Po drugiej turze wyborów samorządowych w tych powiatach i gminach, gdzie decyzje o przekształceniach szpitali w spółki nie zapadały, teraz będą musiały być podjęte. Samorządowców zmotywuje do tego nie tylko zmiana sił politycznych, ale również projekt ustawy o działalności leczniczej. Dzisiaj odbędzie się jego wysłuchanie publiczne.
Projekt co prawda nie wprowadza obowiązkowych przekształceń szpitali, ale w zasadzie nie daje samorządowcom wyboru. Zakłada bowiem, że jeżeli szpital ma ujemny wynik finansowy za poprzedni rok obrotowy, to samorząd ma zaledwie trzy miesiące na jego spłatę. Jeżeli tego nie zrobi, to w ciągu kolejnych 12 miesięcy musi przekształcić placówkę w spółkę.
Przedstawiciele samorządów mówią wprost – taki przepis wymusi przekształcenia. Tymczasem – jak tłumaczy Kazimierz Barczyk, przewodniczący Federacji Regionalnych Związków Gmin i Powiatów RP – powiaty same są w trudnej sytuacji finansowej, a trzeba pamiętać, że zadania z zakresu ochrony zdrowia to tylko jedno z wielu obciążeń, które nie nich spoczywa.
– Samorządów nie stać na to, żeby co roku pokrywać ujemny wynik szpitali. Mogą zrobić to raz. W końcu jednak podejmą decyzję o przekształceniu – dodaje Kazimierz Barczyk.
Samorządowcy podkreślają, że samo przekształcenie szpitala nie jest końcem ich zmartwień. Później placówka musi działać, tak by nie przynosić strat.
Może to oznaczać, że rozpędu nabierze rządowy program, który działa od końca kwietnia 2009 roku, czyli tzw. plan B. Te samorządy, które do niego przystąpią, w zamian za przekształcenie szpitala w spółkę dostają pieniądze z budżetu na spłatę części ich długów. Do 20 października do resortu zdrowia wpłynęło 29 wniosków o objęcie programem. Jak na razie pomoc trafiła tylko do części z nich.
W latach 2009 – 2010 dzięki programowi samorządy dostały ponad 114 mln zł. Resort zdrowia szacuje, że do końca roku kwota ta może wzrosnąć o kolejne 100 mln zł. To i tak niewiele, biorąc pod uwagę, że na realizację planu B rząd do końca 2011 roku zarezerwował 1,38 mld zł.
Dzisiaj odbędzie się tzw. wysłuchanie publiczne projektu ustawy o działalności leczniczej. Tej, która wprowadza zmiany w przekształcaniu szpitali publicznych w spółki prawa handlowego. Jego przebiegiem powinny być szczególnie zainteresowane nowe władze w samorządach. Zwłaszcza tam, gdzie dotychczas jeszcze nie podjęto decyzji co do przyszłości podległych im szpitali.
– Samorządy po wejściu w życie nowych przepisów będą musiały zweryfikować politykę poprzedników w sprawach przekształceń – mówi Marek Wójcik, ekspert ds. ochrony zdrowia Związku Powiatów Polskich.
A to może przełożyć się na większe zainteresowanie zmianami w publicznych szpitalach. Zwłaszcza że wybory samorządowe wzmocniły PO.
Na razie z rządowego programu (tzw. plan B), który miał zachęcać nieprzekonanych do przekształceń w zamian za spłatę części zobowiązań szpitali, nie można nazwać sukcesem. Od końca kwietnia 2009 roku, kiedy program ruszył, do 20 października tego roku do resortu zdrowia wpłynęło od samorządów zaledwie 29 wniosków o chęci przystąpienia do przekształceń.

Długi wymuszą spółki

Samorządowcy nie mają złudzeń, że projekt ustawy o działalności leczniczej, który co prawda nie zakłada obligatoryjności przekształceń publicznych szpitali w spółkę, oznacza dla nich jedno: w formie samodzielnego publicznego zakładu opieki zdrowotnej (SP ZOZ) będą mogły dalej działać tylko te szpitale, które nie przynoszą strat. To efekt propozycji rządu, jaka znalazła się w projekcie. Przewiduje, że organ zarządzający szpitalem albo w 3 miesiące spłaci ujemny wynik finansowy szpitala za poprzedni rok obrotowy albo w ciągu kolejnych 12 miesięcy przekształci SP ZOZ w spółkę. A placówek, które nie przynoszą strat, jest niewiele.
– Samorządów nie stać na to, aby co roku pokrywać ujemny wynik finansowy podległych szpitali. W którymś momencie i tak będą musiały podjąć decyzję o przekształceniu – tłumaczy Kazimierz Barczyk, przewodniczący Federacji Regionalnych Związków Gmin i Powiatów RP.
Zgadza się z tym Mirosław Król z Rady Powiatu Świdnickiego (woj. lubelskie). Do powiatu należy szpital specjalistyczny. Co prawda nie przynosi strat, ale zaciągnął kredyt, który poręczył powiat. W tej chwili jeszcze go nie spłaca, ale zacznie to robić w przyszłym roku. Do tego dochodzi problem tzw. nadwykonań, czyli świadczeń udzielanych pacjentom mimo wyczerpania kontraktu z NFZ. Szpital domaga się od funduszu 1,5 mln zł.
– Dlatego 2011 rok może okazać się przełomowy. Jeżeli szpital zanotuje stratę, to powiatu może nie być stać na jego pokrycie. A to oznacza przekształcenia – mówi Mirosław Król.



