Pracodawcy rozwiążą terminowe umowy o pracę trwające krócej niż dwa lata, aby uniknąć zatrudnienia na czas nieokreślony. W przyszłym roku pracę mogą stracić tysiące zatrudnionych na umowach na czas określony. 22 sierpnia 2011 r. upłyną bowiem dwa lata od wejścia w życie przepisów uniemożliwiających firmom zatrudnianie pracowników na czas określony dłuższy niż 24 miesiące.
Wszystkie umowy terminowe, które trwają w tym dniu, a zostały zawarte najpóźniej 22 sierpnia 2009 r., mogą przekształcić się w umowy na czas nieokreślony.
Pracodawcy będą chcieli tego uniknąć, bo stała umowa jest korzystniejsza dla pracownika; gwarantuje dłuższe okresy wypowiedzenia i lepiej chroni przed zwolnieniem. Dlatego przed 22 sierpnia 2011 r. mogą rozwiązywać umowy o pracę na czas określony lub przerywać zatrudnienie na tej podstawie przez co najmniej trzy miesiące. Po tym czasie 24-miesięczny okres zatrudnienia trzeba liczyć od początku.
– Firmy będą w ten sposób chronić się przed niekorzystnymi dla nich skutkami nowych rozwiązań. Te przepisy to bubel prawny – mówi Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP, członek zespołu ds. prawa pracy Komisji Trójstronnej.
Jego zdaniem na zmianę przepisów może być za późno, zwłaszcza że obecnie nie trwają prace nad nowelizacją ustawy antykryzysowej. O jej zmianę apelowali przedsiębiorcy i związki zawodowe. Ci pierwsi narzekają, że przepisy dotyczące umów terminowych są tak niejasne, że nie wiadomo, kiedy (i czy w ogóle) przekształcają się w umowy stałe. W praktyce może się zdarzyć, że już w dniu zawierania umowy czasowej staje się ona umową na czas nieokreślony.
Coraz więcej pracodawców zgłasza się z tym problemem do prawników. Do sądów trafiły już pierwsze pozwy pracowników o uznanie, że firma zawarła z nimi umowy stałe, a nie terminowe.
Do końca 2011 r. każdy przedsiębiorca powinien zachować szczególną ostrożność przy zawieraniu umów na czas określony. Do tego czasu mogą bowiem zawierać terminowe umowy na maksymalnie dwa lata. Przepisy nie precyzują jednak, jaki jest skutek przekroczenia tego terminu. W rezultacie już w momencie podpisywania umowy np. na trzy lata może się ona przekształcić w umowę stałą.
Pracownicy zyskają w ten sposób m.in. dłuższe okresy wypowiedzenia oraz lepszą ochronę przed zwolnieniem (m.in. możliwość przywrócenia do pracy). Firmy zazwyczaj źle liczą też upłynięcie 24-miesięcznego okresu; na jaki można zatrudniać pracowników czasowych. A to także może skutkować przedwczesnym (z punktu widzenia pracodawcy) przekształceniem umowy terminowej w stały kontrakt.
Czego nie wolno
– Bardzo wielu przedsiębiorców zgłasza się do nas z pytaniami w sprawie zawierania umów na czas określony. Radzimy im przede wszystkim, aby nie zawierali takich umów na okres dłuższy niż dwa lata – mówi Grzegorz Ruszczyk, prawnik z kancelarii Bartłomiej Raczkowski Kancelaria Prawa Pracy.
Tłumaczy, że choć przepisy nie wskazują, jaki skutek wywołuje przekroczenie 24-miesięcznego okresu zatrudnienia na podstawie umów terminowych, zdaniem części prawników (w tym m.in. prof. Krzysztofa Barana z Uniwersytetu Jagiellońskiego) już w momencie zawarcia umowy na dłuższy czas (np. trzy lata) z mocy prawa przekształca się ona w stały kontrakt. Zdaniem innych prawników (np. prof. Krzysztofa Rączki z Uniwersytetu Warszawskiego) dopuszczalna jest także interpretacja, zgodnie z którą umowa na czas określony przekształca się w umowę stałą dopiero w momencie upłynięcia dwuletniego okresu (jeśli po tym okresie zatrudnienie nadal trwa). Która z tych interpretacji jest właściwa, mogą rozstrzygnąć tylko sądy. Pierwsze tego typu sprawy już do nich trafiają.
– Czekamy na rozstrzygnięcie w sprawie pracownika, który żąda uznania przed sądem, że jego umowa, zawarta na okres dłuższy niż dwa lata, przekształciła się w umowę stałą – mówi Grzegorz Ruszczyk.
Bez względu na wynik takich sporów firmy powinny zachować ostrożność i nie zawierać umów na czas dłuższy niż dwa lata.
– Wiele firm zgłasza się jednak do specjalistów już po fakcie. Po prostu nie wiedzą, że zmieniły się przepisy dotyczące zatrudnienia na czas określony i niejako z przyzwyczajenia przedłużają umowy na starych zasadach – mówi Małgorzata Lorenc z firmy Lorenc Doradztwo Kadrowe i Personalne.
