Resort nauki chce kontrolować finanse niepublicznych szkół wyższych. Prywatne uczelnie zarzucają rządowi, że chce ograniczyć ich autonomię. Zdaniem rektorów szkół niepublicznych powinny one dostawać więcej pieniędzy z budżetu.
Dobiegają końca prace sejmowej podkomisji, która zajmuje się rządowym projektem reformy szkolnictwa wyższego. Już w styczniu może on zostać uchwalony przez Sejm, a od października stać się obowiązującym prawem.
Uczelnie niepubliczne nie chcą zmian proponowanych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW). Konflikt dotyczy głównie trzech kwestii: sposobu finansowania uczelni, ich autonomii oraz zasad zatrudniania kadry. Prywatne szkoły zarzucają wręcz rządowi, że przygotował bubel prawny, który pogłębi nierówności i dyskryminację między nimi a uczelniami publicznymi.

Sporne sprawozdania

Rząd chce zmusić prywatne uczelnie, aby przesyłały do resoru nauki sprawozdania finansowe. Zdaniem prof. Waldemara Tłokińskiego, przewodniczącego Konferencji Rektorów Zawodowych Szkół Polskich (KRZaSP), która reprezentuje uczenie niepubliczne, to nadmierne ingerowanie w ich wewnętrzne spawy. MNiSW zmianę uzasadnia tym, że uczelnia niepubliczna to organizacja pożytku publicznego.
– Otrzymują one pieniądze z resortu nauki m.in. na pomoc materialną dla studentów. Dlatego chcemy mieć wgląd do ich finansów – mówi prof. Zbigniew Marciniak, wiceminister MNiSW.
Wyjaśnia, że resort chce w ten sposób dbać o interes studenta.
– Ministerstwo będzie mogło szybciej reagować, jeśli uczelnia będzie zagrożona likwidacją. Dzięki temu zapewni studentom kontynuację kształcenia – mówi prof. Zbigniew Marciniak.
Te zmiany popiera Marcin Chałupka, ekspert prawa szkolnictwa wyższego.
– Niektóre szkoły niepubliczne mogą być bankrutami, za których zobowiązania nikt nie będzie chciał odpowiadać. Komornikowi będzie wszystko jedno, czy zajmuje przychody z czesnego, czy pieniądze z budżetu na pomoc materialną dla studentów. Dlatego propozycje monitorowania ich sytuacji są zrozumiałe – mówi Marcin Chałupka.



Okrojona autonomia

Zdaniem rektorów propozycja rządu to nie tylko nieuprawnione zaglądanie do cudzej kieszeni, ale także dodatkowe formalności, za które nikt uczelniom nie zapłaci. Resort nauki uspokaja, że chodzi o przesłanie kopii sprawozdań, które i tak uczelnia przygotowuje dla GUS.
– Nie spowoduje to dodatkowych obowiązków dla pracowników uczelni – twierdzi prof. Zbigniew Marciniak.
Uczelniom niepublicznym nie podoba się też planowany zakaz bezpośredniej podległości służbowej między krewnymi. Szkoły te często były zakładane przez całe rodziny. Ich zdaniem taka regulacja narusza ich wewnętrzne sprawy organizacyjne.
Rząd chce też ograniczyć autonomię założycieli uczelni, wprowadzając dla jej senatu upoważnienie do rozstrzygania o niektórych sprawach finansowych.
– To powinien określać statut uczelni niepublicznej, a nie ustawa. Można to jeszcze poprawić w dalszych pracach nad reformą – mówi prof. Jerzy Woźnicki, prezes Fundacji Rektorów Polskich (FRP), który bierze udział w pracach podkomisji.

Drugi etat za zgodą

Kolejną sporną propozycją jest wprowadzenia tzw. jednoetatowości. Rektor ma wyrażać zgodę na podjęcie drugiego etatu przez nauczyciela akademickiego. Obecnie nie ma takiego wymogu (wyraża zgodę przy następnym dodatkowym etacie). Przepis ten zdaniem rektorów uczelni niepublicznych grozi likwidacją większości z nich. Będzie im trudniej prowadzić studia, bo naukowcy nie będą mogli tak łatwo jak dzisiaj zatrudnić się równocześnie np. na macierzystych uniwersytecie i w prywatnej szkole. Może to prowadzić do zamknięcia zwłaszcza dobrych szkół wyższych.
– Dotychczasowe działanie MNiSW nie wspierały w dostatecznym stopniu najbardziej ambitnych uczelni niepublicznych, które próbowały budować własną kadrę – tłumaczy prof. Andrzej Jajszczyk, członek Polskiego Forum Obywatelskiego.
Muszą więc konkurować o wybitnych naukowców, wykładając własne pieniądze.
Dodaje, że ograniczenie wieloetatowości jest dobrym pomysłem, ale przy równoczesnym wsparciu dobrych szkół prywatnych.

Pieniądze dla wszystkich

Uczelnie niepubliczne domagają się też fundamentalnej zmiany zasad finansowania szkół wyższych. FRP powołała Centrum Analiz i Dialogu (CAD). Zajmie się wypracowaniem rozwiązań, które mają doprowadzić do równych warunków konkurowania uczelni publicznych i niepublicznych. Ich zdaniem środki z budżetu powinny być rozdzielane nie ze względu na to, czy uczelnia jest państwowa, czy nie, ale na jakość kształcenia.
– Wzorem są dla nas rozwiązania brytyjskie, gdzie wszystkie uczelnie mają taki sam dostęp do funduszy publicznych, a pieniądze trafiają do najlepszych. Słabe uczelnie, obojętnie z jakiego sektora, z nich nie korzystają – uważa prof. Tadeusz Pomianek, przedstawiciel Polskiego Związku Pracodawców Prywatnych Edukacji (PZPPE).
Do marca 2011 r. członkowie CAD przygotują ekspertyzy dotyczące nowego systemu finansowania szkolnictwa wyższego. Ma on promować jakość kształcenia, wspierając lepszych, a także zapewnić konkurencyjność i równe traktowanie uczelni publicznych i niepublicznych. Resort nauki czeka na te propozycje.
– Najpierw chcemy zobaczyć, jakie analizy zaproponuje CAD. O pieniądzach będziemy rozmawiać później – mówi prof. Zbigniew Marciniak.
Tyle tylko, że będzie to już po dacie wejścia w życie rządowej reformy szkolnictwa.