Szpitale ze stratą

Samo przekształcenie szpitala w spółkę nie skończy zmartwień samorządów. Później musi ona działać tak, aby nie przynosić strat. Jeżeli będzie je miała, to grozi jej upadłość. Takiej groźby nie ma w przypadku SP ZOZ. Przekonał się już o tym powiat krapkowicki. Szpital, który mu podlega, działa w formie spółki i zanotował stratę w wysokości ponad 900 tys. zł. Od dwóch tygodni nie płaci rachunków. Aby nie dopuścić do upadłości Krapkowickiego Centrum Zdrowia Sp. z o.o., powiat podjął decyzję o jego dokapitalizowaniu.
Podobnego scenariusza obawiają się inne powiaty. Dlatego część z nich wstrzymywała się do tej pory z przekształceniami. Zawsze mogły liczyć na to, że budżet oddłuży ich placówki. Do tego dochodziły naciski lokalne. Przekształcenie to ograniczenia kosztów. A najłatwiej to uzyskać np. wypowiadając dotychczasowe warunki pracy i płacy pracownikom. Tak stało się na przykład w Biłgoraju.
– Ponad 600 osobom zaproponowano obniżenie wymiaru czasu pracy. A to oznacza niższe płace. Dodatkowo pracownicy muszą zrezygnować ze wszystkich dodatków. Pozostawiono tylko ten za wysługę lat – mówi Urszula Michalska, przewodnicząca Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia.

Projekt do poprawy

W dzisiejszym wysłuchaniu udział ma wziąć ponad 1000 podmiotów. Mają mówić o mankamentach projektu. A tych, ich zdaniem, nie brakuje. Związek zawodowy elektroradiologów domaga się np. wprowadzenia wydłużonego vacatio legis dla przepisów, które zakładają, że zamiast 5 godzin technicy medyczni będą pracować 7 godzin 35 min na dobę. Resort zdrowia na to akurat się zgodzi. Nie jest jeszcze tylko przesądzone, czy będzie to 3 czy 5 lat oraz kto zgłosi taką poprawkę – rząd czy posłowie.
Z kolei związki zawodowe postulują o wyłącznie z przekształceń szpitali klinicznych i centrów krwiodawstwa.
– To są placówki, które pełnią szczególną rolę w systemie lecznictwa – mówi Urszula Michalska.
Resort zdrowia tłumaczy, że ewentualne przekształcenia centrów krwiodawstwa w spółki nie spowodują żadnych negatywnych zmian dotyczących np. dostępu do krwi. Nie będą również skutkować drastycznym podwyższeniem jej ceny.
– Tę w dalszym ciągu będzie ustalał minister zdrowia – zapewnia Piotr Olechno, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.
Jak sprawdziliśmy, część centrów w ogóle nie wie, że nowe przepisy dają im możliwość zmiany formy prawnej.
– Nasza placówka nie traci płynności finansowej, chociaż za 2009 roku zanotowaliśmy niewielki ujemny wynik finansowy. Nie wiem jednak, czy to oznacza przekształcenia – mówi Jolanta Zatorska, dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Krakowie.
W kontekście ewentualnych zmian dyrektorzy centrów martwią się zmniejszająca się od trzech lat wysokością dotacji, jaka jest im przekazywana przez resort zdrowia. To jedno z ich głównych źródeł utrzymania. Nie mają pewności, czy w momencie przekształcenia w spółkę wysokość dotacji pozwoli im na to, aby nie wykazywały strat.

Determinacja rządu

Od efektów dzisiejszego wysłuchania zależy dalszy los prac nad projektem. Bolesław Piecha, przewodniczący komisji zdrowia, tłumaczy, że ustawa o działalności leczniczej zmienia ponad 60 aktów prawnych. Od jej przyjęcia zależy też los prac nad pozostałymi projektami ustaw z tzw. pakietu zdrowotnego. Rządowi zależy jednak na jak najszybszym zakończeniu prac nad pakietem, więc będzie z determinacją dążył do tego, aby zostały uchwalone jak najszybciej.