Przepisy zakładające, że część emerytów będzie musiała wybierać między pracą a emeryturą, powinien zbadać Trybunał Konstytucyjny. Będziemy się tego domagać - powiedziała przewodnicząca klubu PJN Joanna Kluzik-Rostkowska. Jak powiedziała, PJN chce, by Trybunał Konstytucyjny zbadał zgodność przepisów z konstytucją.

W poniedziałek Kancelaria Prezydenta poinformowała, że prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelizację ustawy o finansach publicznych, która zakłada, że osoby, które po przejściu na wcześniejszą emeryturę pozostały na etacie w dotychczasowej firmie, bez rozwiązania umowy, będą musiały teraz wybrać pomiędzy emeryturą a pensją.

Od 8 stycznia 2009 r. można było łączyć pobieranie świadczenia z ZUS z pracą zarobkową, bez konieczności rozwiązywania umowy o pracę. Teraz rozwiązanie umowy będzie konieczne, choćby na jeden dzień.

"W styczniu 2009 roku rząd przyjął, a parlament przegłosował rozwiązanie wręcz przeciwne, tzn. zdecydowano, że emeryt nie musi się zwalniać z pracy, by pracować dalej. Minęły dwa lata i po tych dwóch latach propozycja rządu, przyjęta przez parlament i podpisana przez prezydenta zmierza w zupełnie przeciwną stronę" - podkreśliła przewodnicząca PJN Joanna Kluzik-Rostkowska.

Jak powiedziała, PJN chce, by Trybunał Konstytucyjny zbadał zgodność przepisów z konstytucją. "Chcemy sprawdzić, czy to jest zgodne z konstytucją, ponieważ są to prawa nabyte, w dodatku niecałe dwa lata temu" - powiedziała.

"Rozważamy dwa sposoby. Albo będziemy szukać sojuszników w parlamencie - dlatego że do złożenia takiego wniosku w TK potrzebne jest 30 podpisów - albo postaramy się do tego przekonać RPO" - zaznaczyła.

"Ilość miejsc pracy nie jest reglamentowana"

W jej ocenie, "tak częste zmiany decyzji w tak ważnych sprawach psują państwo, bo powodują (...), że obywatele nie mają zaufania do stanowionego prawa".

Jak tłumaczyła, "nielogiczne" jest założenie, że jeśli emeryci przestaną pracować, zrobią miejsce na rynku pracy dla młodych ludzi. "Przecież ilość miejsc pracy nie jest reglamentowana" - podkreśliła.



"W 2003 roku rekordowa ilość ludzi pobierała świadczenia społeczne, (...) była poza rynkiem pracy - czyli rozumiem, że wtedy powinna być bardzo duża liczba wolnych miejsc pracy. A tak nie było" - zaznaczyła.

"Dla porównania - w Szwecji pracuje 70 proc. osób w wieku 55-64 lat, a wskaźnik bezrobocia wynosi tylko 8,2 proc." - dodała.

Jak tłumaczyła, wypychanie emerytów z rynku pracy powoduje ponadto, że osoby te albo w ogóle przestają pracować - a więc nie odkładają składek do ZUS - albo szukają pracy w szarej strefie. Według niej, nowe przepisy "generują szarą strefę".

"Emerytura jest prawem, a nie widzimisię państwa"

"Przeprowadziliśmy reformę emerytalną, (...) zakładającą, że wysokość emerytury jest uzależniona od składek. (...) W związku z tym, emerytura jest prawem, a nie widzimisię państwa" - powiedziała.

Jej zdaniem, "państwo nie powinno się wtrącać do tego, czy ubezpieczony, chcąc skorzystać z emerytury, pracuje czy nie". "Tymczasem po podpisaniu tej ustawy państwo mówi: "my, emerycie, decydujemy, czy możesz pracować na emeryturze czy nie, my decydujemy, w którym momencie życia przestajesz być aktywny" - tłumaczyła.