieje dziś w całym II filarze, nie rujnując przy tym finansów publicznych.

Zdaniem ekspertki Pracodawców RP Magdaleny Janczewskiej, pomysł wyższej składki rentowej, nie rozwiąże problemów emerytalnych. "Jesteśmy tej propozycji przeciwni. Obecna polityka rządu w stosunku do pracodawców jest krótkowzroczna, świadczy o tym np. podniesieniu VAT, czy obecna propozycja zwiększenia składki rentowej. Rząd powinien się skupić na reformie finansów publicznych, a nie na tego typu działaniach, gdyż one nie rozwiążą problemu w naszym państwie, który ma charakter systemowy" - powiedziała w poniedziałek PAP Janczewska.

W jej ocenie powstanie subfunduszu w ZUS jest jedynie kosmetyczną zmianą i oznacza włączenie zapisywanych tam pieniędzy do pierwszego filara. "Różnica między pieniędzmi w pierwszym filarze, a tymi w subfunduszu, będzie polegała tylko na poziomie waloryzacji" - powiedziała. Podkreśliła, że nie ma na razie informacji odnośnie ich dziedziczenia.

"Pieniędzy realnie nie będzie. One zostaną przeznaczone na wypłatę obecnych emerytur. A potem, kiedy przyjdzie czas emerytur za 30 lat, to państwo będzie musiało skądś wziąć pieniądze. To jest pogwałcenie zasad bezpieczeństwa" - zauważyła. W jej ocenie, kluczem proponowanych rozwiązań, nie jest emeryt, ani jego przyszłe świadczenie. "Problemem jest to, żeby został zmniejszony dług publiczny - to jest teraz dla państwa najważniejsza sprawa" - podsumowała.

W opinii eksperta BCC Wojciecha Nagela propozycja podwyższenia składki rentowej nie jest dobra. "To jest decyzja, którą przewidywałem trzy lata temu, kiedy obniżano składkę. (...) Wskazywałem wówczas, że obniżenie może być chwilowe. Nie uważam, że to jest dobra decyzja, ale należało się jej spodziewać" - powiedział PAP Nagel.

Przeciw pomysłowi podwyższenia składki rentowej opowiada się również PKPP Lewiatan. "To jest wzrost kosztów pracy, który raczej będzie powodował m.in. wzrost bezrobocia i szarej strefy. Szczególnie dla mniejszych firm będzie to bardzo istotna zmiana" - powiedział ekspert z PKPP Lewiatan Jacek Adamski. Dyrektor Departamentu ekonomicznego PKPP Lewiatan zwrócił uwagę, że pomysł Boniego jest "asymetryczny", czyli że koszty wyższej składki mieliby ponieść jedynie pracodawcy.

Podobnie uważa prezes KIG Andrzej Arendarski, wskazał, na możliwość zwiększenia szarej strefy z powodu podwyższenia składki rentowej. "Żadne podwyżki składek, czy podatków nie są dobre. (...) Myślę, że tego nie unikniemy. Wolę, aby podniesiono tego typu składkę, niż inne podatki np. VAT" - powiedział Arendarski.