Finanse publiczne - W przyszłym roku urzędy pracy będą miały mniej pieniędzy dla bezrobotnych, m.in. na dotacje na założenie firmy i szkolenia, staże, roboty publiczne, a także dla firm, które ich zatrudniają.
Rząd w 2011 roku radykalnie obniży do 3,2 mld zł wydatki na aktywizację bezrobotnych. W tym roku była to kwota 7 mld zł.
Na przykład wydatki na dotacje na biznes wyniosą 200,7 mln zł (1,2 mld zł w tym roku). Podobna redukcja jest zaplanowana w refundacji dla firm kosztów, jakie poniosły na wyposażenie i doposażenie miejsc prac zatrudnionych przez nich bezrobotnych. Będzie to odpowiednio 751,2 mln zł i 149,1 mln zł.
Bezrobotni i firmy, chcący otrzymać to wsparcie, powinni już w tym roku złożyć wniosek do urzędu pracy.
– Urzędy mają teraz więcej pieniędzy, więc łatwiej jest uzyskać maksymalne wsparcie – mówi Adam Ambrozik z Pracodawców RP.
Odpowiada ono sześciokrotności średniej płacy (obecnie 19,2 tys. zł). Zainteresowani nie powinni więc czekać ze złożeniem wniosku o pomoc, bo w związku z planowanym obniżeniem puli pieniędzy na aktywizację dyrektorzy mogą oszczędzać. Nie będą chcieli wypłacać dotacji i refundacji w maksymalnej kwocie. Mogą przyznać bezrobotnemu np. 9 tys. dotacji, mimo że wnioskował on o 19,1 tys. zł.
Bardzo mocno zostaną też zmniejszone wydatki na staże (z 1,7 mld zł w tym roku na 590,9 mln zł w przyszłym) i szkolenia (z 325,1 mln zł w tym roku do 81,6 mln zł w przyszłym). Stracą na tym szczególnie młodzi bezrobotni, którzy nie ukończyli 30 lat.
Mniejszych wydatków na szkolenia nie obawia się Adam Ambrozik.
– Może zmusi to urzędników, żeby lepiej je planowali – mówi Adam Ambrozik.
Podkreśla, że często są one niepotrzebne, bo nie odpowiadają na potrzeby lokalnego rynku pracy. Uczy się na przykład bezrobotnych języka angielskiego, chociaż bardziej potrzebne byłyby szkolenia z zakresu IT.
Mniej pieniędzy będzie także na roboty publiczne (kwota na ten cel zmaleje z 516,3 mln zł do 150,6 mln zł) i prace interwencyjne (z 341 mln do 150 mln zł).
– Trzeba je zlikwidować – mówi Wiktor Wojciechowski z Funfacji FOR.
Podkreśla, że większość bezrobotnych, którzy biorą w nich udział, wraca do rejestrów urzędów pracy. Jeśli nie od razu po ich zakończeniu, to po kilku miesiącach. Zwykle uczestniczą w nich osoby, które najtrudniej zaktywizować, często z niskimi kwalifikacjami, długotrwale bezrobotne.
Także przedsiębiorcy są zwolennikami zmniejszania wydatków z FP.
– W okresie lepszej koniunktury w przyszłym roku, kiedy liczba bezrobotnych będzie spadać, obniżka tych wydatków jest uzasadniona – mówi Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan.
Jego zdaniem w tym czasie o spadku bezrobocia zadecydują głównie firmy, które będą zatrudniały, a nie działania urzędów pracy. Ponadto, jak podkreśla Wiktor Wojciechowski, ograniczenie wydatków na aktywizację jest zasadne także dlatego, że spore środki na ten cel urzędy pracy pozyskują ze środków unijnych.