Co dziesiąta placówka nie zdąży zakończyć planu naprawczego, który jest warunkiem zezwolenia na jej bezterminowe działanie.

Zgodnie z przepisami od nowego roku w domu dziecka nie będzie mogło przebywać więcej niż 30 dzieci. To jeden z wymogów, które na placówki opiekuńczo-wychowawcze nałożyło Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.

Z ostatnich danych resortu wynika jednak, że 68 spośród 696 domów dziecka może nie zdążyć osiągnąć tych standardów. Tymczasem ich wypełnienie jest warunkiem uzyskania od wojewody zezwolenia na działanie przez czas nieokreślony. Jest to także konieczne, aby taka placówka uniknęła ukarania przez wojewodę za brak zezwolenia na działanie. Kara może wynieść od 200 zł do 6 tys. zł.

Jak te placówki, które nie spełnią standardów, będą funkcjonować od stycznia 2011 r., nie wiedzą ani powiaty, które je prowadzą, ani wojewodowie, którzy sprawują nad nimi nadzór. Starostowie są pewni jednego – nie będą zamykać domów dziecka, bo miejsc dla dzieci brakuje w rodzinach zastępczych i innych placówkach.

Samorządy zwracają uwagę, że znajdują się w sytuacji patowej. Z jednej strony rząd nakłada na nie ograniczenia dotyczące liczby dzieci. Z drugiej strony zgodnie z prawem nie mogą odmówić przyjęcia dziecka, jeśli sąd wyda postanowienie o jego umieszczeniu w placówce opiekuńczej. A takich decyzji i takich dzieci jest coraz więcej.

– Już teraz trudno nam było zmniejszyć wielkość placówek, a rząd planuje, aby od 2020 roku w domu dziecka przebywało nie więcej niż 14 dzieci – mówi Ryszard Ożóg, starosta powiatu brzeskiego.

Powiaty do końca tego roku muszą zakończyć plany naprawcze realizowane przez te placówki opiekuńczo-wychowawcze, które nie spełniają wymaganego przez resort pracy standardu. Dlatego że 31 grudnia 2010 roku wygasają zezwolenia warunkowe na prowadzenie tych placówek wydane przez wojewodów.
Ministerstwo liczy, że domy dziecka zdążą ze standardami, ale wysłało do ich organów prowadzących pisma z pytaniem, jak zabezpieczą opiekę umieszczonych tam dzieci, w razie gdy tak się nie stanie. Część powiatów odpowiedziała, że nie zdąży, ale nie przewiduje zamykania prawie 70 domów dziecka, bo brakuje im rodzin zastępczych i środków na nowe placówki.

6 tys. zł kary

Obecnie najwięcej domów dziecka ma stałe zezwolenie w województwach świętokrzyskim i kujawsko-pomorskim. Z kolei w woj. lubuskim spośród 19 działającym tam placówek tylko 7 ma zezwolenie stałe, a w woj. opolskim tylko 3 z 16 domów dziecka.
Resort pracy nie przewiduje przedłużenia możliwości dochodzenia do standardów, zwłaszcza że pierwotnie standardy miały obowiązywać już od 2007 roku. Nie wiadomo jednak, co zrobić z tymi domami, które standardów nie spełnią, a po 1 stycznia 2011 roku wygasną im warunkowe zezwolenia. Później legalnie mogą działać tylko te domy dziecka, które mają zezwolenia na czas nieokreślony.
– Zwróciliśmy się do resortu pracy z pytaniem, co robić z tymi placówkami – mówi Urszula Śliwińska-Misiak z Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Tomasz Stube z Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego dodaje, że wojewoda może skontrolować placówkę i wydać jej zalecenia pokontrolne. Brak zastosowania się do nich jest zagrożone sankcją w postaci kary pieniężnej w wysokości od 200 zł do 6 tys. zł.



