Zachęcenie rodziców do posyłania sześciolatków do szkół wymaga szczególnego zaangażowania samorządów. Nasze miasto np. zatrudnia po dwóch nauczycieli, którzy opiekują się jedną klasą sześciolatków
Za dwa lata sześciolatki trafią obowiązkowo do szkoły. A czy rodzice już teraz wysyłają je do szkoły w państwa mieście?
Tak. W ubiegłym roku 22 proc. sześciolatków z naszego miasta trafiło do pierwszych klas. W tym roku jest ich już przeszło 30 proc. Jest to najwyższy wynik w dużych miastach w Polsce. To duży sukces, tym bardziej że w skali całego kraju sześciolatków w ubiegłym roku uczyło się zaledwie 5 proc.
Jak samorząd przekonuje rodziców do wcześniejszej edukacji?
Uznaliśmy, że ważna jest rzetelna informacja, i do wszystkich rodziców sześciolatków, a mamy ich ponad 2 tys., wysłaliśmy nową podstawę programową dla uczniów pierwszej klasy. Część rodziców po zapoznaniu się z nią uznała, że dzieci są gotowe do nauki w szkole.
Tylko takie działanie przekonało rodziców?
Oczywiście, że nie. Rodzice nie chcą posyłać sześciolatków do szkół, które nie zapewniają tak jak w przedszkolu opieki. Jest to problem szczególnie dla pracujących rodziców. Dlatego w każdej pierwszej klasie dla sześciolatków zatrudniamy po dwóch nauczycieli. W efekcie dzieci przebywają w szkole tak długo jak w przedszkolu.
Ale nie wszystkim samorządom zależy na wcześniejszej edukacji dzieci. To błąd?
Tak. Każdy sześciolatek w szkole to wyższa subwencja. Na przedszkola jej nie otrzymujemy. Niemniej jednak to nie było dla nas tak ważne jak zwolnienie w przedszkolach miejsc dla trzylatków. Dzięki temu, że tak dużo dzieci poszło do szkoły, mogliśmy tam przyjąć więcej maluchów.
A czy wszystkie szkoły mają już place zabaw dla najmłodszych uczniów?
Nie. W tym roku staraliśmy się z programu „Radosna szkoła” o dofinansowanie budowy 12 placów. Otrzymaliśmy tylko na połowę z nich. Koszt budowy jednego placu dochodzi do 300 tys. zł, a połowę musi pokryć samorząd. Obecnie otworzyliśmy sześć placów na 29 szkół. Mamy nadzieję, że w najbliższym roku uda nam się zbudować kolejne. Niestety, aby skorzystać z rządowej pomocy na budowę tych placów, musimy je tworzyć według bardzo ściśle określonych reguł. Dodatkowo na rynku działa mało firm , które są w stanie zgodnie z nimi je wybudować. Dlatego pomoc rządowa nie powinna naurzucać tak restrykcyjnych wymogów.
Jak samorządy poradzą sobie z podwójnym rocznikami w pierwszych klasach za dwa lata?
Na pewno oznacza to więcej pracy dla pedagogów nauczania początkowego. Z kolei w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych uczniów będzie ubywać, potrzebne więc będzie np. łączenie szkół. Dzięki współpracy między starostwem a gminą można tworzyć sieć placówek oświatowych, obniżać koszty utrzymania pustych szkół i wywiązywać się z ustawowych zadań.
Dobra edukacja wymaga pieniędzy. Czy gminy mają ich wystarczająco na realizację tego celu?
To problem większości gmin. W tym roku około 100 mln zł dołożymy do wydatków na oświatę. W ramach subwencji oświatowej dostajemy 187 mln zł. Jej wysokość jest uzależniona od liczby uczniów. Tym samym jeżeli ich ubywa, to i pieniędzy z subwencji jest mniej, a miasto utrzymuje dalej taką samą liczbę klas.
A średnia płaca nauczycielom musi być bezwzględnie wypłacona?
Tak. Musimy wypłacać jednorazowy dodatek uzupełniający wszystkim nauczycielom, którzy nie osiągną średnich płac na określonych stopniach awansu zawodowego. A w przypadku stażystów bez godzin ponadwymiarowych jest to niemożliwe. Stażysta musiałby pracować na półtora etatu, aby mieć zapewnioną średnią ustawową. System obliczania ustawowych średnich płac wymusza politykę w kwestii zatrudniania stażystów i nadgodzin. Sposób obliczania średnich jest nielogiczny. Wpłacamy wszystkim po równo, nawet tym, którzy nie otrzymywali dodatku motywacyjnego, bo źle pracują lub otrzymali naganę.
Jaki to koszt?
Co roku na 4 tys. nauczycieli około 140 przebywa na urlopie dla poratowania zdrowia. To kosztuje miasto około 5,5 mln zł rocznie. Nauczyciele z niego korzystają, bo wystarczy, że zwrócą się do lekarza pierwszego kontaktu, a ten wystawi oświadczenie o potrzebie udzielenia takiego urlopu. Nie możemy im tego prawa odmówić. Dlatego przynajmniej ta grupa nauczycieli nie powinna być liczona do średniej.