Złe obliczenia
Wiele firm nie bierze też pod uwagę, że 24-miesięczny okres zatrudnienia na podstawie umów terminowych trzeba liczyć od 22 sierpnia 2009 r. Wtedy weszła w życie ustawa antykryzysowa, która zmieniła zasady zatrudniania na czas określony w firmach.
– Wielu przedsiębiorców sądzi, że bieg tego terminu rozpoczyna się dopiero w momencie zawarcia nowej umowy już po 22 sierpnia 2009 r. Dopiero wtedy zawierają umowy na okres krótszy niż dwa lata – mówi Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP.
Może to być dla nich pułapka. Jeśli na przykład w dniu 22 sierpnia 2009 r. pracownik był już zatrudniony na podstawie umowy terminowej, która skończy się np. 1 stycznia 2011 r., kolejną umowę z pracownikiem, bez groźby jej przekształcenia w stały kontrakt, można zawrzeć już tylko na 7 miesięcy i 22 dni (a nie 24 miesiące). Jeśli w takim przypadku pracodawca zawrze 1 stycznia 2011 r. nową umowę terminową np. na rok, już w momencie jej podpisania może przekształcić się ona w umowę stałą. Będzie się bowiem sumował okres pracy sierpień 2009 r. – grudzień 2010 r. (niecałe 17 miesięcy) oraz styczeń – grudzień 2011 r. (12 miesięcy).
Wielkie zwolnienia
Przepisy ustawy antykryzysowej dotyczące umów na czas określony mogą wywołać szczególnie drastyczne skutki w 2011 r. 22 sierpnia 2011 r. upłyną bowiem dwa lata od momentu wejścia ich w życie. Umowy terminowe, które trwają w tym dniu, a zostały zawarte najpóźniej 22 sierpnia 2009 r., mogą przekształcić się wówczas w umowy na czas nieokreślony (upłynie bowiem dwuletni okres ich obowiązywania). Podobnie w stałe kontrakty mogą przekształcić się w tym dniu także kolejne umowy zawierane z takimi pracownikami (o ile przerwy pomiędzy poszczególnymi umowami nie trwały dłużej niż trzy miesiące). Do końca 2011 r. umowy na czas nieokreślony będą też przekształcać się kontrakty zawierane od 22 sierpnia 2009 r. do końca 2009 r.
– Wiele firm będzie chciało tego uniknąć. Zatrudnienie na podstawie umowy stałej jest bowiem dla nich znacznie mniej korzystne niż praca na czas określony – mówi Witold Polkowski.
Firmy mogą więc rozwiązywać umowy na czas określony z pracownikami jeszcze przed upłynięciem dwuletniego okresu zatrudnienia na tej podstawie.
– Nie obawiam się masowych zwolnień, bo przecież przedsiębiorstwa nie będą funkcjonować bez pracowników. Pracodawcy mogą jednak wprowadzać trzymiesięczne przerwy w zatrudnieniu na czas określony – mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
Po trzech miesiącach, jeśli pracownik będzie chciał wrócić do pracy, firma może ponownie go przyjąć na czas określony. Od tego momentu 24-miesięczny okres będzie liczył się od początku. W najtrudniejszej sytuacji mogą znaleźć się ci pracodawcy, którzy zawierają kolejne, krótkie umowy terminowe. Jeśli są zawarte na okres krótszy niż sześć miesięcy, firma nie może ich wypowiedzieć. Jeżeli więc dwuletni termin zatrudnienia na podstawie umów terminowych upłynie w trakcie trwania takiej umowy, firma nie będzie mogła jej wcześniej rozwiązać (chyba że zachodzą okoliczności uzasadniające zwolnienie bez wypowiedzenia). Takie umowy mogą przekształcić się więc w stałe kontrakty.
Komentarze(30)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarsze1. Nadal nie porównała pani sytuacji pracownika i pracodawcy którą podałem.
2. Co do niewolnictwa - proszę poczytać książki (o ile w nich piszą prawdę, co też może pani zakwestionować) Wie pani co to byli wyzwoleńcy ? Wie pani, że niewolnikowi należał się spadek po tym, na kogo pracował, w wysokości 1/5 majątku ? Wie pani że nie było podatków, dla niektórych grup społecznych.?Niech pani czyta,. czyta i porównuje. A nie ulega magii nazw współczesnych,dla takich sytuacji.
3. Co do jakości stanowisk, nie słyszała pani o miejscu naszej nauki w światowym (czy choćby europejskim rankingu )??? Uważa pani, że to wszystko jest bez konsekwencji dla gospodarki, innowacyjności w firmach itd. Aż mi szkoda się dalej rozwodzić.
4. Co do szkoleń ustawicznych. Czyta pani prasę? Czasem jednak cos napiszą. Ostatnio napisali, że UE nie będzie trwonić pieniędzy, na dotacje na szkolenia, po których kursanci nie dostają pracy. To też jest socjalizm, który mi pani zarzuca???A ja to, co teraz robi UE, zrozumiałem już kilka lat temu, i pierwsze, o co pytam szkoleniowców to jest to, co od niedawna dopiero, będzie wymagać Unia.
