WOJCIECH STEC - Bez podwojenia środków na badania obowiązująca od 1 października 2010 r. reforma nauki dotycząca sposobu jej finansowania nie ma sensu. To żenująco niskie nakłady na naukę hamują jej rozwój oraz zniechęcają do pracy uczonych

Jak pan ocenia stan polskiej nauki?

Jakość nauki jest wynikiem poziomu kształcenia. W ostatnim dziesięcioleciu pięciokrotnie wzrosła liczba studentów przy półtorakrotnym wzroście liczby nauczycieli akademickich. To skutkuje wzrostem stopnia scholaryzacji, ale i obniżeniem jakości kształcenia. Pozytywnym skutkiem było zmniejszenie skali bezrobocia, bo absolwenci szkół średnich nie trafiają od razu na rynek pracy. Ale nie wolno nam nie dostrzegać faktu, że masowość kształcenia doprowadziła do obniżenia jego jakości.

Jakie są tego efekty?

Imponujący wzrost liczby uczelni prywatnych (326) w stosunku do liczby uczelni publicznych (132) pogłębił zjawisko wieloetatowości. Ze względów czysto materialnych kadra profesorów i adiunktów pracuje na kilku etatach w różnych szkołach wyższych. W takim układzie nie ma czasu dla studentów, na seminaria i indywidualne dyskusje, czy nauczanie naukowego myślenia. Na jednego promotora pracy dyplomowej przypada kilkunastu, a często kilkudziesięciu studentów. Kadra naukowa jest bardzo obciążona, większość czasu poświęca na dydaktykę, co utrudnia prowadzenie badań. Innym aspektem jest wykorzystanie absolwentów uczelni dla polskiej gospodarki i administracji. A przecież są na ich kształcenie przeznaczone publiczne pieniądze.

Zatem odpowiadając na zadane pytanie: stan polskiej nauki jest zatrważający, zawód naukowca ze względu na niskie uposażenia przestał być atrakcyjny, pogłębia się luka pokoleniowa, a ilustracją jest brak konkurencyjności polskich zespołów w zdobywaniu grantów międzynarodowych oraz miejsce polskich uczelni w różnych rankingach. W ostatnio opublikowanym rankingu The Times na liście dwustu najlepszych uniwersytetów na świecie nie ma żadnej polskiej uczelni.

Co należy zrobić, aby poziom kształcenia był wyższy i aby kadra nie była tak bardzo obciążona dydaktyką, tylko mogła zająć się także prowadzeniem badań naukowych?

Potrzebne jest opracowanie długofalowej strategii kształcenia na podstawie potrzeb rynku pracy i nauczanie w ramach wybranych kierunków tylko tyle osób, ile potrzeba. Wtedy zwiększą się nakłady na jednego studenta i podwyższy jakość kształcenia. Kadra naukowa nie będzie też tak obciążona. To, że obecnie wiele młodych osób ma tytuł licencjata, inżyniera czy magistra wcale nie świadczy o zdobytej wiedzy. Dlatego może warto było zastanowić się nad tym, czy za publiczne środki kształcić mniej osób, ale za większe pieniądze.

Jakie problemy ma polska nauka?

Głównym problemem jest jej finansowanie. Nakłady na naukę są kilkakrotnie niższe niż średnia europejska. W Unii Europejskiej w 2010 roku wynosiły ok. 2 proc. PKB. W Polsce wynoszą 0,57 proc. PKB. W 2008 roku rząd obiecywał, ze nakłady na szkolnictwo wyższe oraz badania i rozwój do 2013 roku miały być zwiększone do 2 proc. PKB. Jednak z ostatnich prognoz rządu wynika, że środki te będą znacznie mniejsze od zapowiadanych, i w 2013 roku mają wzrosnąć do 0,91 proc. przy uwzględnieniu środków europejskich, zaś w podziale wypracowanego przez Polaków PKB, do 0,42 proc. (aktualnie 0,37 proc.).



Jak naukowcy wałczą o to, aby ten stan się zmienił?

W Polsce środowisko naukowe jest spolegliwe, ponieważ profesura obawia się, że ograniczenie wieloetatowości spowoduje gwałtowny wzrost jej zubożenia. Należy jednak odnotować takie inicjatywy jak liczne listy do premiera i ministra finansów o podwyższenie nakładów na naukę i wzrost uposażeń pracowników naukowych, a w pierwszej kolejności podwojenie uposażeń dla doktorantów i asystentów. Znamienne były w ostatnim półroczu listy senatorów do ministra finansów w tej kwestii, jak i działania Inicjatywy Obywatelskie Instytutów PAN, protesty uczelni kierowane do parlamentarzystów, marszałków sejmu jak i samego premiera.

