NFZ obniży drastycznie kontrakty dla prywatnych szpitali, bo brakuje pieniędzy dla publicznych. Nie chce ryzykować konfliktu z dużymi klinikami i lokalnymi społecznościami.

NFZ stawia pod ścianą niepubliczne lecznice: albo biorą dużo niższe kontrakty na przyszły rok, albo nie dostaną nic. Publiczne placówki nie mają kłopotu, bo fundusz boi się konfliktów z samorządami.

NFZ przy podpisywaniu kontraktów na 2011 r. prywatne szpitale traktuje gorzej od publicznych. W poszukiwaniu oszczędności ścina im wysokość umów. Na Dolnym Śląsku nawet o 20 – 30 proc. Kontrakty z placówkami publicznymi pozostają jednak na podobnym poziomie jak tegoroczne. Zgodnie z przepisami i deklaracjami resortu zdrowia wszystkie placówki powinny być traktowane tak samo.

O tym, jak NFZ rozmawia z prywatnymi lecznicami, przekonała się Anna Belda, współwłaścicielka wrocławskiego szpitala Multimedica i wiceszefowa Dolnośląskiego Stowarzyszenia Szpitali Niepublicznych. – Fundusz zaprosił placówki chirurgii jednego dnia na spotkanie i zaoferował umowy niższe o 30 proc. Dostaliśmy ultimatum: podpiszemy albo nie dostaniemy nic – mówi Belda. Podpisali, bo bez kontraktu czekałaby ich plajta.

– Fundusz nie zostawił nam czasu na dyskusję, twierdząc, że termin podpisywania umów mija tego samego dnia – dodaje. Ale wieczorem oddział NFZ wydłużył termin pozostałym szpitalom. – Pieniądze, jakie na nas zaoszczędził, zostaną pewnie przekazane placówkom publicznym – mówi Belda.

Beata Gałązkowska, szefowa sprywatyzowanego szpitala w Środzie Śląskiej, jedynego w powiecie, wylicza: – Za dyżur izby przyjęć zaproponowano o 40 proc. mniej niż w tym roku; jak za 715 zł za dobę opłacić dwie pielęgniarki, lekarza, leki, badania?

Kłopoty są też w innych regionach, ale tam negocjacje wciąż trwają. – Siedzimy na beczce prochu. Papiery złożyliśmy w październiku i nikt się z nami nie kontaktuje – mówi Wojciech Serednicki, szef Specjalistycznych Gabinetów Lekarskich „Popiela” w Krakowie.

Przedstawiciele NFZ nieoficjalnie tłumaczą, że na konflikt z dużymi szpitalami publicznymi nie mogą sobie pozwolić. Dlatego chronią je, choć niektóre usługi, np. kardiologiczne, okulistyczne, urologiczne kosztują mniej w placówkach prywatnych działających jako chirurgia jednego dnia.

– W tym roku zgłosiło się po kontrakty więcej prywatnych szpitali niż w 2009 r., a pieniędzy nam nie przybyło – mówi Joanna Mierzwińska, rzecznik dolnośląskiego oddziału NFZ. Jednocześnie dodaje, że fundusz nie będzie zwiększać kontraktów prywatnym firmom kosztem publicznych.

Świat idzie w kierunku współdziałania prywatnych i publicznych placówek ochrony zdrowia oraz szybkich procedur – podkreśla Cezary Banasiński z Instytutu Prawa Konkurencji, były szef UOKiK. – Ważne, by pacjenci dostawali dobrej jakości usługi, bez kolejek – dodaje.

Pula pieniędzy na szpitale w przyszłym roku prawie się nie zmieni, wzrosną za to koszty utrzymania lecznic. Placówki prywatne stracą więc podwójnie.



Prywatne szpitale oskarżają NFZ o nieefektywne wydawanie pieniędzy. Zarzucają mu, że woli płacić więcej za usługi w państwowych szpitalach niż mniej w prywatnych. W efekcie prywatne placówki mają otrzymać w 2011 r. nawet o 20 – 30 proc. niższe kontrakty niż w tym roku. Publiczne mogą liczyć albo na takie same środki jak obecnie, albo na niższe tylko o kilka procent.
– Skoro pieniędzy brakuje, trzeba je wydawać jak najefektywniej – mówi Krzysztof Macha, dyrektor prywatnej kliniki Okulus z Bielska-Białej. Przypomina, że w szykowanej ustawie o działalności leczniczej rząd stawia na komercjalizację i chirurgię jednego dnia. A w tej wyspecjalizowały się placówki prywatne. Skracają one pobyt pacjenta do niezbędnego minimum. Są w stanie wykonywać więcej świadczeń za cenę niższą o kilkaset złotych.
Po chirurgię jednego dnia zaczynają częściej sięgać też publiczne szpitale. Ale nie zawsze im się to opłaca. Mimo kolejnych restrukturyzacji wciąż mają nadmiar łóżek. By je zapełnić, pacjenci trzymani są nieraz po tydzień, a przyjmowani kilka dni przed zabiegiem. – Średnio za jedną dobę pobytu pacjenta szpital dostaje 150 – 300 zł – mówi Andrzej Troszyński, rzecznik centrali NFZ.
Dlatego za szybkimi procedurami i zwiększaniem roli chirurgii jednego dnia wiele razy występował szef NFZ Jacek Paszkiewicz. Niestety w oddziałach jest z tym kłopot. – Z całego kraju płyną niepokojące sygnały, że kontrakty prywatnym szpitalom i lecznicom są ścinane. Pełny obraz sytuacji będziemy mieć, gdy NFZ skończy podpisywać umowy – mówi Andrzej Mądrala, wiceszef Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Niepublicznych.
Przedstawiciele regionalnych oddziałów NFZ mówią, że łatwiej zmniejszać kontrakty dla prywatnych placówek, bo nie chcą ryzykować konfliktu z dużymi klinkami czy szpitalami powiatowymi. Taką praktyką oburzeni są eksperci. – Nie możemy w kontraktowaniu opierać się na różnicowaniu szpitali na prywatne czy publiczne. Ważne jest to, czy są dobre pod względem efektywności leczenia, a tu prywatne często wypadają lepiej – mówi Barbara Więckowska ze Szkoły Głównej Handlowej. – W Polsce z powodów politycznych i przyzwyczajeń chronimy publiczne placówki, choć nie jest to dobre dla pacjentów – dodaje.
Wynika z tego, że NFZ nie chce, by publiczne szpitale leczyły odpłatnie. – Zdrowszym systemem, motywującym do konkurencji byłoby uszczuplenie kontraktów szpitalom publicznym, ale danie im możliwości kontraktowania z prywatnymi firmami ubezpieczeniowymi – dodaje Więckowska.
Oddziały NFZ tłumaczą, że szpitali po kontrakty zgłasza się więcej. Nie zawsze to jest prawdą, bo wielu prywatnym szpitalom konkurencji nie przybyło. Często to jedyne placówki w powiecie, jak sprywatyzowane przez medyczną grupę EMC szpitale w Kowarach i Świebodzicach czy szpitalna spółka w Środzie Śląskiej.
PRAWO
Nic o równouprawnieniu
NFZ wybiera placówki, z którymi podpisze umowy na podstawie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Nie ma w niej przepisów o równym traktowaniu publicznych i prywatnych placówek przy wyborze dostawcy świadczeń. W ustawie, a także w zarządzeniach NFZ są za to kryteria, jakie powinny spełnić placówki ubiegające się o kontrakt. Na ich podstawie regionalne oddziały funduszu decydują o wysokości umów.