To na razie tyle.W poprzednim poście pisałem o zwięzłości wypowiedzi. Nadal o nią proszę.Nie jestem w stanie i nie mam czasu na takie pisanie jak pani.
Jeżeli KONKRETNIE pani odpowie, co napisałem nieprawdy, odniosę się do pozostałych spraw.
A tak w ogóle : te pani opinie wynikają z tego,że nie spadła pani dostatecznie nisko (czego nie życzę). Ale zawsze mówię : przydałaby się
naszej "elitce" nieoczekiwana zmiana miejsc. Zbyt mało ruchu w górę i w dół, oto przyczyna takich dyskusji. Nikt nikogo nie przekona, dopóki tego nie doświadczy.Słowo empatia w Polsce nie istnieje.
I nie znam kategorii " szkoleń ustawicznych " - szkolenie to szkolenie i tyle. Można je samemu sfinansować albo finansuje je pracodawca. O szkoleniu ustawicznym nie słyszałam.
"Co do niewolnictwa - proszę poczytać książki (o ile w nich piszą prawdę, co też może pani zakwestionować) Wie pani co to byli wyzwoleńcy ? Wie pani, że niewolnikowi należał się spadek po tym, na kogo pracował, w wysokości 1/5 majątku ? Wie pani że nie było podatków, dla niektórych grup społecznych.?Niech pani czyta,. czyta i porównuje. A nie ulega magii nazw współczesnych,dla takich sytuacji." -
czyli zgadza się Pan, że sytuacja pracownika w Polsce jest odmienna niż sytuacja niewolnika? I nie ważne jak wiele wiem o niewolnictwie. Nie muszę być doskonała we wszystkim - grunt, że radzę sobie w innych sprawach. W czasie kiedy Pan wzbogaca wiedzę o niewolnictwie - i tym samym bogaci swój intelekt - ja czytam prawo pracy - albo zastanawiam się jak zdobyć klienta . W rezultacie Pan narzeka na to, że nie może znaleść lepszej pracy - a ja jestem zadowolona, bo radze sobie w tym biednym kraju.
"Nadal nie porównała pani sytuacji pracownika i pracodawcy którą podałem" - każdy jest panem swojego losu - i jak sobie układa życie taka jest jego sytuacja.
" Co do jakości stanowisk, nie słyszała pani o miejscu naszej nauki w światowym (czy choćby europejskim rankingu )??? Uważa pani, że to wszystko jest bez konsekwencji dla gospodarki, innowacyjności w firmach itd. Aż mi szkoda się dalej rozwodzić. " - większość miejsc pracy ma się nijako do tego co Pan pisze. Jest to ważne( dla zakładów produkcyjnych) - ale z punktu widzenia pracy jaką ja wykonuję - prawie nie ma znaczenia. Musi Pan też pamietać o tym, że największy problem z pracą mają ludzie o najmniejszych kwalifikacjach - a w przypadku stosowania nowych technologii, innowacji - to za ich przyczyną tacy ludzie w pierwszej kolejności stracą pracę.
pozdrawiam
Nie przypominam sobie, abym gdziekolwiek pisała,że ktoś kogoś męczy. Podkreślam, jesteśmy wolni i możemy poruszać się w granicach prawa ( i tak właśnie postępuję). Że prawo często mi nie odpowiada - to prawda, ale w tej sytuacji widzę tylko dwa wyjścia : albo wpłynąć na jego zmianę albo go zaakceptować. I tyle, bez narzekań. Prawo daje i pracodawcy i pracownikowi pewne przywileje - i nie widzę w tym nic złego, żeby z nich korzystać. Korzystanie z przywilejów raz się odoba pracownikowi a raz pracodawcy. Co zrobić gdy się nam nie podoba : patrz jak wyżej dwa wyjścia.
Natomiast jestem całkowicie przeciwna odcinania kogokolwiek od dostępu do wiedzy ( np. z zakresu prawa ). Jeśli pracownicy prawa nie zanają to nie jest moja wina. Po prostu trzeba było w młodości sięgać po wiedzę - a zresztą w każdym wieku jest na to czas. I jest teraz taka rzeczywistość, że cały czas każdy : i pracownik i pracodawca powinien aktualizować swoją wiedzę , bo jak tego nie robi to się cofa. Dlatego nie przemawia do mnie argument o ciemnocie pracownika - to nie feudalizm, nie ma przywiązania do ziemi ani do niczego.
Że trudno rozpocząć własną działalność - wiem. Dlatego jeśli ktoś to robi ryzykuje swój kapitał( np pieniądze ) , swoje dochody comiesięczne (bo odchodzi z pracy) to po jakimś czasie otrzymuje zapłatę w postaci zysku ( albo nie, bo ponosi ryzyko gospodarcze - co np. nie dotyczy pracownika;ten ma gwarancję poprzez prawo pewnych przywilejów- oczywiście też ten koszyk jest ograniczony)( ale nie narzekamy! - jesteśmy wolni).