A jak jest w innych krajach?

Warto przytoczyć przykład uczonych hiszpańskich, którzy na łamach najpoczytniejszego i prestiżowego magazynu Science opublikowali protest, bo środki na naukę zostały zmniejszone do 1,35 proc. PKB. Kilka lat wcześniej pracownicy sektora nauki we Francji ogłosili strajk narodowy, bo ich pensje kształtowały się na poziomie 60 proc. uposażeń pracowników nauki w Niemczech i Szwajcarii. W wyniku akcji strajkowej ich płace uległy znaczącej poprawie.

Ale oprócz pensji pojawia się coraz więcej możliwości zdobycia pieniędzy dla najlepszych naukowców np. w postaci grantów. Czy to nie pomaga rozwiązać tego problemu?

Naukowcy mają możliwość korzystania z grantów, ale pamiętajmy, iż konkursy na te środki to jest gra na loterii. Zdobywa je kilkanaście procent aplikujących naukowców. Miedzy innymi z tego względu jako kierownictwo PAN nie protestowaliśmy przeciw przyjęciu Pakietu Ustaw o Nauce, który obowiązuje od 1 października. Uważamy, że powołanie agencji rządowych takich jak Narodowe Centrum Badań i Rozwoju oraz Narodowe Centrum Nauki zwiększy szanse na pozyskiwanie środków na naukę w systemie konkursowym, ale nie zapominajmy, że decydujący się na podjęcie pracy naukowej młodzi ludzie nie mogą uzależniać swej przyszłości od wygranej na loterii. A podobnie dyrektorzy instytutów muszą mieć zabezpieczone minimum środków na badania kontynuowane w celu zapewnienia ich ciągłości. I nie zapominajmy, iż ambitne badania i ich sukces wymagają podejmowania ryzyka, bo prawdziwa nauką jest grą otwartą, Jeśli polska gospodarka chce być innowacyjna, uczeni muszą mieć zabezpieczane środki na podejmowanie tematów nowatorskich i ambitnych. Poza systemem grantów należy upatrywać w sektorze badań przyrodniczych i technicznych możliwości uzyskiwania środków ze sprzedaży własności intelektualnej, a więc „know-how” oraz licencjonowania wynalazków chronionych patentami. Odkrycia polskich naukowców nie są wykorzystywane, nie stworzyliśmy jeszcze systemu usług dla transferu technologii. To wielkie zaniedbanie ze strony polskiego rządu i strata dla gospodarki, choć źródła tej sytuacji należy upatrywać w zasadniczych różnicach prawa patentowego w Europie i w Stanach Zjednoczonych . Wiąże się to również z tym, że zarobki polskich naukowców są relatywnie niskie, zaś ochrona patentowa jest kosztowna. Więc po co użerać się z urzędami patentowymi, ze staraniem o granty, skoro do pensji łatwo można „dorobić” podejmując się wykładów w innych uczelniach?.



Co na państwa problemy odpowiada resort nauki?

Pracując w instytucie PAN nie mogę nie wspomnieć o tym, że w uczelniach pensje są średnio o 40 proc. wyższe niż w instytutach PAN. Ta dyskryminacja płacowa skutkuje m.in. tym, że nieskuteczne są wysiłki tworzenia wspólnych instytutów uczelniano-PAN-owskich. Niespełnione obietnice Ministra Nauki o zlikwidowaniu dyskryminacji płacowej w instytutach PAN są tłumaczone tym, że cześć naukowców z instytutów PAN i tak „dorabia” podejmując dodatkową pracę np. w szkołach wyższych. Wyjściem proponowanym przez resort nauki w celu podwyższenia wynagrodzeń dla uczonych jest zwolnienie części mało aktywnych pracowników naukowych. Ale już takie rozwiązanie problemu regulacji wynagrodzeń przerabialiśmy. W instytutach dokonaliśmy oceny pracowników, zwalniając nieprzydatnych bądź nakłaniając do przejścia na emerytury. Okazało się, że przyznane środki na działalność statutową zostały w kolejnym roku zmniejszone proporcjonalnie do liczby zatrudnionych.

