Rząd zaproponował nowy mechanizm obliczania wysokości płacy minimalnej. Jej podwyżka ma zależeć od wzrostu gospodarczego. Jeśli w danym roku PKB będzie rósł, wzrośnie też wysokość płacy minimalnej, tak aby docelowo osiągnąć połowę przeciętnego wynagrodzenia za pracę. Jeżeli jednak zanotujemy ujemny wzrost gospodarczy, płaca minimalna może być nawet obniżana.
Taki nowy mechanizm naliczania wysokości najniższego wynagrodzenia zaproponował wicepremier Waldemar Pawlak na posiedzeniu Komisji Trójstronnej.
Obecnie minimalna pensja musi wzrastać co roku o wskaźnik inflacji i o 2/3 wskaźnika przyrostu PKB (jeśli nie stanowi ona połowy przeciętnego wynagrodzenia). Przepisy nie przewidują, aby mogła być ona obniżana. Zdaniem związkowców propozycja rządu nie jest korzystna.
– Zgodnie z zapowiedziami premiera czekamy na przedstawienie mechanizmu, który zapewni wzrost płacy minimalnej do 50 proc. Nie zgodzimy się na pewno na obniżanie jej wysokości poniżej 42 proc. średniego wynagrodzenia – mówi Jan Guz, przewodniczący OPZZ.
Z powodu nieobecności przedstawiciela tego związku niemożliwe było zawarcie porozumienia w sprawie wysokości minimalnej płacy w przyszłym roku. OPZZ protestuje przeciwko łamaniu zasad prowadzenia dialogu społecznego przez stronę rządową. Kolejne spotkanie partnerów społecznych i rządu w tej sprawie odbędzie się 13 września. Jeśli wtedy nie dojdzie do porozumienia, płaca minimalna w przyszłym roku wyniesie 1386 zł, czyli tyle ile zaproponował rząd. Oznacza to, że wzrośnie ona o 5,2 proc.
Na posiedzeniu 13 września partnerzy społeczni mogą przedstawić pierwsze opinie w sprawie nowego mechanizmu obliczania płacy minimalnej, który zaproponował rząd.
– Nie jest to zły pomysł, ale nie możemy zapominać o konieczności obniżania kosztów płacy – mówi Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan.
Zauważa, że zbyt szybki wzrost płacy minimalnej w mniej zamożnych regionach może przyczynić się do wzrostu zatrudnienia w szarej strefie. W biedniejszych częściach kraju firm po prostu nie stać na podwyżki wynagrodzeń.