Też byłam przez lata pracownikiem - ale nie cechowała mnie ciemnota. Nigdy nie miałam roszczeniowej postawy - bo rozumiem mechanizmy ekonomiczne. Od kilku lat jestem pracodawcą - i nie jest mi łatwo, bo czasami głowa puchnie - ale to jest mój wybór. Moja firma zatrudnia pracowników- ale jest raczej mała a charakter działalności sprawia, że muszę zatrudniać ludzi z wyższym wykształceniem, którzy znają swoje prawa i często mnie testują, czy znam nowości :) Czasami mam wszystkiego dość - ale wcale nie narzekam. Bo to mój wybór.
I wcale nie jestem bardzo młoda-mam syna, który już studiuje I prosze Pana nie cierpię dziennikarzy i tego,że z każdego drobiazgu robią wielką sprawę. I od lat widzę jak politycy za pomocą mas-mediów manipulują społeczeństwem ; i potrafie krytycznie odnieść sie do wielu spraw,tematów zastępczych.
Widzę, że często pracownicy są wykorzystywani-ale nie zbawię świata. Widzę też,że często z pracownikami nie można dojść do porozumienia ( w ubiegłym roku miałam wielki remont - fachowcy lepiej wiedzieli niż ja jak on powinien wyglądać). Uważam, że po prostu każdy powinien być w porządku.
Ludzie mają taką abstrakcyjną wizję zapłaty godziwej - i wszyscy w miarę podwyższania zarobków - wyobrażają sobie ją podobnie: dom, mercedes i wakacje za granicą. Tymczasem rzeczywistość jest jaka jest: kraj biedny-dług wewnętrzny rośnie, a zarobek zależy od naszych kwalifikacji( bo nidgy nie zwolnię pracownika, który jest dla mnie cenny ), oraz od zawodu który kiedyś wybraliśmy. Nie zgodzę się z panem, że jest niewolnictwo - zawód możemy zmienić, pracodawcę też, możemy sami być pracodawcami. Tylko rzadko komu chce sie pracować - a pracodawca często musi pracować więcej. Z osób, które w starszym wieku podejmują studia otoczenie sie śmieje. I bardzo często pracownicy mają postawę pasywną i roszczeniwą - koniec wywodów. I tak moje mąrości choćbym nie wiem ile pisała niczego nie zmienią.
Ilość godzin 210, pieniądze do ręki 934zł, bez ubezpieczenia i składki ZUS. Wielka krzywda dzieje się pracodawcom w Polsce.
Pracodawcy nie rozmnażają pieniędzy - dlaczego ludzie nie wyjeżdżają do pracy do Afryki albo do Azji tylko do Anglii? A Pan wrócił z Irlandii ? ... Bo jest kryzys?
Pomyślał Pan o tym. Po prostu jesteśmy biednym krajem i jeśli "umęczymy" pracodawców - to nie będzie ŻADNYCH miejsc pracy i żadnych odcinków z wypłatą - tylko bezrobotni!!
A pracodawca ma obowiązek Cie poinformować o Twoich prawach pracowniczych ?
Dba o Ciebie Kodeks Pracy , PIP itd ? Prawo jest dla wszystkich i wynikają z niego czasami przywileje a czasami obowiązki. I każdy powinien je znać aby podejmować prawidłowe decyzje.
Pracodawca też ma prawo znać prawo ... bo jak będzie musiał zamknąć swoją budkę to bez znaczenia są Twoje potrzeby zakupu sprzętu RTV !
Starm sie znać prawo i go wykonuję. Działam w jego granicach - i w przeciwieństwie do przedmówców, uważam, że każdy (i pracodawca też ) ma prawo korzystać z wiedzy i znać prawo.
To jest całkowicie legalne. W jednym pomieszczeniu mogą działać dwie firmy i mogą nawet wykonywać dokładnie ten sam produkt. Jedna firma od drugiej może dzierżawić jedne urządzenia, za udostępnienie innych (majątek trzeba fikcyjnie podzielić). To się naprawdę może opłacić i wiele osób o tym wie i tak robi.
Czemu o tym piszę, ano żeby pokazać, że autor artykułu nie ma racji, że ludzie stracą pracę. Stracą, ale od razu ją znajdą w tym samym miejscu. Wszyscy wiedzą, że to fikcja, ale skoro zgodna z prawem, to ją stosują.
Stosunku zupełnie chorym, pasującym raczej do mrocznych fabryk z dziewiętnastowiecznej Anglii niż do nowoczesnej, skomputeryzowanej (aczkolwiek nadal lekko upośledzonej w stosunku do Zachodu) Polski.
Ja - jako student czy niestudent, jako specjalista czy szacowny robol - nie ubiegam się o pracę u ciebie, przedsiębiorco, ponieważ mi imponujesz, czy dlatego, że chcę mieć wkład w rozpoczęte przez ciebie dzieło. Potrzebuję pieniędzy. To wszystko. Szkoda, że na rozmowach kwalifikacyjnych jestem zmuszony kłamać. Gwarantuję wam, mości pracodawcy, że ŻADEN z waszych zatrudnionych, choćby wytatuował sobie nazwę firmy na czole, nie kieruje się motywami innymi niż potrzeba zdobycia grosza na jutrzejszy obiad. Mówił inaczej? Widocznie był do tego zmuszony. Przez was i wasze chore myślenie, które sprawia, że nawet stojąc na kasie w markecie musimy udawać, że doświadczamy spełnienia. Czujecie się dzięki temu lepiej? Czy wasze sumienie jest spokojniejsze, gdy zamęczany pracownik mówi, że jest zadowolony?
