Prawie 1 tys. nieletnich czeka na umieszczenie w młodzieżowym ośrodku socjoterapii (MOS) lub młodzieżowym ośrodku wychowawczym (MOW). Mimo że od 2004 r. o połowę – z 3,5 do 7,4 tys. – zwiększyła się liczba dostępnych tam miejsc, liczba oczekujących na nie się nie zmniejsza.
Jest to m. in. efektem wzrostu liczby dzieci kierowanych tam przez sąd. W 2005 r. było to 2,6 tys. postanowień, w ubiegłym roku już 4 tys.
Problemem związanym z funkcjonowaniem MOS i MOW, a zwłaszcza skuteczną realizacją postanowień sądowych zajmuje się od 2007 roku specjalny rządowy zespół działający przy resorcie sprawiedliwości. Wchodzący w jego skład przedstawiciele ministerstw i policji nie wypracowali jednak do tej pory zmian, które usprawniłyby wadliwy system. O spotkanie z przedstawicielami zespołu i przedstawienie aktualnych jego prac wystąpił właśnie Marek Michalak, rzecznik praw dziecka.

Blokada miejsc

Nieletni są kierowani do konkretnych MOS i MOW na podstawie centralnego, elektronicznego systemu, który prowadzi Ośrodek Rozwoju Edukacji (ORE). W przypadku braku miejsc w określonej placówce dziecko oczekuje na jego zwolnienie. Przepisy nie przewidują bowiem umieszczania w MOS i MOW w trybie natychmiastowym, nie ma też w systemie oświaty placówek interwencyjnych.
– Kiedy oczekiwanie na miejsce wynosi od sześciu do kilkunastu miesięcy, małoletni jest pozbawiony właściwej opieki – mówi dr Magdalena Arczewska z Uniwersytetu Warszawskiego.
Część sądów, mając tego świadomość, wydaje postanowienia o tymczasowym umieszczeniu dziecka w placówce opiekuńczo-wychowawczej, najczęściej pogotowiu opiekuńczym czy domu dziecka. To powoduje, że przebywają tam dzieci, które są pozbawione właściwej opieki rodzicielskiej, oraz zdemoralizowani nieletni.
Czas oczekiwania na miejsce w MOS i MOW dodatkowo wydłużają przepisy, które nakazują rezerwowanie miejsca przez trzy miesiące. W tym czasie nieletni na polecenie sądu, który sprawuje nadzór nad realizacją postanowienia, powinien być przez policję lub rodziców doprowadzony do ośrodka, do którego został skierowany. Dopiero gdy po tym okresie nie zostanie doprowadzony, na to miejsce może być skierowana następna osoba. Do tej pory ORE zanotował ponad 900 sytuacji niedoprowadzenia do placówki.

Wędrówka po placówkach

Coraz częściej też do MOS lub MOW trafiają wychowankowie domów dziecka. W niektórych placówkach, wg danych resortu edukacji, nawet 30 proc. stanowią nieletni, którzy wcześniej tam przebywali. Zdaniem Magdaleny Arczewskiej potwierdza to niską jakość prowadzonych w domach dziecka zajęć opiekuńczo-wychowawczych, skoro dochodzi do takiej demoralizacji wychowanka, że trzeba go umieścić w placówce o zaostrzonym rygorze.
– Zdarzają się też sytuacje, gdy dziecko, które trafi do nas, jest po prostu skreślane z listy wychowanków domu dziecka – mówi Beata Potkańska, dyrektor MOS w Bielsku-Białej.



Jak tłumaczy resort pracy, postanowienie sądu o umieszczeniu wychowanka domu dziecka w MOS lub MOW nie oznacza, że uchyla to automatycznie wcześniejsze postanowienie. Dom dziecka powinien zapewnić takiemu wychowankowi potrzeby, które dotychczas finansował, np. zakup odzieży. Tymczasem wielu dyrektorów MOS i MOW zwraca uwagę, że domy dziecka nie zawsze stosują się do tego stanowiska.

Uciekinier bez opieki

Eksperci zwracają też uwagę, że pilnego uregulowania wymaga kwestia zapewnienia opieki dziecku, które samowolnie opuściło MOS lub MOW. W przypadku gdy odnalazła go policja, dyrektor placówki powinien odebrać dziecko w ciągu 48 godz. Luka w przepisach powoduje, że nie wiadomo, gdzie dziecko w tym czasie powinno przebywać. Zwłaszcza gdy dyrektor MOS lub MOW nie odbiera dziecka w wyznaczonym czasie.
Takich dzieci nawet na krótki czas nie chcą często przyjmować domy dziecka, nie można ich też umieścić w policyjnej izbie dziecka. Uciekinierzy przebywają więc w tym czasie np. w pomieszczeniach służbowych policji.

Sądy źle kierują

Resort edukacji w ramach prac zespołu wielokrotnie domagał się wyłączenia MOS z przepisów ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich. Zdaniem Andrzeja Laskowskiego z ORE jest to zasadne, bo MOS nie są placówkami resocjalizacyjnymi, ale przeznaczonymi dla dzieci dopiero zagrożonych niedostosowaniem społecznym. Aby prowadzone w nich zajęcia socjoterapeutyczne przynosiły zamierzone efekty, niezbędna jest więc zgoda wychowanka na aktywny w nich udział.
– Zdarza się, że skierowania sądów nie są adekwatne do problemów, które ma dziecko, bo do MOW trafiają uczniowie, których jedynym przewinieniem jest ciągłe opuszczanie zajęć w szkole – mówi Iwona Grzegorzewska, dyrektor MOW w Antoniowie.
Takiej zmiany nie przewiduje jednak przygotowany przez resort sprawiedliwości projekt ustawy – Prawo nieletnich.
Resort proponuje natomiast stworzenie placówek resocjalizacyjnych o charakterze tymczasowym i wykorzystać do tego celu bazę ochotniczych hufców pracy. Na takie rozwiązanie nie zgadza się jednak resort pracy.