Aby pójść do lekarza, nie trzeba będzie przedstawiać dowodu, że się opłaciło składkę zdrowotną, wystarczy dowód osobisty. To nie tylko zmniejszy biurokrację i obniży koszty, lecz także sprawi, że dostęp do leczenia uzyska dodatkowo około pół miliona ludzi. Rewolucyjną zmianę zamierza wprowadzić Ministerstwo Zdrowia. Świadczenie zdrowotne będzie się należało wszystkim, z definicji.
Przed wizytą u lekarza pacjent nie będzie już musiał przedstawiać dowodów, że opłacił składki.
Pretekstem do wprowadzeni zmian jest orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie KRUS. Całościowa koncepcja ma być gotowa już w listopadzie, na ustawę poczekamy do przyszłego roku.
Głównym celem nowelizacji jest uporządkowanie kwestii uprawnień do świadczeń zdrowotnych. Dziś spośród 38 milionów Polaków składkę zdrowotną opłaca (samodzielnie lub za pośrednictwem pracodawców) zaledwie połowa. Obecnie ustawa wymienia 36 grup Polaków uprawnionych do świadczeń zdrowotnych, z czego tylko kilka samodzielnie płaci składkę. Za resztę, m.in. rolników, służby mundurowe, sędziów, parlamentarzystów, studentów, bezrobotnych i księży, płaci budżet.
Co prawda wiele wskazuje, że budżet nadal będzie dopłacał do większości osób dziś uprzywilejowanych, ale według ministerialnej koncepcji z 36 grup mają zostać zaledwie trzy.
Pierwsza kategoria to osoby pracujące, które płacą składkę same lub robi to za nich pracodawca (np. w przypadku mundurowych) albo ZUS (np. emeryci). Druga grupa to rolnicy – kwestia tego, którzy z nich będą opłacać składkę samodzielnie i na jakich zasadach, uregulowana zostanie oddzielnie. Trzecia grupa to osoby, za które budżet będzie opłacał składkę ze względów socjalnych, np. bezrobotni.
Zrezygnowanie z druków RMUA nie tylko zmniejszy biurokrację i obniży koszty (na samym druku RMUA oszczędziłoby się ok. 1 mln zł rocznie), ale także sprawi, że dostęp do leczenia uzyska około pół miliona ludzi, którzy są obecnie poza systemem. Jak szacuje resort, takie rozwiązanie sprawiłoby też, że spadnie bezrobocie – nawet o dwa punkty procentowe. Dziś sporo osób rejestruje się wyłącznie dla składki zdrowotnej.
Związany z ZUS system poboru składki pozostałby bez zmian. Wiceminister zdrowia Jakub Szulc tłumaczy, że głównym celem zmian ma być większa łatwość zarządzania systemem ochrony zdrowia.
– On staje się coraz mniej sterowalny. 99 proc. obywateli ma prawo do świadczeń, a utrzymujemy całą machinę, która rację swojego bytu tłumaczy udowadnianiem, czy ktoś mam tytuł do świadczenia, czy nie – tłumaczy Szulc. I dodaje, że oszczędności z tytułu uproszczenia systemu powinny pokryć koszty leczenia osób, które dziś nie są nim objęte.
Ujemnym efektem może być to, że zniknie doping dla osób, które płacą dziś składkę zdrowotną samodzielnie, choć nie wykazują dochodów, albo płacą jedynie honoraria, i po prostu przestaną to robić.
Jednak zdaniem wiceministra ubytek składki nie powinien być duży.
Jakie kwoty wchodzą w grę, jeszcze nie wiadomo – resort zdrowia przeprowadza właśnie kwerendę, która pozwoli na oszacowanie zysków i strat takiej operacji.
Całościowa zmiana ustawy o świadczeniach zdrowotnych to sposób na to, by wytrącić niechętnym zmianom w KRUS ludowcom broń z ręki. PSL zapowiedziało, że poprze tylko takie rozwiązania, które będą dotyczyły wszystkich, a nie tylko rolników.
Równolegle do prac nad zmianą ustawy mają się zacząć rozmowy w sprawie zasad naliczania składki zdrowotnej dla rolników między resortami zdrowia, rolnictwa i Kasą Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych. I to może być najtrudniejsze, zwłaszcza przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi.
Ważne!
Na samej likwidacji druku RMUA pracodawcy zaoszczędzą około 1 mln zł rocznie