Ale niech wam będzie. Skłamię, skoro to was dowartościuje i przekona, że jestem lepszy niż konkurencja (bo przecież kwalifikacje nie liczą się, jeżeli mnie nie polubicie). Tylko niech nasze stosunki zawodowe przypominają stosunki zawodowe, a nie stosunki na linii pan-niewolnik. Wyjaśnijmy sobie jedno: wy nie dajecie mi pracy w odruchu serca; nie rzucacie wielkodusznie chleba prostaczkowi spoza kasty dyrektorów. Przeciwnie; to ja wychodzę z inicjatywą. Udostępniam wam swój czas, siłę, umiejętności. Beze mnie nie możecie istnieć. Jesteście ode mnie zależni tak samo, jak ja od was. Oferuję wam swoje usługi. Ale nie w zamian za wasze pieniądze. To ja wam płacę za przelew gotówki - pracą.
Jeżeli nadal nie widzicie, że między nami można postawić znak równości, to macie poważny problem z postrzeganiem rzeczywistości. Ale wcale mnie to nie dziwi, bo jesteście jak ta głupia lama, która nie zareaguje, dopóki nie będzie za późno. My zaś musimy męczyć się, by naprowadzać was na właściwą drogę. Robimy to, ponieważ bez was nie przetrwamy, tak jak wy bez nas. Szkoda, że tylko jedna strona dostrzega tę zależność.
Takich mamy "pracodawców".Jak najpoważniej proponuję podobnym emigrację.Niech sobie pan porówna obie sytuacje. I pan się ma za ofiarę? Czego i kogo? Czy nie czasem warunków, w jakich musi działać pracodawca w Polsce? Ale rzecz w tym,że pan tego nie rozgranicza, tylko woli, za wszelką cenę, prowadzić "działalność gospodarczą", obojętnie do czego ona prowadzi. A prowadzi, wprost do niewolnictwa. Może pan osobiście, jak pan pisze, takiej "działalności gospodarczej" nie prowadzi ,ale jest pan zwolennikiem poglądu, że pracownicy "męczą" pracodawców w Polsce.
I powiem panu od serca.W gruncie rzeczy proponuje pan : albo niewolnictwo, albo co ? Nie będzie nic, jak mówił pewien kandydat na polityka? Niech pan się nie obawia, poziom wody musi się wyrównać, czy zrobią to nasi rodzimi przedsiębiorcy, czy nie. Tak było zawsze tam, gdzie powstawała próżnia ( kłania się pańskie myślenie liberalne)
Ludzie, a zwłaszcza pracownicy nie znają swojej sytuacji, nie wiedzą jak ona wygląda w Europie i nie znają historii (zwłaszcza historii feudalizmu). I dlatego tylko "męczą" pracodawców, a nie robią czegoś innego (tfu, tfu na psa urok)
A jak sobie patrze na Europę ...to z zatrwożeniem widzę, że już nie radzi sobie z zapewniem tego co obiecują jej przepisy prawa, nie jest w stanie wypełniać przywilejów ( patrz Francja ; pomomo protestów wiek emerytalny został przesunięty; to samo dzieje się w Niemczech) . Bo z pustego nawet Salomon nie naleje.
Pracodawcy przenoszą swoje fabryki tam gdzie taniej ( dawniej przenosili do Polski...ale już sie to zmienia ) przenoszą do Azji ( tam nie ma prawa pracy) - i zalewają nas towary z Azji ( proszę popatrzeć na metki ).
Obawiam się, że niestety nie długo minie i będziemy towary tylko oglądać - bo coraz trudniej będzie nam zrobić grosz - i będziemy za chlebem wyjeżdźać do Azji.
I nie będzie możliwości tego zmienić. I nie będzie na kogo narzekać.
Dlatego właśnie socjalizm z myśli trzeba wyrzucić.
Jeśli Pan jest bardziej światły, zna Pan prawo , nie może znaleść pracy - to może powinien Pan udowodnić wszystkim- również pracodawcy, który Pana zdaniem łamie Pana prawa - że pan ma siłę ! i założyć własna firmę. Pokazać jak można respektować prawo i wspaniale żyć, pomagać innym źle traktowanym pracownikom. Ja od pewnego czasu staram sie to robić i uważm, że nie jest to łatwe( z różnych powodów ).
Za dwa lata Pana doświadczeń chętnie z Panem porozmawiam.
o tzw. "męczeniu" przez pracowników pracodawców.Co Pani przez to rozumie?
