Nawet 3 miliony dwudziestolatków mogą być bez pracy w 2011 r. W najgorszej sytuacji są studenci kierunków humanistycznych. Rośnie niechęć dla emigracji.

Mamy jeden z największych w Unii Europejskiej odsetków bezrobotnych do 25. roku życia. Stopa bezrobocia wśród młodzieży wynosi dziś 23 proc., a to oznacza 1,2 mln osób.

Rosnąca armia bezrobotnych dwudziestolatków to efekt kryzysu gospodarczego. Nastawione na cięcie kosztów i maksymalizację efektów pracy firmy nie chcą zatrudniać młodych bez doświadczenia. Wolą 30-, 40-latków z bogatym CV, którzy nie wymagają kosztownych szkoleń.

Winne uczelnie?

Do trudnej sytuacji przyczynił się nasz system kształcenia. – Uczelnie, które dostosowują programy do potrzeb rynku pracy, to w Polsce rzadkość – mówi prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Polityki Socjalnej. Inaczej jest np. w Niemczech, gdzie szkoły ściśle współpracują z firmami. Studenci mają tam np. co trzeci dzień praktyki w przedsiębiorstwach. Gdy kończą szkoły, są już fachowcami. Nasze uczelnie produkują bezrobotnych.

W najgorszej sytuacji są studenci kierunków humanistycznych. Z badań Interaktywnego Instytutu Badań Rynkowych Campus wynika, że aż 71 proc. z nich ma poczucie nieprzydatności, a 50 proc. z nich nie widzi szans na zrobienie kariery w Polsce.

Lepiej radzą sobie absolwenci kierunków technicznych i ekonomicznych. Część z nich już podczas studiów zaczyna współpracę z dużymi korporacjami, które mają swoje programy kształcenia, staży i rekrutacji.

Stosunkowo najłatwiej mają absolwenci w woj. mazowieckim, śląskim, zachodniopomorskim – tam, gdzie powstają nowoczesne centra usług. Najgorzej – w podlaskim, lubelskim, podkarpackim i małopolskim.

Będzie ich więcej

Nowym zjawiskiem jest rosnąca niechęć do migracji zarobkowej. Z danych firmy Adeco wynika, że gotowość zmiany miasta ze względu na pracę wyraża 15 – 20 proc. młodych. To prawie dwa razy mniej niż 10 lat temu. Wynika to m.in. z niskich wynagrodzeń absolwentów, np. na tzw. subsydiowanych przez państwo stażach dostają tylko ok. 860 zł brutto.

Z badań Instytutu Pracy i Polityki Socjalnej wynika, że rzesza bezrobotnych absolwentów w latach 2011 – 2015 może przekroczyć nawet 3 miliony. Na rynek pracy wkroczy wówczas ok. 2 mln obecnych uczniów szkół średnich i wyższych.

Jedynym rozwiązaniem, według ekspertów jest rewolucja w systemie kształcenia. – Trzeba uelastycznić oświatę, tak by szybko reagowała na zmiany rynku pracy będące efektem rozwoju gospodarczego – mówi Małgorzata Krzysztoszek z PKPP Lewiatan.

Inaczej w wyniku marnotrawstwa potencjału, jakim są młodzi ludzie, stracimy miliardy. Gdyby milion bezrobotnych absolwentów znalazł stałą pracę, to wartość polskiego PKB zwiększyłaby się o 80 – 90 mld rocznie.