W ostatnich latach większość uczelni brała kredyty i inwestowała w infrastrukturę. Teraz, gdy maleje liczba studentów na płatnych kierunkach, trudniej będzie im spłacać zobowiązania.
Z danych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego wynika, że z 64 publicznych uczelni akademickich finansowanych przez resort 10 zanotowało w ub.r. ujemny wynik finansowy. Na liście przoduje warszawska Szkoła Główna Handlowa. Ubiegłoroczna strata uczelni przekroczyła 8,6 mln zł.
SGH od kilku lat boryka się ze spadkiem przychodów z działalności dydaktycznej, który rocznie wynosi ok. 4,5 mln zł. Wynika to głównie ze zmniejszenia liczby studentów niestacjonarnych. W 2005 r. było ich ok. 5,5 tys., w ubiegłym tylko ok. 3 tys. Mimo mniejszej liczby studentów nie zmniejszyła się liczba pracowników uczelni. SGH zatrudnia ok. 1,3 tys. osób. Płace stanowią 79 proc. kosztów uczelni.
Dlatego w tym roku szkoła rozpoczęła program naprawczy. – Chcemy co roku zmniejszać deficyt o 5 – 6 mln zł i w ten sposób do końca 2013 r. osiągnąć równowagę budżetową – mówi jej rzecznik Marcin Poznań.
Ograniczono dodatki do pensji, zmniejszane jest zatrudnienie. Zmianie ulegną także zasady rozliczania pensum dydaktycznego nauczycieli.
Z tarapatów finansowych wyszedł już lubelski Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej. W 2006 r. uczelnia miała blisko 12 mln zł deficytu. Dzięki zmniejszeniu zatrudnienia, zleceniu części usług firmom zewnętrznym i dostosowaniu oferty do potrzeb rynku uczelnia wyszła na prostą.
Oszczędzają jednak także szkoły, których sytuacja finansowa jest przyzwoita. Zatrudnienie w administracji już ograniczył Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, który 2009 r. zamknął zyskiem 2,4 mln zł. Gdy spada liczba studentów płatnych kierunków, uczelnia ogranicza też inwestycje. Bardziej niż do tej pory jej budżet będzie opierał się na dotacjach państwowych.
– Coraz trudniej wygenerować środki na rozwój – mówi kanclerz uczelni Stanisław Wachowiak.
W ubiegłym roku przeznaczono na ten cel 7,3 mld zł.