Chyba pretensje pracowników do , bardzo licznych, pracodawców. Napisałem dlaczego to jest, jak najbardziej to uzasadniając. Tak samo nie odniosła się Pani ,do porównania, SYTUACJI PRAWNEJ I MOŻLIWOŚCI ZMIANY TEJ SYTUACJI, pracodawcy i pracownika, w stosunku do którego zachodzi ciężkie naruszenie obowiązków pracodawcy.Pani, gdy kupuje zły towar w sklepie, może zadziałać natychmiast, tak samo pracodawca jako strona silniejsza i mająca z czego żyć (póki co). Ale żeby mógł zareagować pracownik musi :
1.mieć wiedzę i umiejętności Zosi-samosi, w zakresie prawa pracy.
2.musi mieć czas i siły, na zmianę pracy
3.gdy jest 50+ sytuacja jest prawie beznadziejna
Te rzeczy muszą zajść JEDNOCZEŚNIE, aby zareagował na bezprawie.
Co do wyjeżdżania do Azji za pracą, to ma Pani rację jeżeli chodzi o jakość OBECNEJ PRACY W POLSCE.Jak nie ma nowoczesnych stanowisk pracy, nie szkoli się ludzi ustawicznie, to czego oczekiwać?
"Pracownik może poszukać sobie innej pracy a pracodawca zlikwidować firmę - jeśli coś im się nie podoba. Nie ma co narzekać!!!"
Ale się Pani naczytała prasy :)))))) Jest chyba Pani bardzo młoda.
Napisałem wyżej ,co musi zajść, żeby pracownik, w takiej sytuacji, ODPOWIEDZIALNIE zmienił pracę. Sytuacja prawie niemożliwa
.
A teraz druga strona : pracodawca. A co jeżeli w takiej firmie zatrudniona jest cała rodzina "przedsiębiorcy"? To sytuacja bardzo częsta. A co jeżeli świadczy bardzo nisko kwalifikowaną pracę, gdzie jest ogromna konkurencja, a nie ma JAKIEGOKOLWIEK POMYSŁU NA, inną wyżej kwalifikowaną działalność, nie korzysta z kredytów, bo nie ufa bankom? No i oczywiście nie wprowadza choćby innowacji, tylko ściga się płacowo, z wspomnianymi przez Panią, Azjatami, W WARUNKACH ŻYCIA EUROPEJSKICH ?
Mamy wtedy właśnie niewolnictwo. Sytuację może potęgować także drogie mieszkanie (oczywiście procentowo, w stosunku do zarobków w Polsce.)
Niestety muszę pisać łopatologicznie, bo inaczej nie można. Odpowie mi Pani, w miarę ściśle ?
Jeśli człowiek jest wolny - to sam powinien zabiegać o szkolenie - a nie czekać na abstarkcyjnego "kogoś" kto będzie odpowiedzialny za jego szkolenie. Bo im wyżej ten człowiek jest wyszkolony tym jego wartość na rynku pracy jest większa. A ten kto czeka na wyszkolenie jest "przegrany " - to jest właśnie pasywna postawa.
To co Pan nazywa niewolnictwem - ja bym nazwała ogólnie : trudnymi warunkami w kraju w którym żyjemy, biedotą w kraju. I nie obwiniałabym o to pracodawcy, ale warunków w naszym kraju. Dlatego właśnie opłacało się wyjechać i zarabiać np. w Anglii ( nie dlatego, że tam są lepsi ludzie-pracodawcy), tylko dlatego, że jest to bogatszy kraj. Gdy przyszedł kryzys - szybko nasi rodacy zaczęli przyjeżdżać do Polski. Czy dlatego, że im się znudziło? Czy tamtejsi pracodawcy nagle stali się gorsi?
Czy też zmusiła do tego ekonomia ?
A konkurencyjność wyrobów z Azji nie polega na tym, że stosują innowacyjne technologie - ale przede wszystkim na kosztach pracy ( ups...brak Kodeksu Pracy). Nie twierdzę, że to popieram ( bo nie uważam wyzysku za należytą postawę człowieka)... Bardzo się obawiam przyszłości ( myślę, że dotyczy to moich dzieci), bo wydaje mi się ,że z uwagi na liczebność ludzi w Azji , wkrótce w Europie zostaną tylko prawa a nie będzie już miejsc pracy - te w 80% pochłonie Azja . Tylko wtedy będzie za późno... i fajny sprzet RTV będziemy oglądać na półeczkach w sklepie a mieszkać będziemy w jaskiniach ( na własne życzenie).
Co to znaczy nie ma nowoczesnych stanowisk pracy? Jak mam to rozumieć ? Kto ma je stworzyć? Ten abstrakcyjny ktoś, kto jest za nas odpowiedzialny ? Już socjalizm się skończył - co oznacza, że każdy z nas jest odpowiedzialny za siebie. I to nie jest niewolnictwo - bo niewolnikowi dawano jedzenie i schronienie w zamian za to że wykonywał wszystkie polecenia pana, człowiek wolny ma przwilej - może pracować, jeść i spać gdzie chce - ale i trudność musi zarobić na jedzenie i kupić mieszkanie- a żeby to było możliwe wcześniej zdobyć zawód. I w tym cały problem. Pewnie niejeden w tej sytuacji wybrał by niewolę ;)
To,że komuś brak wykształcenia czy wiedzy - nie zna prawa albo nie potrafi czytać - to nie moja wina, tylko tej osoby, bo w odpowiednim czasie nie chciało sie jej uczyć. Ale może to nadrobić w każdym momencie.
