Europosłowie chcą podnieść płacę minimalną. Pomysł lansuje stara Unia, bo to zmniejszy konkurencyjność gospodarek nowej Unii i zatrzyma u nich inwestorów.

Pensja minimalna we wszystkich krajach Unii Europejskiej powinna wynosić 60 proc. średniej pensji – taką rezolucję przegłosowali deputowani Parlamentu Europejskiego.

– Dla Polski oznaczałoby to konieczność wzrostu wynagrodzeń w krótkim czasie o 25 – 30 proc. Jest to niewykonalne – mówi Adam Ambrozik, ekspert Pracodawców RP.

Pomysł PE w ogóle nie jest w interesie krajów Europy Środkowej. Wejście w życie regulacji spowoduje spadek konkurencyjności gospodarek nowych członków Unii i zatrzyma przeprowadzkę biznesu z państw zachodnich na Wschód. Dlatego największymi orędownikami tego pomysłu są Niemcy.

Nasi związkowcy chwalą pomysł, ale polscy pracodawcy alarmują: skutkiem wprowadzenia przepisów zaproponowanych przez Parlament Europejski będzie wzrost szarej strefy i bezrobocia.

Obecnie stawki minimalne w krajach UE wahają się od 30 do 50 proc. średnich dochodów. W Polsce płaca minimalna wynosi 1317 zł brutto, czyli ok. 42 proc. średniej krajowej. Gdyby nowe regulacje weszły w życie, wynosiłaby ok. 2000 zł. Na początku października rząd zdecydował, że w przyszłym roku minimalne uposażenie wzrośnie o zaledwie 69 zł – do 1386 zł.

Na znaczący wzrost płacy minimalnej do tej pory nie godziło się Ministerstwo Finansów, wskazując na trudną sytuację finansów publicznych. Z płacą minimalną powiązana jest wysokość 27 świadczeń, m.in. dodatku za pracę w nocy czy dofinansowania do zatrudnienia osób niepełnosprawnych.

– Nie mam wątpliwości, że zbyt wysoka płaca minimalna będzie stymulować wzrost bezrobocia, bo zniechęci pracodawców do zatrudniania osób o najniższych kwalifikacjach – mówi prof. Witold Orłowski, członek Rady Gospodarczej przy premierze.

Wniosek ujednolicenia i podwyższenia europejskich uposażeń złożyli europosłowie z frakcji Zjednoczona Lewica Europejska. „Za” byli także członkowie chadeckiej EPP, gdzie głównym graczem jest niemiecka CDU, a członkiem też Platforma Obywatelska.

Rezolucja Parlamentu Europejskiego jest tylko wskazaniem, do którego państwa członkowskie na razie nie muszą się stosować. Dopiero Komisja Europejska na jej podstawie przygotuje projekt regulacji. Jej kształt poznamy w ciągu roku.

Pensja minimalna na poziomie 60 proc. średnich zarobków zdaniem pracodawców i ekspertów może spowodować jeszcze większe bezrobocie i zwiększyć szarą strefę. Zdaniem europosłów, którzy taki postulat przegłosowali w postaci rezolucji – jest najlepszym sposobem na walkę z biedą.
– Poniżej progu ubóstwa żyje obecnie ok. 85 mln, czyli 17 proc. mieszkańców UE – tłumaczy Ilda Figueiredo, portugalska posłanka z frakcji Zjednoczona Lewica Europejska – Nordycka Zielona Lewica, która przygotowała przyjętą rezolucję. Projekt dokumentu poparli nie tylko eurodeputowani o lewicowych poglądach, ale także liberałowie i konserwatyści z Europejskiej Partii Ludowej, frakcji, do której należą eurodeputowani Platformy Obywatelskiej. – Uważam, że płace minimalne powinny być wyższe, także w Polsce. Nasze społeczeństwo jest wygłodniałe lepszego życia, a wyższe dochody rozkręcają gospodarkę – mówi Danuta Jazłowiecka, eurodeputowana PO, która tym razem idzie ręka w rękę ze związkami zawodowymi.

Związkowcy są za

Decyzja eurodeputowanych bardzo ucieszyła związkowców. – Od dawna próbujemy zmienić system minimalnych wynagrodzeń. Pracodawcy nie powinni być dotowani przez państwo zapomogami socjalnymi, które wypłaca się ich skandalicznie nisko opłacanym pracownikom – mówi Zbigniew Kruszyński z NSZZ „Solidarność”. Przypomina, że aż 43,6 proc. Polaków zarabia poniżej 75 proc. przeciętnego wynagrodzenia, a 65,4 proc. osiąga dochody poniżej przeciętnego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej. W 1993 roku różnica pomiędzy najwyższymi a najniższymi wynagrodzeniami sięgała 493 proc. Dwa lata temu osiągnęła już 794,1 proc. Oznacza to, że w 2008 roku 10 proc. najwięcej zarabiających Polaków miało płacę o 794,1 proc. wyższą niż 10 proc. o najniższym uposażeniu. Dane CBOS wskazują na jeszcze jedną złą cechę polskiego rynku pracy. W naszym kraju jest 2,1 miliona „pracujących biednych”, czyli osób, w których rodzinach dochód netto na rodzinę wynosi nie więcej niż 60 proc. średnich zarobków. W praktyce oznacza to niecałe 750 zł na osobę netto.

Automat zamiast ludzi

– Płaca minimalna powinna mieć taką wysokość, by robotnik za takie wynagrodzenie mógł utrzymać żonę i dziecko – tłumaczy eurodeputowany PiS Tadeusz Cymański, członek komisji zatrudnienia i spraw socjalnych Parlamentu Europejskiego. Problem w tym, że zdaniem przedsiębiorców dobrobytu nie da się zadekretować. – Kiedy przekroczymy pewien poziom płacy minimalnej, pracodawcom bardziej będzie się opłacało inwestować w automatyzację, niż zatrudniać ludzi – mówi Jacek Męcina, były wiceminister gospodarki i pracy, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Jego zdaniem ten proces już się zaczął.
– Znam przykład firmy instalującej światłowody, która zatrudniała 9 pracowników kopiących kanały pod kable. Niedawno jej szefowie zdecydowali, że taniej będzie kupić koparki – mówi Męcina. Ciekawe, jakie propozycje dla zwolnionych niewykwalifikowanych pracowników będą mieli eurodeputowani.