Ubocznym i chyba niezamierzonym przez ustawodawcę skutkiem ostatniej nowelizacji kodeksu pracy będzie coraz mniejsza liczba pracowników na studiach podyplomowych.
Przyznaje ona bowiem uczącym się pracownikom aż 21 dni urlopu szkoleniowego na ostatnim roku studiów na przygotowanie pracy dyplomowej oraz przystąpienie do egzaminu dyplomowego. I – choć nie wszyscy się z tym zgadzają – zdaniem Ministerstwa Pracy taki urlop przysługuje nie tylko z tytułu ukończenia studiów licencjackich, czy magisterskich ale i podyplomowych.
Ministerstwo powołuje się przy tym na art. 2 ust. 1 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym. Przepis ten definiuje jednak tylko rodzaj studiów. Dopiero art. 167 ustawy i wydane na jego podstawie rozporządzenie zdają się potwierdzać interpretację ministerstwa. Artykuł 167 przesądza wprawdzie, że absolwenci studiów podyplomowych nie otrzymują dyplomów, lecz świadectwa ukończenia tych studiów. Jednak rozporządzenie z 19 grudnia 2008 r. w sprawie rodzajów tytułów zawodowych nadawanych absolwentom studiów (...) w par. 8 wskazuje, że warunkiem wydania świadectwa ukończenia studiów podyplomowych jest zrealizowanie przewidzianego w programie tych studiów zakresu kształcenia, złożenie egzaminów przewidzianych programem oraz złożenie pracy dyplomowej lub egzaminu dyplomowego, jeżeli program to przewiduje.
Problem w tym, że organizatorzy studiów podyplomowych bardzo różnie określają warunki zaliczenia, np. na Uniwersytecie Warszawskim na studiach z zakresu prawa pracy nie przewiduje się pracy dyplomowej ani egzaminu końcowego, co przesądza o braku prawa pracownika do urlopu szkoleniowego, a na studiach z prawa spółek jednym z warunków zaliczenia jest napisanie pracy dyplomowej. Powstaje pytanie, czy uprawnienia pracowników powinny zależeć od tego, jaki tryb zaliczenia studiów ustaliła szkoła wyższa? Kolejne to czy kodeks pracy nie nakłada w tym przypadku na pracodawcę zbyt dużego obciążenia?
Biorąc pod uwagę, że większość studiów podyplomowych trwa rok, ta długość urlopu (21 dni) wydaje się z punktu widzenia pracodawcy nieracjonalna. Tym bardziej iż kodeks pracy nie pozwala na żadne modyfikacje w tym zakresie. Dotychczasowe przepisy regulujące tę kwestię nie tylko wyraźnie różnicowały uprawnienia w zależności od rodzaju studiów (inne na studiach magisterskich, inne na podyplomowych), ale też dawały pracodawcom pewne pole manewru. Wymiar urlopu szkoleniowego podawany był w maksymalnym wymiarze i od konkretnej sytuacji pracownika (rodzaj studiów, rozkład zajęć) zależało z ilu dni pracownik korzystał. Teraz wszyscy mają dostać tyle samo wolnego bez względu na to czy tego potrzebują czy nie. A może zamiast narzucać rozwiązania z góry należało pozwolić aby wymiar urlopu strony ustalały w umowie dostosowując go do potrzeb pracownika i możliwości pracodawcy?