Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) proponuje likwidację obowiązujących obecnie sztywnych standardów kształcenia, w których minister ustala programy studiów. Stworzą je uczelnie, przy wsparciu naukowców, pracodawców i ekspertów. Zniesiony też zostanie limit kierunków.
Obecnie, bez zgody ministerstwa, nie może ich być więcej niż 118. Dzięki temu szkoły wyższe, które mają prawo do nadawania stopnia doktora habilitowanego, będą mogły swobodnie łączyć dyscypliny i dziedziny nauki tak, aby studia odpowiadały na potrzeby rynku pracy.
Takie m.in. zmiany przewiduje przyjęty już przez rząd projekt ustawy o zmianie ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym. Reforma ma wejść w życie 1 października 2011 roku.

Kierunki do lamusa

– Dzięki reformie nareszcie do lamusa odejdą ustalane centralnie sztywne kierunki studiów, które często nie nadążały za zmieniającą się rzeczywistością naukową, gospodarczą i cywilizacyjną – wyjaśnia prof. Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego.
Nowe przepisy wprowadzają do systemu kształcenia sprawdzone w Europie wzorce w postaci tzw. Krajowych Ram Kwalifikacji (KRK), które opisują efekty kształcenia. Kluczowe znaczenie w ocenie efektywności dydaktyki będą mieć wiedza, umiejętności i kompetencje społeczne. Innymi słowy to, jak absolwent jest przygotowany do wykonywania danego zawodu czy potrzeb rynku pracy.
– Droga kształcenia będzie zależała od uczelni, ale ostatecznie będą się liczyć kompetencje absolwenta – mówi prof. Adam Hamrol wiceprzewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP).
Uczelnia będzie tylko musiała powiadomić MNiSW o utworzeniu nowego kierunku studiów. Nie będzie już musiała czekać na jego zatwierdzenie. Profesor Adam Hamrol wyjaśnia, że w praktyce oznacza to, że kierunki studiów pozostaną, ale treścią wypełnią je uczelnie, a nie ministerstwo.
Nowelizacja zakłada też zniesienie wymogu zatwierdzania regulaminów studiów i statutów uczelni przez ministra. Ma to zwiększyć ich autonomię.

Uczelnia dla studenta

Zdaniem studentów obecnie najsłabszą stroną szkolnictwa jest archaiczny system nauki, oparty na standardach kształcenia i centralnej liście kierunków studiów. Powodują one, że student musi uczęszczać na przedmioty, które są stworzone przede wszystkim dla kadry akademickiej, a niekoniecznie biorą pod uwagę jego zainteresowania. Nie przygotowują go też do podjęcia pracy.
– Uczelnie prowadzą kierunek zarządzanie w bardzo podobny sposób, zgodny z centralnie ustalonymi wytycznymi dotyczącymi głównie treści tego, czego student musi się wyuczyć, nie biorąc pod uwagę praktycznej wiedzy czy umiejętności – mówi Bartłomiej Banaszak, przewodniczący Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej (PSRP).
Jego zdaniem planowane zmiany spowodują, że program nauczania będzie bardziej elastyczny i dostosowany do rzeczywistych potrzeb studentów.
– To umiejętności zdobywane podczas studiów powinny stanowić główną oś programu studiów. Student powinien też zyskać większą swobodę w dobieraniu ścieżki kształcenia – mówi Bartłomiej Banaszak.
Tłumaczy, że uczelnia będzie mogła stosować unikalny program, który ponadto będzie łatwy do zmodyfikowania, jeśli zmienią się wymagania rynku.

Firmy pomogą

Studenci mają też zyskać prawo do kształcenia się bezpośrednio w firmach. Co więcej pracodawcy będą mogli wpływać na kształt programów studiów.
– Szkoły wyższe nie mają dobrze wyposażonych warsztatów i nie są w stanie nadążyć z aktualizacją programów nauczania do rozwijającej się technologii. Dlatego konieczna jest współpraca między firmami a uczelniami – mówi Bogumiła Witan, dyrektor ds. szkoleń i rozwoju kadr UPC.
Dzięki niej absolwenci będą lepiej przygotowani na potrzeby rynku pracy i nie będą tak jak jest obecnie po studiach dołączali do armii bezrobotnych.
To, jaki program studiów zostanie przygotowany dla studentów, ma w dużej mierze zależeć od kadry akademickiej. I tu tkwi zagrożenie. Wykładowcy od lat uczą według odgórnie ustalonych wzorców. Uczelnie nadal więc mogą kształcić według programów zaakceptowanych przez ministerstwo i wcale nie będą musiały otwierać się na propozycje firm. Nadzieją na wprowadzanie zmian jest to, że szkoły będą musiały osiągać efekty wyznaczone przez KRK.

Wolność dla najlepszych

Uczelnie, które nie mogą nadawać stopnia doktora habilitowanego, będą nadal prowadziły studia zgodnie ze standardami wyznaczonymi przez resort nauki. Nie będą więc mogły samodzielnie decydować o programach studiów. Te uczelnie będą też musiały, chcąc zmienić program studiów, uzyskać zgodę ministra do spraw szkolnictwa wyższego, który wyda ją po zasięgnięciu opinii ministra nadzorującego uczelnię i Polskiej Komisji Akredytacyjnej (PKA).
Zdaniem rektorów, proponowane przez rząd rozwiązania nie mają tak rewolucyjnego charakteru. Według nich jest to kontynuacja wcześniej wprowadzonych rozwiązań.
– Ministerstwo ostrożnie przyznało pełnię praw do ustalenia własnych programów studiów tylko niektórym uczelniom – mówi prof. Jerzy Woźnicki, prezes Fundacji Rektorów Polskich (FRP).
Oceną jakości kształcenia będzie się zajmować PKA. Będzie, tak jak dziś, badać jakość kształcenia i realizację zakładanych efektów. Nadal resort nauki na podstawie jej oceny będzie mógł likwidować lub zamykać kierunki w razie niespełnienia wymogów.
Narzędziem, które pozwoli na ocenę efektów kształcenia, będzie obowiązek monitorowania zawodowych losów absolwentów. Pozwoli to także uczelniom na budowanie oferty programowej zgodnej z zapotrzebowaniem rynku.
Jak uczelnie będą tworzyć kierunki studiów / DGP