W przyszłym roku urzędy pracy będą miały sześć razy mniej pieniędzy na dotacje na biznes.
W tym roku, jak wynika z projektu ustawy budżetowej, powiatowe urzędy pracy na aktywizację bezrobotnych otrzymają 7 mld zł. W przyszłym – 3,2 mld zł. Przeciw tak dużemu obniżeniu tej kwoty protestują Pracodawcy RP, sejmowa komisja polityki społecznej i rodziny oraz Naczelna Rada Zatrudnienia (NRZ).
– Uznaliśmy, że nie należy ograniczać środków np. na staże czy szkolenia szczególnie potrzebne młodym osobom, które mają problemy z wejściem na rynek pracy. Tym bardziej że w Funduszu Pracy (FP) na koniec 2011 roku będzie 4 mld zł nadwyżki – mówi Sławomir Piechota, poseł PO, przewodniczący Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.
Podkreśla, że to stanowisko Komisja przedstawi w przyszłym tygodniu na posiedzeniu komisji finansów publicznych, kiedy będzie omawiany projekt budżetu na przyszły rok.

Apel do premiera

To niejedyne protesty. Negatywne stanowisko dotyczące planów rządu zajęła też Naczelna Rada Zatrudnienia (NRZ). Jej prezes prof. Stanisława Borkowska skierowała w tej sprawie pismo do premiera.
– Radykalne ograniczenie wydatków przewidziane w planie finansowym Funduszu Pracy na przyszły rok spowoduje, że aktywizacja bezrobotnych zostanie wyhamowana. Mimo dość wysokiej stopy bezrobocia – mówi „DGP” prof. Stanisława Borkowska.
Także przedstawiciele powiatowych urzędów pracy obawiają się obniżenia kwoty na aktywizację.
– Wystąpiłem w tej sprawie do Związku Powiatów Polskich, wyślę je także do Michała Boniego, ministra w kancelarii premiera, i do Jana Krzysztofa Bieleckiego przewodniczącego Rady Gospodarczej przy premierze – mówi Jerzy Bartnicki, dyrektor powiatowego urzędu pracy w Kwidzyniu i szef konwentu dyrektorów tych urzędów.
Według jego wyliczeń jest nawet gorzej, niż wynika to z oficjalnej statystyki. Wskazuje, że w przyszłym roku urzędy będą dysponować zaledwie 28 proc. tegorocznej kwoty na ten cel. Czyli 1,4 mld zł, a nie 3,2 mld zł. Od podawanej w planie finansowym FP kwoty 3,2 mld zł trzeba według niego odjąć wydatki niezwiązane z aktywizacją. A są to środki przeznaczone na opłacenie staży dla pielęgniarek, pakiet antykryzysowy, kredyty mieszkaniowe dla bezrobotnych, kształcenie młodych i wydatki z tytułu ustawy powodziowej.



Nie będzie aktywizacji

– Niektóre urzędy mogły już zaciągnąć zobowiązania na przyszły rok, nie wiedząc o planowanej radykalnej obniżce środków na aktywizację – przestrzega Jerzy Bartnicki.
Podkreśla, że wtedy mogą dysponować pieniędzmi wystarczającymi na opłacenie aktywizacji w 2011 roku przez dwa – trzy miesiące.
Jeśli uniknęły tej pułapki – nie zadłużając się – to i tak wyhamują aktywizację bezrobotnych w tym roku.
– Mój urząd będzie realizował mniej staży i prac interwencyjnych – mówi Roland Budnik, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Gdańsku.
Tłumaczy, że te pierwsze trwają często pół roku i przez ten czas urząd musi z FP płacić bezrobotnym stypendium. Z kolei w przypadku prac interwencyjnych – częściową rekompensatę pensji i składek bezrobotnych, których zatrudnia firma.
Dodatkowo sytuację pogarsza to, że w pierwszym kwartale urzędy pracy nie szkolą grupowo bezrobotnych. Joanna Winkler, kierownik działu szkoleń w urzędzie pracy w Bytomiu, podkreśla, że dopiero kiedy środki z Funduszu Pracy (FP) trafią do urzędu pracy, może on skierować zamówienie publiczne do firm szkoleniowych o przeprowadzenie szkolenia grupowego dla bezrobotnych. Minister pracy i polityki społecznej podejmuje decyzję o przyznaniu pieniędzy z funduszu dopiero w marcu.

Stabilne bezrobocie

Eksperci podkreślają, że mimo znacznego planowanego obniżenia środków na aktywizację stopa bezrobocia nie powinna wzrosnąć. Zdaniem Juliana Zawistowskiego z Instytutu Badań Strukturalnych o tym, ilu mamy w Polsce bezrobotnych, decyduje zapotrzebowanie pracodawców, czyli to, jak rozwija się nasza gospodarka. Aktywizacja zawodowa może pomagać w zmniejszaniu bezrobocia, ale nie spowoduje trwałego zwiększenia niskiego współczynnika zatrudnienia w Polsce.
O tym, że obniżenie wydatków na aktywizację bezrobotnych nie spowoduje wzrostu stopy bezrobocia, jest przekonana także prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego. Jej zdaniem negatywny skutek dla rynku pracy pojawi się dopiero w przyszłości. Będzie on wynikał z tego, że ograniczenie środków spowoduje, że mniej bezrobotnych skorzysta z instrumentów rynku pracy, które są często inwestycją w ich wiedzę. Do takich instrumentów należą staże czy szkolenia, dzięki którym bezrobotni nabywają nowe umiejętności.
– Osobom, które mają niższe kwalifikacje, trudniej będzie znaleźć zatrudnienie – mówi prof. Elżbieta Kryńska.

Pusty przebieg

Jan Rutkowski z Banku Światowego zwraca jednak uwagę na niską efektywność działań urzędów. Rzeczywiście dane resortu pracy nie napawają optymizmem. Wynika z nich, że skuteczność (tzw. efektywność) aktywnych instrumentów w 2009 roku była niższa niż rok wcześniej. Ogółem w 2009 roku dzięki udziałowi w aktywnych formach przeciwdziałania bezrobociu pracę znalazło 53,2 proc. zainteresowanych, w 2008 roku było to 56 proc.
Julian Zawistowski podkreśla, że gdyby przeprowadzono badania, to mogłoby się okazać, że bezrobotni znaleźliby zatrudnienie na dane stanowisko bez pomocy urzędu pracy. Według Jana Rutkowskiego tylko 10 proc. bezrobotnych znajduje pracę dzięki aktywizacji w urzędzie pracy. Pozostali, gdyby sami rozejrzeli się uważnie na swoim lokalnym rynku pracy, także mogliby ją mieć.