W moim komentarzu NIGDY nie było narzekania : ani na prawo, ani na pracowników.
Proszę uważniej czytać i nie wkładać mi w usta słów, których nie było.
Napisałam komentarz po osobie,która wyraziła niezadowolenie z tego że gazeta podpowiada pracodawcom jak egzekwować prawo - ja uważam, że każdy powinien mieć dostęp do prawa i nie można myśleć jak ta osoba ( a niech się Pan zastanowi kiedy pisane są te komentarze -czy nie w godzinach pracy- czy nie z komputera pracodawcy , i czy ten pracodawca nie finansuje prenumeraty gazety.
Myślę, że są oczywiście różni pracodawcy - ale są też różni pracownicy. Jak kogoś nie znamy - to lepiej tak na zapas go nie krytykować
Acha - i jestem kobietą, i chyba moje poglądy są liberalne tzn. wydaje mi się,że każdy z nas jest wolny i może poruszać się w granicach prawa. Pracownik może poszukać sobie innej pracy a pracodawca zlikwidować firmę - jeśli coś im się nie podoba. Nie ma co narzekać!!!
A tu jest o tym "męczeniu" jeżeli pani nie pamięta.
A tu jest o tym "męczeniu" jeżeli pani nie pamięta." ... miałam mna myśli przepisy prawne i ogólnie męczenie pracodawców przez kraj ( poprzez jego słabość ekonomiczną, przepisy prawne tworzone pod potrzeby pewnych grup społecznych, przewlekłe procedury w sądach, ciągle zmieniające się przepisy...ale także przepisy Kodeksu Pracy ) . Ani słowa nie było o pracownikach...bo jesli oni egzekwują prawo - to nic złego, chylę czoła...bo maja prawo.
naszej "elitce" nieoczekiwana zmiana miejsc. Zbyt mało ruchu w górę i w dół, oto przyczyna takich dyskusji. Nikt nikogo nie przekona, dopóki tego nie doświadczy.Słowo empatia w Polsce nie istnieje" - a czy to nie ja proponowałam Panu założenie własnej firmy ? Ja doświadczyłam syutuacji, kiedy na koniec miesiąca nie miałam na wypłatę dla siebie - a musiałam zapłacić pracownikom ( i zapłaciłam). A Pan nie doświadczył jak to jest być pracodawcą. Będzie Pan miał szanse być "elitką" i zrobić ten ruch, jak mi się wydaje, w górę? ( ma Pan kłopot z pomysłem na działalność? nie ufa Pan bankom ? ... po prostu nie chce Pan podjąć ryzyka gospodarczego!!! Więc niech Pan skłoni czoła przed własnym pracodawcą, bo on miał tę odwagę ) .
Pasuje on jak ulał do całej pani wypowiedzi.
Miałbym propozycję dla studentów prawa (sam chętnie bym taką pracę napisał, i PRZEPROWADZIŁ DOWÓD PRZED SĄDEM) Tytuł pracy " Analiza porównawcza poziomu życia i prawa, zgodnego ze standartami okresu historycznego,niewolnika, z czasów cesarstwa rzymskiego i współczesnego pracownika najemnego, żyjącego w Europie"
Co mam jeszcze robić, zakładając że jestem pacyfistą, oprócz sygnalizacji tych problemów. ?
Niech pani sobie wyobraźni sytuację, że spada poziom życia.Kogo dotyka on w pierwszej kolejności ? Pracowników najemnych, a ja opisuję sytuację, NIEKTÓRYCH z nich w Europie A.D 2010 r.Pani poziom życia ,nie tak bardzo spada, bo korzysta pani z,niewolniczej w gruncie rzeczy pracy ludzi, którzy kumulują pani dochody, a sami nie mają nawet na wikt i opierunek. ( nieopłacane mieszkania, długi itp), a co dopiero na "działalność gospodarczą".
TO JEST WCZESNE OSTRZEGANIE ! Nic więcej nie mogę zrobić.
Do miłego zobaczenia, pani dyskutantko, gdzieś, kiedyś.Nie mam nic więcej do dodania, po ostatniej pani wypowiedzi.
Pan nie jest pacyfistą tylko socjalistą - wyznaje Pan zasadę " jednakowego żołądka", która była naczelną zasadą prądu o nazwie socjalizm. To o czym Pan pisze pamiętam z przedmiotu Ekonomia Polityczna Socjalizmu - to myśli Marksa, Engelsa i Lenina.
Przypominam Panu, że okazał sie ideą złą i prawie wszystkie państwa od niego odeszły.
Ja jestem zwolennikiem idei,że każdy powinien dbać o siebie sam. I tak jak sobie poukłada tak wygląda jego życie. Musi być zaradny, przedsiębiorczy, ...itd.
