KINGA KUROWSKA - Obecnie tylko 40 proc. doktorantów korzysta ze stypendiów. Dlatego proponujemy zmianę, żeby każda uczelnia musiała przyznawać taką pomoc co najmniej połowie z nich. Obecnie najniższe stypendium doktoranckie wynosi 1044 zł
Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym. Jakie w związku z tym zmiany czekają doktorantów?
30 proc. najlepszych doktorantów z każdej uczelni skorzysta z dodatkowego stypendium z funduszu projakościowego. Jednocześnie cały czas będzie im przyznawane stypendium doktoranckie. Dzięki temu doktorant dostanie o 800 zł więcej niż obecnie.
Czy doktorant będzie mógł strać się jeszcze o inne dodatkowe pieniądze?
Tak. Taką możliwość będą miały te osoby, które będą robiły doktoraty w tzw. krajowych naukowych ośrodkach wiodących (KNOW). Pod tą nazwą kryją się uczelnie uznane za najlepsze w kraju. Obecnie najniższe stypendium doktoranckie wynosi 60 proc. minimalnego wynagrodzenia asystenta, czyli jedynie 1044 zł. Część uczelni prowadzi dobrą praktykę i te stypendia są wyższe, np. na Politechnice Warszawskiej wynoszą nawet 1,5 tys. zł.
Są to środki kierowane do najlepszych. Czy poza tą grupą pozostali doktoranci też mogą liczyć na wyższe wsparcie finansowe?
O to walczymy. Pozostaje kwestia doprecyzowania przepisów, aby były to środki celowe, czyli przeznaczone wyraźnie na stypendia dla doktorantów. Obecnie jest bowiem tak, że pieniądze na ten cel są wrzucone do jednego worka np. ze środkami na stypendia habilitacyjne. W efekcie nikt nie rozlicza rektorów czy dziekanów z ich wydatkowania.
Czy wszyscy zainteresowani doktoranci uzyskują stypendia?
O tym, kto je dostanie, decyduje rektor. I niestety efekt jest taki, że odsetek przyznawanych stypendiów nie przekracza 40 proc. (w skali kraju). Oczywiście są wyjątki, czyli uczelnie, które przyznają je wszystkim doktorantom. Niestety zdarzają się i takie, na których praktycznie nikt nie jest objęty pomocą stypendialną. Dlatego od kilku lat Krajowa Reprezentacja Doktorantów (KRD) próbuje wprowadzić przepis zobowiązujący uczelnie do przyznawania stypendiów minimum 50 proc. doktorantów.
A co ze stypendiami socjalnymi?
W ramach funduszu pomocy materialnej (FPM) doktoranci mogą dostawać stypendia naukowe oraz socjalne – np. na wyżywienie. Pula funduszu przeznaczona dla doktorantów nie może przekraczać 3 proc. całości, jaką dysponuje uczelnia. W zaproponowanych przez resort nauki rozwiązaniach nie ma procentowego podziału na stypendia naukowe oraz socjalne. Oznacza to, że fundusz przeznaczony dla doktorantów można będzie rozdzielać w zależności od potrzeb.
Co to w praktyce zmieni?
Taki system jest korzystniejszy. Obecne rozwiązania z jednej strony uniemożliwiają pobieranie stypendium socjalnego, a z drugiej strony doktorant nie rozlicza się z niego przed urzędem skarbowym, nie są płacone składki do ZUS. Jedną z konsekwencji jest również to, że banki nie traktują stypendium jako dochodu, przez co nie mają podstaw do udzielania kredytów i pożyczek.
Czy należałoby jeszcze coś zmienić w kwestii przyznawania stypendiów dla doktorantów?
Tak. Z przyznawaniem stypendiów wiąże się również dydaktyka, czyli prowadzenie zajęć ze studentami przez doktorantów. Na wielu uczelniach nie dla wszystkich wystarcza godzin. W 2009 roku wprowadzona została możliwość wymiany prowadzenia dydaktyki na badania naukowe prowadzone na rzecz uczelni. Dlatego postulujemy o nieuzależnianie przyznawania stypendiów od prowadzenia zajęć.
Czy oprócz kwestii finansowych reforma szkolnictwa wyższego uwzględnia inne zmiany dla doktorantów?
Oczywiście. Dużym udogodnieniem jest możliwość wykazania się certyfikatem potwierdzającym znajomość języka nowożytnego zamiast zdawania egzaminu. A to decyduje o dopuszczeniu do obrony doktoratu.
Czy będą zmiany w rozprawie doktorskiej?
Będzie możliwość przedstawienia rozprawy doktorskiej w języku innym niż polski. Rzeczą nieakceptowaną przez doktorantów jest umieszczenie treści rozprawy na stronie internetowej na dwa tygodnie przed rozprawą. Obecnie jest ona dostępna jedynie w bibliotece do wglądu. Umieszczenie jej w internecie może doprowadzić do tego, że np. wydawnictwa nie będą chciałyich publikować.