To wszystko odbija się na polskiej nauce. Obecny system nie zapewnia naukowcom wystarczających środków, aby mogli sobie i swoim rodzinom zapewnić minimum egzystencji i wypełniać swoje zadania naukowe i dydaktyczne. Zmusza się naukowca do tego, aby jakoś sobie radził, a to zniechęca do solidnej pracy w jednym miejscu zatrudnienia. Jeśli naukowcy otrzymują więcej pieniędzy za prowadzenie dodatkowych zajęć, to wolą wykładać dodatkowo w innych uczelniach państwowych i szkołach prywatnych, niż prowadzić badania naukowe.

Co powinno się zmienić?

Proponowane działania naprawcze to, po pierwsze, stopniowe zmniejszanie zatrudnienia naukowców w więcej niż jednym miejscu pracy. Ustawy rządowe powinny także wprowadzić etatyzację, czyli jeden etat profesorski w zespole naukowym. Niezbędne jest także przejście na kontraktowy system zatrudniania (np. pięcioletnie kontrakty), a przedłużenie kontraktu powinno być poprzedzone analizą efektywności pracownika oraz przydatnością w realizowaniu misji naukowej placówki. Zatrudnienie na stałe powinno być możliwe dopiero po trzykrotnym przedłużeniu zatrudnienia w systemie kontraktowym. Obecnie pracownicy naukowi po okresie stażowym są zatrudniani na stałe. Oczekiwaliśmy także, iż ustawy określą zasady konkursowego naboru na wszystkie stanowiska kierownicze, i że konkursy i regulaminy konkursowe będą miały ustawowo charakter otwarty. Zaś okres zgłaszania kandydatur powinien być odpowiednio długi (np. jeden rok), bo poważne decyzje mające na celu wybór najlepszego kandydata (pamiętajmy, że jesteśmy członkami Unii Europejskiej) muszą być poprzedzane przygotowaniem odejścia z dotychczasowego miejsca zatrudnienia, rozwiązaniem kwestii mieszkaniowych, często zatrudnienia dla współmałżonków, itp. To bardzo ważny element polityki kadrowej obowiązujący wszystkie podmioty naukowe po to, aby wytworzyć rynek pracy naukowej oraz zjawisko naturalnego różnicowania poziomu placówek naukowych

Co jeszcze?

Przerwanie procesu pogłębiania się luki pokoleniowej. Od przyszłego roku powinna zostać wprowadzona dolna granica stypendiów doktoranckich oraz uposażeń asystenckich do minimum 2 tys. zł miesięcznie. Obecnie doktorant otrzymuje 1,1 tys. zł. Stopniowo winny wzrastać uposażenia adiunktów, a po roku 2016 budżet państwa powinien zabezpieczyć takie środki, które zahamują proces pauperyzacji pracowników naukowych. Za rzetelną pracę oferować rzetelne zarobki, bo dotychczasowy system opiera się na carskim modelu, iż „dajemy ci mundur i stanowisko, a o zarobki staraj się sam”.

Czy do poprawy stanu polskie nauki przyczyni się reforma nauki, która weszła w życie 1 października 2010 roku?

Reforma nauki zawiera wiele dobrych wątków. Ale nie zmienia ona problemów najbardziej drażliwych dla środowiska naukowego. Nie spełni ona swojej funkcji w najważniejszej sprawie finansowania nauki. Za tą reformą powinno iść co najmniej podwojenie środków na naukę. A z prognoz rządu wynika, że tak się nie stanie.

Jakie są jej inne słabości?

Ustawa o PAN nie reguluje problemu etatyzacji, nie reguluje sprawy staży podoktorskich , nie wymusza rotacji kadry, i nie rozwiązuje twardo sprawy wieloetatowości pracowników zatrudnianych w jednostkach naukowych, pozostawiając decyzje zgody na dodatkowe etaty w innych jednostkach budżetowych dyrektorom placówek. Takie rozwiązanie przewiduje reforma szkolnictwa wyższego, która ma wejść w życie w przyszłym roku akademickim. Zaproponowane w niej rozwiązanie daje możliwość rektorom uczelni wyrażenia zgody na drugi etat pracownika. Ta regulacja powinna być znacznie bardziej drastyczna.
W moim odczuciu ustawy nie regulują sprawy konfliktu interesów oraz nie odnoszą się do kwestii nepotyzmu.