Decyzja sądu

Standardy, które muszą spełniać domy dziecka, dotyczą m.in. warunków sanitarnych, wyposażenia pokoi, kwalifikacji osób zatrudnionych w placówce, ale największe problemy sprawia powiatom wymóg odnoszący się do liczby dzieci, które mogą przebywać w placówce. Nie może być ich więcej niż 30.
– Początkowo dwie prowadzone przez nas placówki były przeznaczone na 100 i 80 dzieci, udało się nam zmniejszyć liczbę dzieci o połowę, ale dalej jest ich za dużo – mówi Barbara Daukszewicz, zastępca dyrektora Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Świebodzinie.
Dodaje, że władze powiatu zarówno w tym roku, jak i ubiegłym występowały o dofinansowanie do zakupu nowych domów dla Domu Dziecka w Chociulach, co pozwoliłoby spełnić standardy ustawy. Powiat ze swojego budżetu zabezpieczył na ten cel połowę koniecznej kwoty. Dotacja nie została jednak przyznana.
Powiaty zwracają uwagę, że często nie są w stanie zapewnić wymaganej liczby dzieci w placówkach ze względu na wzrastającą liczbę postanowień sądu o konieczności umieszczenia dziecka w opiece zastępczej. W ubiegłym roku sądy rodzinne wydały ich 14,5 tys.
– Od początku roku mieliśmy 100 postanowień sądu o natychmiastowym umieszczeniu dziecka w placówce – mówi Marek Śpiewak, dyrektor PCPR w Wałbrzychu, gdzie dwa domy nie spełniają standardu.
Dodaje, że powiatu nie stać na założenie i prowadzenie kolejnej placówki, bo na obecne wydaje 8 mln zł rocznie. Dyrektor placówki może odmówić przyjęcia dziecka z powodu braku miejsc, ale musi znaleźć miejsce w innym domu dziecka.
– Gdy pytamy się o takie wolne miejsca, to okazuje się, że ich nie ma, bo każdy pilnuje standardu – mówi Lidia Płonka, dyrektor Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej w Winiarach.
Taki problem ma powiat opolski, który zdając sobie sprawę, że nie będzie w stanie spełnić standardu dla Domu Dziecka w Turawie, podjął uchwałę o jego likwidacji już w 2008 roku.
– Od tego czasu nie udało nam się jednak znaleźć miejsc dla dzieci i placówka dalej działa – mówi Krzysztof Wysdak, wicestarosta opolski.

Mało rodzin zastępczych

– Aby powiaty mogły prowadzić małe placówki, musi istnieć dla nich alternatywa w postaci większej liczby rodzin zastępczych, zwłaszcza że mimo spadającej populacji dzieci wzrasta wskaźnik ich umieszczeń poza biologiczną rodziną – tłumaczy dr Mariola Racław z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dodaje, że poważnym problemem jest nie tylko brak kandydatów na rodziców zastępczych, ale też częste rozwiązywanie wielu obecnie funkcjonujących rodzin lub niepodejmowanie przez wyszkolonych kandydatów tej funkcji.
– Ponadto częściej powinny być podejmowane działania profilaktyczne, czyli praca z rodzinami biologicznymi, ale na to często pracownikom socjalnym brakuje czasu, stąd do interwencji w rodzinie dochodzi, gdy jest za późno i dziecko musi trafić do placówki – mówi Mariola Racław.
Taką profilaktykę, m.in. poprzez asystentów rodzinnych, przewiduje rządowy projekt ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, w sprawie którego odbędzie się dziś wysłuchanie publiczne.
– Dzięki tej ustawie możemy nadrobić zaległości w organizowaniu opieki zastępczej nad dzieckiem. Szkoda tylko, że rząd nie przewiduje wsparcia dla powiatów i gmin na jej realizację – mówi Joanna Luberadzka-Gruca, przewodnicząca Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej.
Zwraca uwagę, że brak dodatkowych pieniędzy na tym etapie to przejaw krótkowzrocznego myślenia rządu, bo taka inwestycja zapobiegnie większym wydatkom w przyszłości.