A jeśli Pan ma ochotę to niech idzie pracować na uczelnię ( bo na studia doktoranckie można się zapisać) i rozwija swoje myśli...tylko musi się Pan zastanowić, czy z tego będzie chleb dla rodziny ...czy to tylko hobby.
w kwestii poziomu życia, a poziomu prawa.A co to jest za przepis UE, że wszystkie domy mają mieć osobne WC i bieżącą ciepłą wodę?To warunkuje jakość życia, jego poziom i PRAWO UE, ZA KTÓREGO ŁAMANIE W UE SĄ OGROMNE KARY, TEGO WYMAGA !!!
Prawo, a zwłaszcza jego egzekwowanie, ma wpływ na poziom życia, ale widzę, że to ponad pani myślenie.
Czy pani rozumie, że przegrała w tej dyskusji.?
To co pani mówi, to jest właśnie demagogia.Niech pani korzysta z wiedzy innych, również adwersarzy.
W każdej sytuacji trzeba mieć otwartą głowę, a od pani nie dowiedziałem się NICZEGO NOWEGO.Ale jest pani elastyczna i na pewno w przyszłości popłynie pani znowu z prądem, jak nie powiem co.
Z tego co widzę, wstąpiliśmy do UE, aby chronić się przed samymi sobą.
Przed takimi poglądami pracodawców i rządzących w Polsce.
WSZYSTKO ,CO PANI MI ZARZUCA, JAKO SOCJALIZM, WYMAGA OD NAS STOPNIOWO UNIA.
Dotyczy to także płacy minimalnej w Polsce.TO TAKŻE PRAWO,WPŁYWAJĄCE NA POZIOM ŻYCIA !!!
A teraz PAX VOBISCUM.
Wcale nie chcę zwyciężać w żadnej dyskusji.
I nie rozumiem dlaczego dla Pana Unia jest takim autorytetem? Unia to rzeczywiście socjalizm i ogromna biurokracja. Wszystkim się wydaje, że jest cudownym lekiem na wszystko...ale z pustego nawet Salomon nie naleje!!! Myśli Pan, że dotacje załatwią wszystko? To chwilowe mydlenie oczu...aby wkrótce się obudzić - w nie swoim państwie, z nie swoimi produktami żywnoścoiowymi, śmierdzącym mięsem i genetycznie zmodyfikowaną żywnością ( zauważył Pan ilość pól leżących odłogiem od 2004 roku ?) Jak to dostrzeżemy to będzie za późno. No i Unia nie ochroni nas przed zalewm produktów i usług ( ! ) z Chin ( chińczycy nawet drogi budują nam taniej i bez problemów, z zachowniem terminów ). Ciekawe dlaczego ?
( np. miesza Pan konumenta, pracodawcę i pracownika ).
Myśli Pan, że posługiwanie się obcymi słowami podnosi wartość Pana wypowiedzi?
Wręcz przeciwnie, uważam, ze ktoś kto chce byc komunikatywny i jest Polakiem powinien stosować piękną polską mowę.
Niestety sztywne narzucenie jakichkolwiek obowiązków nie poprawi niczego ( np. toatet w domu, czy minimalnej pracy ) - i Pan tego nie rozumie.
Znam wielu pracodawców w Polsce( Polakó), którzy są bardzo bogaci i zapewniają swoim pracownikom bardzo wysokie zarobki, fundują wyjazdy dla pracowników do Chin , USA itd. Nie dlatego, że jakieś sztywne prawa im to nakazują - ale dlatego, że obsługują takie dziedziny gospodarki, gdzie jest bardzo duży dochód. I jeśli inni tego nie robią - o niedlatego, że są źli , tylko dletego, że nie mają z czego. Narzucanie obowiązków będzie poszerzać "szarą strefę "( proszę sobie przeanalizować ostanią historię Polski ). I niech mi Pan wierzy pozostaną puste prawa ... i szara rzeczywistość.
nie wiem czy Pan rozumie że z samego przepisu nie będzie WC i bieżącej wody - wręcz przeciwnie : nie będzie sie Pan mógł wprowadzić do domu , który wybuduje Pan z własnych środków, dopóki nie wybuduje WC i doprowadzi ciepłej wody ( do tej pory można było ) ...więc młodzi do starości będą mieszkac "kątem " u rodziców... bo przepisy unijne lepiej wiedzą co im do życia jest niezbędne. I podnisą im standard życia...ha,ha,ha - na papierze. Ciekawe, czy określą też obowiązek posiadania sypialni i łóżka o rozmaiarach 2x2 ???
Od wspułczucia są różne organizacje - powołane właśnie w tym celu (MOPS, CARITAS...itd) i wszyscy powinni wspierać te organizacje, a nawet osobiście pomagać rodzinom najbiedniejszym - z czego część z nich będzie wdzięczna; inna część będzie niezadowolona - bo skąd ciebie człowieku stać na wielkie serce???
Część kupi swoim dzieciom chleb...a częć zakupi alkohol- należałoby więc powołać osobę do sprawdzania wykorzystania tych środków...paranoja!!!