„Prosimy o prawo do uczciwego i godnego życia” – piszą cudzoziemcy w apelu do polskich władz. Zdecydowana większość pracuje na czarno. Budżet traci na tym rocznie nawet 4 mld złotych.
Wczoraj w siedzibie Centrum Powitania – zrzeszenia organizacji działających na rzecz cudzoziemców – zbierano podpisy pod petycją do polskich władz z prośbą o abolicję dla imigrantów przebywających w naszym kraju nielegalnie. 22 października wyjdą na ulicę i będą manifestować na rzecz zmian w prawie. Petycja trafi do prezydenta i premiera. – Prosimy, by Polska skorzystała z naszych umiejętności, przedsiębiorczości i pracowitości – apelują. Problem z nieuregulowanym statusem ma w Polsce ok. pół miliona cudzoziemców. – Z samych statystyk Straży Granicznej wynika, że tylko w ciągu ostatnich 3 lat wjechało do Polski i nie wyjechało z niej 264 tys. osób – mówi Ksenia Naranovich, prezes Fundacji Rozwoju „Oprócz granic”. Drugie tyle przebywa w Polsce od dłuższego czasu. Większość z nich pracuje na czarno, więc państwo nie ma z tego ani złotówki. – A przecież powinni płacić podatki i łożyć na rozwój kraju, w którym mieszkają – argumentuje Naranovich. Obcokrajowcy, którzy nie legalizują pobytu, to zazwyczaj ludzie, którzy nie poradzili sobie z biurokracją, przegapili terminy i obawiali się deportacji.
Czy ich argumenty zostaną wzięte pod uwagę? – W MSWiA trwają prace na temat założeń do nowelizacji ustawy o cudzoziemcach – mówi Jacek Sońta, naczelnik wydziału komunikacji i promocji biura ministra.
Po 1989 roku przeprowadzono dwie abolicje: w 2003 i 2007 roku. W pierwszej turze zgłosiło się 3,5 tys. osób, w drugiej niewiele ponad 2 tys. Największą grupę stanowili Wietnamczycy, Ormianie i Ukraińcy.